Raport o Broad Peak. Bielecki: raport nierzetelny i niespójny

Adam Bielecki, uczestnik wyprawy na Broad Peak, komentuje na Facebooku raport Polskiego Związku Alpinizmu.

2013-09-18, 21:07

Raport o Broad Peak. Bielecki: raport nierzetelny i niespójny
Na zdjęciu archiwalnym z 19.03.2013 r. Krzysztof Wielicki (L), Adam Bielecki (C) i Artur Małek (P) podczas konferencji prasowej uczestników wyprawy zimowej PZA na Broad Peak. Foto: PAP/Bartłomiej Zborowski

Posłuchaj

Zabrakło tlenu i koleżeństwa - mówi Anna Czerwińska, jedna z autorek tego dokumentu. (IAR)
+
Dodaj do playlisty

"Raport uważam za niespójny wewnętrznie, niesprawiedliwy w swoich ocenach a także nierzetelny ze względu na pominięcie w analizie kilku istotnych faktów. Mam nadzieję, że wkrótce uda mi się opublikować mój oficjalny komentarz w tej sprawie" - napisał na Facebooku Adam Bielecki.

Komisja Polskiego Związku Alpinizmu opublikowała w środę raport w sprawie tragedii na zdobytym po raz pierwszy zimą ośmiotysięczniku. Główną tezą 24-stronicowego dokumentu jest to, że Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski zginęli przez błędy popełnione podczas ataku szczytowego. Postawa Adama Bieleckiego, który jako pierwszy wyszedł na szczyt i nie czekał na swoich kolegów, została określona w raporcie mianem nagannej.
Sam Bielecki na razie nie chce rozmawiać z mediami.

Anna Czerwińska, znana polska himalaistka i jedna z autorek raportu w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową wymienia cały szereg zarzutów po zbadaniu przebiegu tej wspinaczki. Po pierwsze: późne wyjście z ostatniego obozu i brak tlenu w tym obozie, potem coraz wolniejszy marsz. - Na grani wspinacze pojawili się bardzo późno. Na koniec szaleńcza decyzja - wchodzimy - mówi Anna Czerwińska.

Jednocześnie himalaistka podkreśla, że celem zespołu badającego przebieg wyprawy nie było "dopiekanie" komuś, ale pokazanie błędów, aby nie popełnić ich w przyszłości.

REKLAMA

Tragiczna wyprawa na Broad Peak - czytaj więcej
Mimo tych ugodowych słów Adam Bielecki, któremu zespół zarzuca brak koleżeńskości na wyprawie, czuje się zaszczuty i mówi o wyjeździe z Polski. - Nikogo nie zaszczuwamy - odpowiada Anna Czerwińska. Dodaje, że są pewne kanony, które trzeba zachować we wspinaczce. - Takim kanonem jest dobre słowo dla kogoś, kto ma jakiś kryzys. Sama wiem jak ważne w górach jest powiedzenie: będę na ciebie czekał i nie zostawię cię. Tego tam zabrakło- zwraca uwagę Anna Czerwińska.

Wyprawa
Wyprawa polskich himalaistów na Broad Peak/fot. A.Bielecki/polskihimalaizmzimowy.pl

Alpinista Jacek Teler uważa, że na zimowej wyprawie na Broad Peak już przed tragicznym wypadkiem nie realizowano ustalonej wcześniej zespołowej taktyki działania.
Teler, przewodnik górski, który wszedł m.in. na wierzchołek Broad Peaku (8047 m) 20 lipca 2007 roku, już wcześniej wyraził swoje zaniepokojenie brakiem konsekwencji w działaniu twierdząc: "założenia sobie, a praktyka sobie". 17 lutego na swoim blogu napisał: "Na podstawie przebiegu pierwszego (nieudanego) ataku szczytowego nasuwa się pytanie, czy aby na pewno oni grają w jednej drużynie?"
"Adam Bielecki i Artur Małek niejako w biegu, bez konsultacji z kierownikiem i resztą, zmienili koncepcję ataku i zamiast, co wcześniej uzgodniono, założyć obóz IV, podjęli atak szczytowy bezpośrednio z obozu III. Opóźniło to plany drugiego zespołu Berbeki i Kowalskiego, a w rezultacie udaremniło także ich atak. Już wtedy widać było brak konsekwencji w realizacji założeń taktycznych, ale wówczas nie było żadnej reakcji, także ze strony mediów" - opisywał wcześniejszy atak.
Teler zwrócił uwagę, że niektórzy, zwłaszcza Bielecki, rzeczywiście mogą mieć poczucie skrzywdzenia. "Mam na myśli nie raport, ale jego medialną, newsową wersję, pełną skrótów i przerysowań prezentację. Wygląda bowiem, że próbuje się go kamienować za coś, za co wcześniej chwalono i niemal wznoszono pomniki, za to, że potrafił szybko zdobyć szczyt i z niego zejść" - napisał.

 

REKLAMA

Prezes Polskiego Związku Alpinizmu Janusz Onyszkiewicz powiedział Informacyjnej Agencji Radiowej, że celem raportu nie było wskazywanie winnych tragedii. Eksperci mieli ocenić przygotowania do wyprawy i cały jej przebieg. Według komisji przygotowanie było bardzo dobre.

Szczegóły raportu PZA

Raport wskazuje, że przed samym atakiem na szczyt uczestnicy ekspedycji nie przedyskutowali w wystarczającym stopniu taktyki, nie wyznaczyli godziny odwrotu i nie ustalili jednoznacznie, kto podejmuje decyzje w zespole. Zawodziła też łączność.

Błędem miało być odłączenie się od zespołu Artura Małka i Adama Bieleckiego. Janusz Onyszkiewicz przestrzega jednak przed jednoznaczną oceną wydarzeń i wyciąganiem pochopnych wniosków. Zauważa, że w raporcie podniesiona jest kwestia odejścia Adama Bieleckiego, jednak, jak mówi Janusz Onyszkiewicz, pozostanie Bieleckiego mogło skończyć się zarówno pomyślnie, jak i zaowocować jeszcze większą tragedią.
Broad
Broad Peak
Na pytanie, co zawiodło, prezes Polskiego Związku Alpinistycznego odpowiada - po prostu człowiek i wyczerpanie organizmu. Dodaje, że na tej wysokości nie można wziąć człowieka na plecy i zejść. Pozostaje dylemat: zostać z człowiekiem, którego dotknął dramat i zaryzykować, że nikt nie wróci na dół, albo zostawić go.

Zdaniem zespołu opracowującego raport, Bielecki i Małek złamali zasady etyki i praktyki alpinistycznej oraz regułę mówiącą o utrzymywaniu kontaktu wzrokowego z członkami zespołu. Adam Bielecki został też skrytykowany za to, że zszedł z obozu czwartego zanim akcja ratunkowa była całkowicie zakończona.

 

REKLAMA

"Raport pisany z pozycji fotela w Warszawie"

Raport nie przekonuje Krzysztofa Wielickiego, który kierował marcową wyprawą. W rozmowie z Radiem Katowice Wielicki podkreślił, że choć zgadza się z zaleceniami jakie wydała komisja, to pewne kwestie są przerysowane. Czuje się - podkreślił - że ten raport jest pisany z pozycji fotela w Warszawie, Łodzi czy Katowicach. - Trochę inaczej wygląda to w realu, a inaczej kiedy pisze się raport i ma się wiedzę nabytą od ludzi - powiedział. Jego zdaniem w raporcie niepotrzebnie przerysowane są sprawy etyki, bo tak naprawdę należałoby mówić o błędach.
Wielicki nie zgadza się też z jednoznacznym stwierdzeniem, że pozostali dwaj uczestnicy wyprawy Adam Bielecki i Artur Małek złamali zasady etyki alpinistycznej. - Gdyby to polegało na tym, że na ulicy ktoś komuś nie pomoże, to możemy mówić o nieetycznym zachowaniu, natomiast tam z pewnością ten poziom empatii maleje w sytuacji zagrożenia życia - dodał Wielicki.

"Raport jest krzywdzący"

Raport komisji dotyczący Broad Peak jest krzywdzący dla Adama Bieleckiego - mówi w rozmowie z IAR himalaista Jerzy Natkański z Fundacji Wspierania Alpinizmu im. Jerzego Kukuczki.

Według niego ocena działania Bieleckiego była zbyt surowa. - Ten raport jest bardzo krzywdzący dla Adama Bieleckiego. Ocena moralna Adama w sytuacji, kiedy on działał w strefie śmierci, podczas zimy w Karakorum, gdzie praktycznie nie ma nikogo kto zna tamte warunki i może je z czymkolwiek porównać jest dla mnie krzywdząca - mówi himalaista.

Zdaniem eksperta nie można realnie wypracować na przyszłość procedur, które mogłyby zapobiec podobnym tragediom. - To są rzeczy, które się dzieją w takich rejonach, czasie, aktywności fizycznej, gdzie osąd realnej sytuacji przez wspinaczy jest tak mocno skażony tym, że jest się niedotlenionym, wychłodzonym i wycieńczonym. Nie da się ustalić żadnego rodzaju procedur, które mogłyby coś w tej kwestii ułatwić - mówi himalaista.

REKLAMA

Jerzy Natkański dodaje, że historia himalaizmu jest pełna takich przypadków. Powodem są warunki na jakie wystawieni są himalaiści. - Chłopcy, którzy postanowili iść dalej mimo tego, że było późno, postawili wszystko na jedną kartę. To była ich samoistna decyzja. Namowy drugiego zespołu nic by nie dały, bo uznawali oni, że czują się dobrze - mówi ekspert.

"Raport pomija rolę szefa wyprawy"

Choć zgadzamy się z większością tez zawartych w raporcie, to pomija on chociażby rolę Krzysztofa Wielickiego, kierownika wyprawy - zaznaczył w rozmowie z Radiem Katowice Przemysław Kowalski, brat Tomasza. Według niego, kierownik wyprawy, który w tym czasie przebywał na dole w namiocie i był w stanie podejmować racjonalne decyzje na temat wyprawy.

- Nie zgadzamy się też z twierdzeniem zawartym w raporcie, że wyprawa była dobrze przygotowana pod względem wyposażenia jej uczestników - dodaje Kowalski. Jak mówi, zawiódł sprzęt Tomasza Kowalskiego, który już w połowie wyprawy zgłaszał problemy z rakami. Wiadomo, że himalaiście na górze wypięły się raki - dodał.

Tragedia na Broad Peak

5 marca na wierzchołku Broad Peaku (8047 m) stanęli kolejno: 29-letni Adam Bielecki (KW Kraków), 33-letni Artur Małek (KW Katowice), 58-letni Maciej Berbeka (KW Zakopane) i 27-letni Tomasz Kowalski (KW Warszawa). Dwaj ostatni nie zdołali powrócić na noc do obozu. 8 marca zostali uznani za zmarłych. Tego miesiąca PZA powołał zespół ds. wypadku celem wyjaśnienia przyczyny śmierci.

Wyprawa poszukiwawcza

54-letni zakopiańczyk Jacek Berbeka, brat Macieja, zorganizował prywatną ekspedycję, w której udział wzięli mieszkający w Tychach 37-letni Jacek Jawień, ratownik Grupy Beskidzkiej GOPR oraz 52-letni gdańszczanin Krzysztof Tarasewicz. Celem było dotarcie do ciał tragicznie zmarłych alpinistów.
W połowie lipca Berbeka i Jawień w trudnych warunkach pochowali Kowalskiego. Ciała Macieja Berbeki nie odnaleźli, ale przypuszczają, gdzie się znajduje. Wyprawa zakończyła swą misję i wróciła do Polski. Swoje uwagi przekazała członkom komisji.

Zobacz raport PZA>>>

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej