Indianom nie udało się powstrzymać aukcji. Sprzedano święte dla nich przedmioty

Paryski dom aukcyjny sprzedał 24 maski i inne artefakty plemion Hopi i Apaczów za łączną kwotę ponad 520 tys. dolarów.

2013-12-10, 07:24

Indianom nie udało się powstrzymać aukcji. Sprzedano święte dla nich przedmioty
. Foto: sxc.hu/CC

Aukcja przyniosła więcej pieniędzy, niż się spodziewano. Najdrożej sprzedano "kask wotywny" ze skrzydłami kruka - osiągnął cenę 125 tys. euro. Oprócz masek sprzedano ponad 20 figurek Kaczynów Indian Hopi i Zuni (nowy Meksyk) oraz artefakty plemienia Apaczów Chiricahua z San Carlos w Arizonie.
Przedstawiciele Indian domagali się wstrzymania sprzedaży przedmiotów. Dla przedstawicieli plemienia Hopi (liczy od 8 do 18 tys. członków, którzy mieszkają na terenie obecnego stanu Arizona, USA) maski i figurki w jaskrawych kolorach, wykonane z drewna, skóry, końskiego włosia i piór, przedstawiają duchy ich przodków, sił przyrody, roślin i nadprzyrodzone istoty mitologiczne. Są dla nich święte. Indianie utrzymują, że maski zostały nielegalnie zabrane z ich rezerwatu na początku XX wieku.
Przeciwko sprzedaży przedmiotów protestowała też amerykańska ambasada w Paryżu (w USA od 1990 roku obowiązuje zakaz sprzedaży świętych artefaktów Indian), twierdząc, że przedstawiciele Hopi i Apaczów Chiricahua z San Carlos nie mieli dość czasu, aby dochodzić swych praw. Dyplomaci przypomnieli, że Francja jest sygnatariuszem konwencji UNESCO o Środkach zapobiegania i zakazie nielegalnego importu, eksportu i transferu dóbr kulturalnych z 1970 roku.
W sprawie masek występowała również międzynarodowa organizacja pozarządowa Survival International, broniąca praw rdzennych ludów amerykańskich. Poprzednim razem organizacja ta próbowała nie dopuścić do aukcji w kwietniu 70 masek i figurek Kaczynów, które sprzedano za ponad milion euro.
Na sprzedaż masek wyraził zgodę sąd francuski. Sędzia uznał - jak pisze agencja AP - że we Francji nie ma praw chroniących rdzenne ludy.
Nawet znany aktor nic nie wskórał

W kwietniu na aukcji w Paryżu za 931 tys. euro sprzedano kilkanaście masek Hopi z końca XIX i początku XX wieku, pomimo głośnego protestu amerykańskiego aktora Roberta Redforda. Zgodę na licytację wydał paryski sąd, odrzucając wniosek plemienia i amerykańskiego rządu o zakaz sprzedaży. Maski te według domu akcyjnego zostały w przeszłości sprzedane i odkupione legalnie.
"Ważne jest, by nie tworzyć precedensu, który uprawomocniłby zakaz sprzedaży każdego świętego przedmiotu, niezależnie od tego, z jakiej kultury pochodzi. Naszym celem zawsze było wychwalanie kultury Hopi i zgodne z prawem rozpowszechnianie jej wśród jak największej liczby odbiorców" - napisał wtedy w komunikacie paryski dom aukcyjny Neret-Minet Tessier & Sarrou.
Wielbicielem masek Hopi i figurek Kaczynów był m.in. niemiecki surrealista Max Ernst, który kolekcjonował je i przedstawiał na swych obrazach podczas pobytu w Arizonie. Kolekcjonerami figurek Kaczynów byli także: przywódca ruchu surrealistycznego Andre Breton i francuski pisarz, teoretyk sztuki i minister kultury Andre Malraux (1958-1969).
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
PAP, kk

''

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej