Po bezdrożach Mongolii

Pięć stref czasowych, dziesięć krajów, blisko 730 litrów benzyny i 11 tysięcy kilometrów. Dwaj polscy uczestnicy The Mongol Rally w PR24 opowiedzieli o pełnej przygód podróży po bezdrożach Mongolii.

2013-08-23, 19:57

Po bezdrożach Mongolii
. Foto: flickr/JULIAN MASON

Posłuchaj

23.08.2013 Jakub Wronkowski i Michał Arament opowiadają o swojej podróży do Mongolii
+
Dodaj do playlisty

The Mongol Rally to najdłuższy charytatywny rajd świata. Samochód biorący udział w wyścigu nie może mieć silnika większego niż 1.2 litra i nie może być starszy niż 10 lat. Auta, którym uda się dotrzeć do mety są przekazywane na aukcje na cele charytatywne. Trasę o długości 11 tys. km z zamku Klenova w Czechach do Ułan Bator w Mongolii trzej przyjaciele pokonali w Skodzie.

- Kupiliśmy samochód z 2004 roku. Dokonaliśmy w nim pewnych przeróbek, między innymi podnieśliśmy zawieszenie z myślą o mongolskich bezdrożach. Dość długo szukaliśmy odpowiedniego samochodu, który będzie w nienajgorszym stanie ale jednocześnie jego cena nie będzie zbyt wysoka – mówi Jakub Wronkowski, uczestnik rajdu.

Kierowcy mogą dowolnie wybrać swoją trasę rajdu i kraje, przez które chcą przejechać. Polscy uczestnicy z wyprzedzeniem analizowali mapy i wybrali najlepszą, ich zdaniem, drogę. Rozplanowali trasę i doprecyzowali czas przejazdu. Michał Arament mówi, że nie wszystko poszło tak łatwo jak zaplanowali.

- Pierwszym dużym zaskoczeniem podczas jazdy był czas potrzebny na pokonanie kolejnych odcinków, szczególnie w Rosji. Nie spodziewaliśmy się, że drogi będą w tak złym stanie. Drugim czynnikiem były strefy czasowe, przez które czasami jechaliśmy o godzinę dłużej niż sądziliśmy – mówi gość PR 24.

PR24/Anna Mikołajewska

Polecane

Wróć do strony głównej