Uwaga, niebezpieczeństwo: czad i śnieg!
W okresie zimowym wielokrotnie słyszy się o zatruciach czadem czy zawaleniach dachów pod ciężarem zalegającego śniegu. W wielu przypadkach nieszczęścia można było uniknąć.
2013-11-27, 21:17
Posłuchaj
Zima dla wielu jest najpiękniejszą porą roku, ale jej uroki mają swoją cenę w postaci obfitych opadów śniegu i siarczystych mrozów. Często potrzebne jest dodatkowe ogrzewanie za pomocą kominków czy piecyków gazowych. Wykorzystywane urządzenia dogrzewające nie zawsze posiadają odpowiednie atesty, które pozwalają na ich bezpieczne użytkowanie.
- Tlenek węgla jest groźny przez cały rok. Najwięcej wypadków przypada jednak na okres jesienno-zimowy, gdy zaczynamy dogrzewać nasze mieszkania. Nawet kiedy mamy sprawne urządzenia grzewcze i dokonujemy okresowych przeglądów, a także czyszczenia przewodów kominowych oraz spalinowych może dojść do emisji tlenku węgla – mówił w PR24 st. bryg. mgr. Paweł Frątczak, Rzecznik Prasowy Komendanta Głównego Komendy Głównej Straży Pożarnej.
Kolejnym zagrożeniem wynikającym z dogrzewania mieszkań obok zatruć tlenkiem węgla są pożary.
- Pożary następują w momencie, gdy zapominamy o elementarnych zasadach bezpieczeństwa przeciwpożarowego. Dogrzewając się zimą powinniśmy pamiętać o pewnych zasadach. Nie można zapomnieć o regułach bezpiecznej eksploatacji urządzeń dogrzewających. W okresie zimowym często używa się piecyków i farelek elektrycznych. Musimy w tym miejscu pamiętać, że takich urządzeń nie możemy sami naprawiać - tłumaczył Gość PR24.
Niebezpieczeństwem ściśle związanym z okresem zimy jest również śnieg, który zalega na dachach. Zaniechanie usunięcia nadmiaru białego puchu może skutkować nadwyrężeniem konstrukcji stropu, a w najgorszym przypadku jego zawaleniem.
- Zagrożenie istnieje i każdy zarządca lub właściciel budynku musi mieć tego świadomość. W tym temacie sporo zrobiono i zdecydowana większość właścicieli lokali zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństwa wynikającego z nadmiaru pokrywy śniegowej na dachu. Patrząc na statystyki katastrof budowlanych tego typu jest coraz mniej – powiedział w PR24 Paweł Frątczak.
PR24/Grzegorz Maj