Świadkowie o 13 grudnia 1981 roku

2016-12-13, 23:50

Świadkowie o 13 grudnia 1981 roku
Na zdjęciu archiwalnym z 13.12.1981 Wojciech Jaruzelski ogłasza stan wojenny. 13 grudnia 2016 przypada 35. rocznica wprowadzenia stanu wojennego/fot.PAP

W 35. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, w Polskim Radiu 24 emitujemy wspomnienia świadków wydarzeń z 13 grudnia 1981 roku. Wśród naszych gości znaleźli się m.in. Bogdan Borusewicz, Małgorzata Łopińska, Krzysztof Wyszkowski, Janina Jankowska, Henryk Wujec, Jan Rulewski, Agnieszka Romaszewska, Andrzej Gwiazda, Maciej Iłowiecki, Romuald Szeremietiew i Bogdan Lis.

Posłuchaj

13.12.16 Bogdan Borusewicz wspomina 13 grudnia 1981
+
Dodaj do playlisty

Bogdan Borusewicz, działacz antypeerelowskiej opozycji i więzień polityczny podkreślał, że dla niego stan wojenny rozpoczął się 12 grudnia 1981 roku.  

– Ekipa SB przyszła do mnie 12 grudnia przed godziną 24. Wiedziałem, że coś się dzieje. Widziałem ruch samochodów milicyjnych, kiedy wracałem z frakcyjnego spotkania grupy antywałęsowskiej z Gdyni – mówił Borusewicz. – Zobaczyłem, że z mojego mieszkania wyszedł jakiś mężczyzna. To jeszcze bardziej mnie zaniepokoiło – opowiadał. – Uciekać jednak w sytuacji, w której nie wiadomo co się dzieje, to niehonor. Dlatego wiedziony poczuciem honoru wszedłem do klatki schodowej. Tam czekały na mnie dwie sąsiadki z pierwszego piętra – mama i córka – które zaczęły wołać, że jest wojna, z bronią biegał esbek i że przyszli po mnie, a one mnie przechowają – powiedział gość Polskiego Radia 24.

Małgorzata Łopińska, opozycjonistka, działaczka podziemia antypeerelowskiego i więzień polityczny noc z 12 na 13 grudnia spędziła w Gdańsku. Była wówczas dziennikarką studencką.

–  Pojechałam obsługiwać dla naszego biuletynu NZS Zjazd Solidarności, który okazał się ostatnim zjazdem, na który już weszły czołgi i ZOMO – wspominała.

Krzysztof Wyszkowski, współtwórca Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża, działacz antypeerelowskiej opozycji i Solidarności i więzień polityczny o wprowadzeniu stanu wojennego dowiedział się podczas przesłuchania w Gdańsku.

– Dokładnie o 6 rano wyprowadzono mnie z piwnic garnizonu ZOMO przy ul. Kartuskiej i na piętrze funkcjonariusz SB z pistoletem na biurku rozpoczął przesłuchanie zachęcając mnie do podpisania dokumentu lojalności. W tym momencie w telewizorze, który stał za tym funkcjonariuszem, pokazał się generał  Jaruzelski mówiąc o wprowadzeniu stanu wojennego – opowiadał Wyszkowski.


Janina Jankowska, działaczka antypeerelowskiej opozycji i dziennikarka Polskiego Radia nagrodzona Prix Italia za reportaż "Polski Sierpień" 13 grudnia 1981 roku spędziła w Berlinie Zachodnim.

– Wydawało mi się, że to jest coś, co musi szybko minąć, a Związek Zawodowy i ten ruch nie zginie. Było to takie dziwne przekonanie – mimo że się wiedziało o tym, że wybuchło coś na kształt stanu wojennego.  A czy wrócić, nie wrócić – długo się nie zastanawiałam. Uważałam od razu, że muszę wrócić – mówiła Jankowska.


Henryk Wujec, działacz opozycji i Solidarności, więzień polityczny poranek 13 grudnia 1981 roku spędził w areszcie w Gdańsku.

– 7 godzina 13 grudnia: areszt Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Gdańsku. Sprowadzili nas do dużej sali w podziemiach. Siedzieliśmy w kucki pod murem czekając na dalszy przebieg wypadków. Spotkałem tam znajomych – m.in. Jacka Kuronia. Tam też sprowadzili Tadeusza Mazowieckiego, który miał skute ręce z przodu – opowiadał Wujec.


Agnieszka Romaszewska, działaczka Niezależnego Związku Studentów, więzień polityczny, siedziała wówczas "na dołku" na warszawskiej Ochocie.

– W Komendzie Dzielnicowej Milicji Obywatelskiej dzielnicy Ochota areszt był w suterenie. Cele były bardzo ciemne – wspominała Romaszewska. – Wydawało mi się, że skoro aresztowanych jest dużo ludzi, takie mniej ważne osoby jak ja, nie będą przewiezione do więzień – powiedział gość Poleskiego Radia 24.


Jan Rulewski, działacz antypeerelowskiej opozycji i Solidarności, więzień polityczny o poranku 13 grudnia 1981 roku  przebywał w koszarach ZOMO w Gdańsku.

– 10 rano 13 grudnia 1981 roku to był uroczy, bardzo mroźny poranek. Przebywaliśmy w koszarach ZOMO w Gdańsku w grupie przeszło stu ludzi zdjętych z różnych miejsc – z sali BHP, hoteli, a ja – jeden jedyny raz z Grand Hotelu w Sopocie. Biliśmy się myślami, co się dzieje i co będzie dalej. Różnie reagowaliśmy. Wraz z Jackiem Kuroniem i Karolem Modzelewskim przyjęliśmy pozycję, że w więzieniu nie należy się bić, więzienie trzeba przeczekać – mówił Rulewski.

Andrzej Gwiazda, działacz antypeerelowskiej opozycji i „Solidarności”, sygnatariusz Porozumień Sierpniowych, wiceprzewodniczący Komisji Krajowej Solidarności, więzień polityczny podkreślał, że jedną z trudniejszych spraw z przedpołudnia 13 grudnia 1981 roku było zorientowanie się, jaka jest skala aresztowań.

– W nocy wyłamali drzwi. Wywieźli nas kiedy już świtało, natomiast prawdopodobnie koło południa byliśmy już porozdzielani według cel. Nie mieliśmy kontaktu z innymi kolegami. Nawet nie wiedzieliśmy, kto jest aresztowany. Pierwszą rzeczą było skomunikowanie się – głównie przez okno – by zorientować się w sytuacji i dowiedzieć, kto siedzi oraz jaka jest skala aresztowań – powiedział Gwiazda.


Marcinowi Gugulskiemu, działaczowi antypeerelowskiej opozycji, synowi nauczyciela Liceum Rejtana, Ireneusza Gogulskiego, najbardziej w pamięci utkwiła noc z 12 na 13 grudnia. Przebywał wówczas w Gdańsku, po posiedzeniu krajowej komisji NSZZ „Solidarność”.  – Rozmawiamy, stojąc przed dworcem. Pod Metropol, gdzie nocowało prezydium, podjechał kordon policyjnych samochodów. Daliśmy w tyły. Przeprowadziłem kolegów trasami trójmiejskimi do mieszkania, w którym jak sądziłem, będzie można się przechować – mówił Gugulski.  


Jak wspominał Zbigniew Janas, polski polityk działacz opozycji w PRL w latach 1978 - 1980, atmosfera tamtych dni nie był grobowa. - Może dlatego, że wiedzieliśmy, że w jakiś sposób nas uderzą. Nie było pytania: „czy”, ale „kiedy”. Byliśmy na to przygotowani. Wiedzieliśmy że są aresztowani i że jest to szeroka akcja, ale nie było jeszcze ofiar śmiertelnych - podkreślił Janas. - Ponieważ udało nam się przetrwać to uznaliśmy, że trzeba dalej pracować. Dla nas to było przedłużeniem tego, co było przed Sierpniem 1980. Nie baliśmy się represji.

 

Andrzej Drzycimski, działacz antypeerelowskiej opozycji, 13 grudnia 1981 roku trafił do aresztu, razem z innymi funkcyjnymi „Solidarności” różnych szczebli.

– Siedzi nas szesnastu. Zimno w celi, dwa nędzne kocyki. Dyskutujemy i czekamy na rozwój wydarzeń. Myśmy się zastanawiali, czy to będzie na dłużej. To był okres trudny, nie wiedzieliśmy co się dzieje z naszymi rodzinami – wspominał Drzycimski.

Powiązany Artykuł

16c12004.jpg
Stan Wojenny - serwis specjalny

Po Macieja Iłowieckiego, dziennikarza, działacza Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i opozycji przyszli 13 grudnia 1981 roku żołnierze. Schronił się u sąsiadki, której mąż pracował dla... ZOMO. 

– Takim kuriozum w tym wszystkim było to, że chronię się w domu ZOMO-wca – mówił w Polskim Radiu 24 Iłowiecki


Opozycjonista Piotr Jegliński był założycielem Editions Spotkania, polskiego wydawnictwa emigracyjnego w Paryżu. Stan wojenny zastał go w stolicy Francji. 

- Jacques Chirac, który był wtedy merem Paryża, zorganizował konwój 100 ciężarówek z darami dla Polaków. Szefowie dużych przedsiębiorstw francuskich ze swoimi szoferami, jako zmiennikami, prowadzili osobiście te samochody. Były one wyładowane po brzegi pomocą humanitarną - opowiadał Jegliński


Działacz opozycji Romuald Szeremietiewi, stan wojenny zastał w więziennej celi przy ul. Rakowieckiej, gdzie przebywał od 23 stycznia 1981 roku. – Zastanawiałem się, jakie to będzie miało konsekwencje. Traktując komunistów poważnie, wiedząc, że mordują przeciwników, stwierdziłem, że po wprowadzeniu stanu wojennego, będą chcieli zlikwidować ludzi, którzy im zagrażają. Wtedy postawiłem sobie pytanie, czy należę do tej grupy. Doszedłem do przekonania, że prawdopodobnie mnie zamordują – wspominał.

Bogdan Lis wspominał, że towarzyszyły mu przede wszystkim złość, wściekłość i niepokój. – Trzeba było trzymać te emocje na uwięzi, by nie wpaść w szał – mówił.Była ogromna niepewność wobec tego, co się dzieje. Impuls, który dała Solidarność mógł być wykorzystany dla pozytywnych działań. To było do zrobienia, ale oni tego nie chcieli, chcieli to wszystko rozwalić.  

Jan Lityński tłumaczył, że wprowadzenie stanu wojennego było jak uderzenie obuchem. - Niby wszyscy spodziewali się, że coś nastąpi, bo były ruchy wojsk, a rezerwiści nie zostali przeniesieni do rezerwy, była sprawa Wyższej Szkoły Pożarniczej, gdzie wkroczyły oddziały ZOMO. Wszyscy domyślali się, że coś się stanie. Ale nikt się nie spodziewał, że właśnie wtedy - powiedział działacz opozycji demokratycznej w PRL.

Wspomnienia do wysłuchania w materiałach dźwiękowych.

W czasie stanu wojennego z rąk milicji i SB zginęło około stu osób, kilkadziesiąt tysięcy zostało internowanych.

Polskie Radio 24

Więcej Historii w Polskim Radiu 24

Data emisji: 13.12.16

Polecane

Wróć do strony głównej