Motocykl prowadzić (nie)każdy może
Nowe przepisy dotyczące uprawnień na prowadzenie motocykli stały się faktem. Posiadający prawo jazdy kategorii B przez co najmniej 3 lata będą mogli prowadzić maszyny o pojemności silnika do 125 centymetrów sześciennych bez konieczności dodatkowych kursów i egzaminów.
2014-08-24, 12:37
Posłuchaj
Z wejścia w życie nowych przepisów cieszą się entuzjaści jednośladów, którzy nie mieli okazji wyrobienia stosownych uprawnień do prowadzenia motocykla. Natomiast producenci oczekują wzrostu sprzedaży motocykli o pojemności silnika do 125 centymetrów sześciennych. Dilerzy liczą na wyparcie z rynku popularnych skuterów o pojemności do 50 centymetrów sześciennych.
Motocykle gwarantem bezpieczeństwa na drodze?
Zdaniem specjalistów nowe przepisy wpłyną korzystnie na stan bezpieczeństwa na drogach, ale przesiadka z samochodu na motocykl wcale nie jest taka prosta. Nie ma także gwarancji, że kierowca rozpoczynający swoją przygodę z motocyklem będzie w stanie poradzić sobie ze specyfiką prowadzenia jednośladu.
– Polska jest w ogonie jeśli chodzi o stan bezpieczeństwa ruchu drogowego. Pojawia się znak zapytania, czy wszyscy posiadający prawo jazdy kategorii B są przygotowani od strony bezpieczeństwa ruchu drogowego. Wątpliwe jest także, czy można przełożyć umiejętność kierowania samochodem bezpośrednio na motocykl – wskazywała w PR24 Ilona Buttler, psycholog transportu z Instytutu Transportu Samochodowego.
Motocyklista wini kierowcę, kierowca wini motocyklistę
Na polskich drogach trwa nieustający spór, kto jest faktycznym „władcą dróg”. Na uprzywilejowanej pozycji od wielu lat znajdują się samochody, ale na drodze widzi się coraz więcej rowerów i motocykli. Konflikt jest nieunikniony i o ile jeszcze dla rowerzystów budowane są ścieżki rowerowe, o tyle motocykliści muszą dzielić jezdnię z kierowcami, a o wzajemną życzliwość nie jest łatwo.
REKLAMA
– Na drogach następuje coraz większe zróżnicowanie środków transportu. Pojawiają się rowerzyści oraz motocykliści i wchodzą oni w świat, który był organizowany dla samochodów. Do niedawna mówiliśmy, że kierowca samochodu jest „królem” naszych dróg i cały ten system był konstruowany pod kątem korzystających z aut. Problem dotyczy zatem kultury i „ucierania” się pewnych potrzeb różnych użytkowników środków transportu. Nie są oni utrapieniem, ale musimy nawzajem zaakceptować swoją obecność i dostosować swoje zachowanie – powiedziała Gość PR24.
PR24/GM
REKLAMA