Wiejskiej młodzieży trudniej…

W czasach PRL-u na wsi była potrzebna każda para rąk. Kiedy rolnictwo było mniej zmechanizowane, podstawowym narzędziem pracy były ludzkie mięśnie. Dziś działania człowieka coraz częściej zastępują wyspecjalizowane maszyny.

2013-08-08, 15:51

Wiejskiej młodzieży trudniej…
. Foto: flickr/Rob Warde

Posłuchaj

08.08 Artur Łęga o tym komu najtrudniej znaleźć pracę
+
Dodaj do playlisty

Prawie milion młodych ludzi mieszkających na polskich wsiach boryka się z bezrobociem. Wielu z nich zdobyło jedynie wykształcenie zawodowe, które uniemożliwia im podjęcie pracy poza rolnictwem. Wieś nie daje już wielkich perspektyw na zatrudnienie.

- Głównym problemem jest miejsce zamieszkania. Na wsi jest mało możliwości znalezienia zatrudnienia poza rolnictwem. Nie ma rozwiniętego sektora usług. Największym pracodawcą są urzędy gmin, które dają pracę w administracji, szkołach, czy ośrodkach pomocy społecznej – ocenił w PR24 Artur Łęga z Polskiej Fundacji Dzieci i Młodzieży.

Wydawałoby się, że wiejskie szkoły nie mogą dać dobrego przygotowania do podjęcia studiów na uczelniach wyższych. Okazuje się jednak, że poziom kształcenia w małych miejscowościach nie jest dużo niższy, aniżeli w dużych miastach. Problem tkwi w czymś innym.

- Uczniowie z małych miejscowości testy kompetencyjne po gimnazjum rozwiązują tylko około 7 proc. gorzej niż ich koledzy z wielkich aglomeracji. Ważną rolę odgrywa za to pochodzenie społeczne. Jeżeli chociaż jeden z rodziców posiada wyższe wykształcenie to prawdopodobieństwo podjęcia studiów przez dziecko jest dużo większe. Na wsiach niestety niewiele osób może pochwalić się dyplomem ukończenia uczelni wyższej – dodał Gość PR24.

Dużym problemem jest mechanizacja rolnictwa. Z jednej strony wysoko wyspecjalizowane gospodarstwa są wydajniejsze, zaś z drugiej dają mniej miejsc pracy.

- Dzisiejsza wieś różni się od tej sprzed 20 lat. Obecnie rolnictwo charakteryzuje się wysoką specjalizacją. Gospodarz nie ma już trzech krów, czterech świń i dziesięciu kur. Przy wysoko rozwiniętej hodowli potrzeba mniej rąk do pracy – podsumował Artur  Łęga.

PR24/Mateusz Patoła

Polecane

Wróć do strony głównej