Sytuacja na Ukrainie
Kolejne incydenty na Ukrainie. Separatyści w Doniecku ogłosili powstanie Niepodległej Republiki Donieckiej w składzie Rosji, a jeden z ukraińskich żołnierzy stacjonujących na Krymie nie żyje.
2014-04-08, 10:42
Posłuchaj
W Charkowie milicja usunęła separatystów z budynku Administracji Obwodowej. Z kolei w Mikołajowie doszło do bójki zwolenników władz w Kijowie z jej przeciwnikami, którzy, podobnie jak w Charkowie, chcieli zająć budynek Administracji Obwodowej. Scenariusz krymski w kontekście wschodniej Ukrainy staje się coraz bardziej prawdopodobny.
Scenariusza moskiewskiego ciąg dalszy
W ocenie ekspertów kolejne wydarzenia na wschodniej Ukrainie są inicjowane przez Rosję. Prawdopodobnie realizowany jest dalszy scenariusz zajmowania Ukrainy, który nakreślono w Moskwie.
– Od początku mamy do czynienia z całościowym scenariuszem, który zakładał destabilizację sytuacji na Ukrainie po przejęciu władzy przez opozycję. Natomiast ruchy wojsk rosyjskich od początku wskazywały, że plany Moskwy nie dotyczą jedynie Krymu, lecz także wschodnich i południowych obszarów Ukrainy – mówił w PR24 Piotr Tyma, Związek Ukraińców Polskich.
Głos oligarchów
W Doniecku niebagatelną rolę w negocjacjach z separatystami odegrał Rinat Achmetow, biznesmen i najbogatszy człowiek Ukrainy. Oligarchowie mają dużo do powiedzenia i stanowią realną siłę, która może zadecydować o przyszłym obliczu Ukrainy.
REKLAMA
– Nie doszłoby do kryzysu w Doniecku, gdyby Rinat Achmetow zająłby pozycję jak inny oligarcha, Ihor Kołomojski. Chodzi o postawę propaństwową opartą o współpracę z władzami. W Dniepropietrowsku także istniały nastroje prorosyjskie, ale Kołomojski różnymi metodami doprowadził do rozładownia napięcia – wyjaśniał Gość PR24.
Co na to Ukraińcy?
W obecnej sytuacji z jednej strony pojawiają się oligarchowie wraz ze swoimi interesami, a z drugiej rosyjskie prowokacje. Pozostaje jeszcze trzecia siła, którą jest społeczeństwo ukraińskie, także część rosyjskojęzyczna.
– Sytuacja jest strasznie dynamiczna. Na przestrzeni ostatniego miesiąca widać, że poparcie dla Rosji na wschodzie i południu Ukrainy nie jest jednoznaczne. Mobilizacja środowisk prorosyjskich robi wrażenie, ale jest to nie więcej niż 5 tysięcy ludzi. W tym wszystkim pomijamy jednak istotny kontekst ekonomiczny – powiedział Piotr Tyma.
PR24/Grzegorz Maj
REKLAMA
Polecane
REKLAMA