Zmiana warty w Rumunii
Klaus Iohannis, burmistrz siedmiogrodzkiego Sibiu, uzyskał w wyborach prezydenckich w Rumunii ponad 54 proc. głosów. W drugiej turze Iohannis nadrobił 10-punktową stratę i wygrał, mimo że nikt nie dawał mu szans. Będzie on pierwszym, od 1947 roku, przywódcą Rumunii wywodzącym się z mniejszości narodowej.
2014-11-22, 18:46
Posłuchaj
W wyborczej „dogrywce” nowy przywódca pokonał faworyzowanego, socjaldemokratycznego premiera Victora Pontę, który pozostanie na swoim stanowisku. Eksperci twierdzili, że Rumuni nie zaakceptują Iohannisa, który jest przedstawicielem mniejszości niemieckiej i przez lata przewodził Demokratycznemu Forum Niemców w tym kraju. W wyborach prezydenckich startował z ramienia Partii Narodowo-Liberalnej (PNL).
– Jednym z głównych czynników, dzięki któremu Iohannis odniósł zwycięstwo było to, że jego rywal, Victor Ponta, w czasie pełnienia swoich rządów na stanowisku premiera, a także w czasie przedwyborczych debat, pokazał się zdecydowanie w sposób negatywny. Zaprezentował swój skrajny cynizm i przedstawił się jako człowiek, którego głównym celem jest zdobycie władzy i sprawowanie jej za wszelką cenę. Mimo tego, że jest osobą niezwykle medialną, to wyborcy bez trudu mogli wyczuć fałsz w tym, co mówił – podkreślił na antenie PR24 Bogumił Luft, były ambasador RP w Rumunii i Mołdawii, dziennikarz i publicysta.
Niczym Obama
Zdaniem Tomasza Dąbrowskiego z Ośrodka Studiów Wschodnich w Rumunii zapanował „efekt Iohannisa”, który porównywalny jest do sytuacji jaka panowała w Stanach Zjednoczonych przed pierwszym wyborem Baracka Obamy na stanowisko prezydenta USA.
– Iohannis postrzegany jest w pewnym sensie jako osoba z zewnątrz, która budzi spore nadzieje i wyzwala w ludziach ogromny entuzjazm, dzięki czemu wierzą oni, że wiele rzeczy, za sprawą nowego prezydenta, może ulec znacznej poprawie. Na końcowy wynik złożyła się także postawa samego Ponty, który nie zrobił nic, pomiędzy I i II turą wyborów, by usprawnić organizację głosowania. Z tego też powodu doszło w wielu miejscach do protestów i zamieszek – podkreślił Rozmówca PR24.