Katastrofa lotnicza we Francji
W Alpach Prowansalskich na południu Francji miał miejsce wypadek samolotu Airbus A320. Maszyna tanich linii lotniczych Germanwings leciała z Barcelony do niemieckiego Dusseldorf. Premier Francji podał informację, że nikt nie przeżył katastrofy. Zginęły 152 osoby. Odnaleziono jedną z czarnych skrzynek samolotu.
2015-03-24, 12:07
Posłuchaj
Do katastrofy Airbusa linii Germanwings doszło w regionie Prads-Haute-Bléone, pomiędzy Digne-les-Bains i Barcelonnette. Samolot rozbił się w Alpach na wysokości 2000 metrów. Władze lotnicze podają, że załoga nie wysłała sygnału SOS i zdecydowąła o tym kontrola lotu, która nie mogła nawiązać połączenia z maszyną. Świadek wypadku, który jeździł na nartach w pobliżu miejsca katastrofy, powiedział we francuskiej telewizji, że słyszał "ogromny huk".
Publicysta lotniczy Cezary Orzech stwierdził w Polskim Radiu 24, że katastrofa jest bardzo tajemnicza.
– To bardzo nowoczesny i skomputeryzowany samolot. To pierwsza maszyna pasażerska, w której zastosowano elektroniczny system sterowania. Błąd pilota jest bardzo mało prawdopodobny. Doszło do katastrofy podczas lotu, a tylko 3 proc. wypadków zdarza się w powietrzu. Pierwszy pomysł to wybuch i zamach terrorystyczny. Jeśli to wyeliminujemy, to najprawdopodobniej nastąpiła awaria silników – mówił gość Polskiego Radia 24.
Pilot Jacek Samecki zwrócił uwagę, że zautomatyzowanie Airbusa A320 jest jednocześnie jego wadą, ponieważ prowadzenie maszyny wymaga większej uwagi ze strony załogi.
REKLAMA
– W krytycznym momencie lotu wymagane jest, żeby pilot właściwie interpretował wskazania i komunikował się z automatyką – powiedział pilot.
Francuskie media podają, że początkowo lot przebiegał bezpiecznie i bez zakłóceń. Potwierdzają to służby kontrolujące ruch lotniczy. Według francuskiego MSW ofiarami mogą być także mieszkańcy miejscowości znajdujacych się nieopodal katastrofy.
Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR wyraził opinię, że przyczyną katastrofy prawdopodobnie był błąd człowieka.
– Być może zaniedbano prace związane z przeglądem maszyny na ziemi. Może pilot popełnił błąd z powodu awarii i nie był w stanie zapanować nad maszyną. Nie zmienia to jednak faktu, że lotnictwo jest bardzo bezpieczne i Unia Europejska przykłada do tego olbrzymią wagę – wyjaśnił ekspert.
REKLAMA
Tomasz Tuchołka ocenił, że dotarcie do czarnych skrzynek samolotu może być trudne ze względu na miejsce katastrofy, ale ich odnalezienie nie powinno być już problemu.
– Zawsze łatwiej jest coś odnaleźć na płaskim terenie niż w lesie czy górach. Wydaje mi się jednak, że nie będzie problemów ze znalezieniem tych urządzeń. Samolot spadł z dużej wysokości, ale prawdopodobnie nie rozpadł się w powietrzu. W związku z czym szczątki będą rozrzucone na małym terytorium, więc odnalezienie skrzynek potrwa maksymalnie kilka dni – mówił ekspert ds. czarnych skrzynek.
Grzegorz Brychczyński mówił natomiast o przebiegu akcji ratunkowej w Alpach.
– To będzie wyjątkowo trudna akcja ratunkowa. Operacja będzie musiała być przeprowadzona za pomocą śmigłowców, które będę korzystać z dolinek i załamów skalnych. W pierwszej kolejności będą poszukiwane ludzkie szczątki. To będzie bardzo skomplikowane przedsięwzięcie – wyjaśniał ekspert lotniczy.
REKLAMA
Z kolei Tomasz Białoszewski zwrócił uwagę na prawdopodbną przyczynę katastrofy, jaką mogło być rozhermetyzowanie kadłuba.
– Wciąż trwają speklacje. Jedna z teorii wskazuje, że kadłub samolotu uległ rozhermetyzowaniu. Takie przypadki są możliwe i zdarzało się, że puszczały drzwi luku bagażowego lub kabiny głównej. Na takiej wysokości jest to bardzo groźne – wskazywał ekspert.
– Istnieje bardzo wiele możliwości tego, co się wydarzyło. Po przeanalizowaniu czarnych skrzynek i ksiąg serwisowych bedzie łatwiej ustalić praprzyczynę nieszczęścia. Chyba że czarne skrzynki wykażą od razu, co działo się na pokładzie. Zagadką jest dla mnie, dlaczego podczas zniżania się kapitan nie nadał żadnego sygnału – dodał Cezary Orzech, ekspert lotniczy.
PR24/gm/
REKLAMA
Polecane
REKLAMA