Indie po wyborach
Premierem najliczniejszej demokracji świata najprawdopodobniej zostanie Narendra Modi. Opozycyjna Indyjska Partia Ludowa odniosła ogromny sukces i wywalczyła 325 mandatów, co daje zdecydowaną większość w parlamencie.
2014-05-16, 21:23
Posłuchaj
Indyjska Partia Ludowa to prawicowe i nacjonalistyczne ugrupowanie, które już przed wyborami zawiązało koalicję z ponad 30 drobnymi partnerami. Jak się okazało, nie było to konieczne do zwycięstwa, ale może ułatwić formowanie rządu.
– Pod wieloma względami to były historyczne wybory. Było najwięcej wyborców, najwyższa frekwencja i po raz pierwszy od 30 lat wygrała jedna partia. Ostatni raz było tak w 1984 roku, gdy wygrał Kongres, ale było to zaraz po zabójstwie Indiry Gandhi – powiedział w PR24 Patryk Kugel, ekspert Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Miażdżąca porażka partii rządzącej
Dotychczasowa koalicja rządowa z Indyjskim Kongresem Narodowym na czele uzyskała jedynie 67 mandatów. To najgorszy wynik tej partii w całej historii jej istnienia.
– To wynik zmęczenia dziesięcioma latami rządów i rosnące oczekiwania. Właściwie ostatnio Indie rozwijały się w tempie 8 proc. PKB rocznie, ale oczekiwania rosły szybciej. Aspiracje nie były zaspokajane i wydawało się, że można zrobić coś więcej. Rząd był też zamieszany w wiele afer korupcyjnych, co powodowało zniechęcenie do całej klasy politycznej – podkreślał Gość PR24.
REKLAMA
Szwedzkie zamiłowanie do kawy
Szwedzi nie potrafią żyć bez kawy. Przerwa w pracy na filiżankę gorącego napoju to bardzo ważny rytuał i element życia społecznego. Co ciekawe, trzykrotnie w historii kawa była w Szwecji produktem zakazanym.
– Dziś ilość kawy, która jest pita w Szwecji jest ogromna. W przeciętnym biurze wszyscy zaczynają prace od kawy, a potem około 9-10 jest obowiązkowa przerwa na drugą kawę. Kawę pije się tez po lunchu oraz popołudniu około 15. Na ogół jeden kubek pije się też przed wyjściem z pracy, a niektórzy piją ją również po kolacji. To taki zbiorowy ruch – opowiadał Stefan Ingvarsson, szwedzki publicysta i tłumacz.
PR24/Anna Mikołajewska
REKLAMA