"Strategia delegitymizacji". Piekutowski o nieobecności opozycji na zaprzysiężeniu prezydenta
- Postępowanie Koalicji Obywatelskiej nie przyniesie niczego dobrego. Bojkotem nie doprowadzi się do realnej zmiany, można jedynie podgrzać nastroje we własnym elektoracie, co i tak nie przynosi sukcesu - mówił w Polskim Radiu 24 Jarema Piekutowski ("Nowa Konfederacja"). Gośćmi byli również Jakub Majmurek ("Krytyka Polityczna") i Bogumił Łoziński ("Gość Niedzielny").
2020-08-07, 09:52
Politycy Koalicji Obywatelskiej zbojkotowali uroczystość zaprzysiężenia prezydenta Andrzeja Dudy, największy klub opozycyjny wysłał jedynie swoją delegację. Posłowie Lewicy wysłuchali przemówienia prezydenta z konstytucją w dłoniach i tęczowych maseczkach na twarzach. Parlamentarzyści PSL, podobnie jak cała opozycja, nie wstawali i nie bili braw w trakcie i po orędziu prezydenta. Klub PiS wielokrotnie przerywał prezydentowi oklaskami i okrzykami "Andrzej Duda!".
Powiązany Artykuł
Orędzie prezydenta Andrzeja Dudy na II kadencję. Zobacz pełną treść przemówienia
Zdaniem Jaremy Piekutowskiego Koalicja Obywatelska co najmniej od czasów zmian w sądownictwie stosuje zadaję delegitymizacji. - Próbuje się wytworzyć atmosferę, że rząd PiS jest czymś w rodzaju "rządu okupacyjnego", nie jest pełnoprawny. Nie jest zwykłym przeciwnikiem demokratycznym, ale organizacją, którą należy zwalczać i bojkotować. Natomiast PiS uważa, że KO to "zdrajcy narodu, którzy niszczą Polskę za granicą". Taką mamy w tym momencie kulturę polityczną. Nawet za czasów ostrej rywalizacji AWS-SLD nie było aż takiej eskalacji. Ta wzajemna strategia jest niezwykle szkodliwa dla państwa. Jestem krytyczny wobec rządu PiS, ale postępowanie KO nie przyniesie niczego dobrego. Bojkotem nie doprowadzi się do realnej zmiany, można jedynie podgrzać nastroje we własnym elektoracie, co i tak nie przynosi sukcesu - powiedział publicysta.
Zgodził się z nim Jakub Majmurek. - PO jest jednak w tej kwestii mocno podzielona. Niektórzy, jak Bartłomiej Sienkiewicz, inaczej do tego podchodzą i tłumaczą, że należy się szacunek dla urzędu prezydenta, że należało być na zaprzysiężeniu. Jednak niezbyt chlubną tradycję bojkotów tego typu uroczystości wymyśliło PiS w 2010 roku po przegranych wyborach prezydenckich z Bronisławem Komorowskim. Prawomocność prezydentury Komorowskiego była podważana przez pięć lat. Często mówiono, że jest to prezydent z przypadku - zauważył gość Polskiego Radia 24.
Natomiast zdaniem Bogumiła Łozińskiego mamy eskalację tego, co zaczęło się w roku 2005. - Inaczej miało to wyglądać, miał powstać PO-PiS. Tak się nie stało decyzją Donalda Tuska, który podjął decyzję o walce, by negować wszystkie dokonania PiS. PiS przystał na takie warunki, od 15 lat nieustanny konflikt porządkuje polską politykę - tłumaczył.
Posłuchaj
Podczas zaprzysiężenia prezydenta Andrzeja Dudy zabrakło dwóch byłych prezydentów: Lecha Wałęsy i Bronisława Komorowskiego. Obecny był natomiast Aleksander Kwaśniewski. W Sejmie nie zobaczyliśmy także Rafała Trzaskowskiego, który "był poza Warszawą" Nie było też byłych premierów Donalda Tuska, Ewy Kopacz, Marka Belki, Włodzimierza Cimoszewicza i Leszka Millera.
Więcej w nagraniu
REKLAMA
Audycja: "Debata Poranka"
Prowadzący: Adrian Klarenbach
Goście: Jarema Piekutowski ("Nowa Konfederacja"), Jakub Majmurek ("Krytyka Polityczna"), Bogumił Łoziński ("Gość Niedzielny")
Data emisji: 07.08.2020
REKLAMA
Godzina: 08.36
Polecane
REKLAMA