Powstanie komisja śledcza ws. afery taśmowej? Ast: Tusk trafił jak kulą w płot
- W swoim zacietrzewieniu Donald Tusk najwyraźniej uznał, że odgrzanie sprawy przyniesie mu korzyść polityczną. Rzucono oskarżenia, że taśmy zostały sprzedane Rosjanom, a PiS tym gra. Tymczasem gra Donald Tusk i to dosyć niezbornie, trafił jak kulą w płot - mówił w Polskim Radiu 24 Marek Ast (Prawo i Sprawiedliwość).
2022-10-20, 07:59
Prokuratura udostępniła protokoły procesowe dotyczące relacji Marcina W. - wspólnika Marka Falenty w tzw. aferze taśmowej. Marcin W. twierdzi, że wręczył Michałowi Tuskowi, synowi byłego premiera, reklamówkę, w której miało znajdować się 600 tys. euro w gotówce. Marcin W. to mężczyzna, na którego powołuje się w swojej ostatniej publikacji "Newsweek" oraz politycy opozycji, z Donaldem Tuskiem na czele. Lider PO domagał się nawet powołania komisji śledczej.
Gość Polskiego Radia 24 przypomniał, że osiem lat temu PiS wnosiło o powołanie komisji śledczej, ale cała PO była przeciw. - Nie sądzę, aby po ujawnieniu części zeznań z afery taśmowej Donald Tusk podtrzymywał swój wniosek o powołanie komisji. Natomiast sprawa powinna być wyjaśniona. Była w zainteresowaniu prokuratury, gdy rządziła PO. Być może zeznania dotyczące łapówki były niewygodne. Oczywiście nie przesądzamy, że doszło do wręczenia torby z Biedronki pełnej euro. Najwyraźniej uznano wtedy, że zeznania Marcina W. nie były na tyle wiarygodne, aby podjąć temat. W czasach naszych rządów prokuratura też nie podjęła tego wątku. Nasza wiedza wynika z opublikowanych zeznań. Reforma wymiaru sprawiedliwości nie jest jeszcze zakończona. Może być tak, że prokuratura obawia się występować z aktami oskarżenia i stawianiem zarzutów, bo w myśl doktryny Neumanna zawsze znajdzie się sąd, który zwolni polityków PO z odpowiedzialności - powiedział Marek Ast.
Dodał jednak, że podejrzenie łapówkarstwa na szczytach władzy musi być dokładnie prześwietlone. - Nie można pochopnie rzucać oskarżeń, szczególnie gdy jest tak ostry spór polityczny. Musi być 100-procentowa pewność w tej sprawie. W swoim zacietrzewieniu Donald Tusk najwyraźniej uznał, że odgrzanie sprawy przyniesie mu korzyść polityczną. Rzucono oskarżenia, że taśmy zostały sprzedane Rosjanom, a PiS tym gra. Tymczasem gra Donald Tusk i to dosyć niezbornie, trafił jak kulą w płot. Za czasów PO Polska była państwem z tektury, gdzie grasowały służby innych państw. Natomiast Tusk, jak pisał jeden z rosyjskich dzienników, był człowiekiem Moskwy w Warszawie - tłumaczył poseł PiS.
Tusk sugerował, że PO przegrała wybory przez nagrania. - Osiem lat rządów PO było ciągiem afer, to całkowita nieudolność, podniesienie wieku emerytalnego i protesty związkowców, strzelanie do górników. To spowodowało, że PO przegrała. Tusk zdawał sobie sprawę, że tak będzie i uciekł do Brukseli. Nagrania mogły stanowić kroplę, która przelała czarę goryczy - podsumował Ast.
REKLAMA
Posłuchaj
Według tygodnika "Newsweek" Marcin W. - wspólnik skazanego za zorganizowanie podsłuchów najważniejszych osób w państwie Marka Falenty - zeznał w śledztwie dotyczącym spółki, której współwłaścicielem był Falenta, że zanim taśmy nagrane w restauracji "Sowa i Przyjaciele" wstrząsnęły polską sceną polityczną, trafiły w rosyjskie ręce, a "prokuratura wszczyna śledztwo, ale unika wątku szpiegostwa" w tej sprawie. Po publikacji tygodnika Donald Tusk powiedział, że Rosjanie byli zainteresowani zmianą władzy w Polsce, a przynajmniej destabilizacją sytuacji politycznej.
Szef PO przekonywał, że tylko komisja śledcza, niezależna od ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, mogłaby wyjaśnić, na czym polega wpływ rosyjskich służb na energetyczną politykę PiS-u.
Więcej w nagraniu.
REKLAMA
* * *
Audycja: 24 pytania - Rozmowa poranka
Prowadzi: Stanisław Janecki
Gość: Marek Ast (Prawo i Sprawiedliwość)
REKLAMA
Data emisji: 20.10.2022
Godzina emisji: 7.10
PR24/jt/kor
REKLAMA