Historyk o Grudniu '70: komuniści wpadli w panikę. Naród wypowiedział im wojnę
- To było najgorsze rozwiązanie, dlatego że po strzałach do robotników zarówno w Gdyni, Gdańsku, Elblągu, Szczecinie, naród wypowiedział wojnę komunie. W tym momencie to naprawdę było wyczuwalne - mówił o masakrze na Wybrzeżu w 1970 roku dr Krzysztof Jabłonka, historyk.
2019-12-17, 11:49
Posłuchaj
Przypadająca dnia 17 grudnia rocznica "czarnego czwartku" jest okazją do wspomnienia i próby zrozumienia tych tragicznych wydarzeń. Grudzień 1970 roku, który przez komunistów był nazywany "wydarzeniami grudniowymi", a w rzeczywistości był masakrą robotników, odcisnął się wyraźnym piętnem na polskim narodzie. O dramacie na wybrzeżu mówił w Polskim Radiu 24 historyk dr Krzysztof Jabłonka.
Powiązany Artykuł
Prezydent: martyrologia Grudnia ’70 nie była daremna
Masakra na Wybrzeżu
Strajki na Wybrzeżu nazywane są także rewoltą, wtedy bowiem doszło wręcz do prawdziwego powstania. Najtragiczniejszym dniem tych wydarzeń był tzw. czarny czwartek. Do jadących rano do pracy robotników ze stoczni w Gdyni, wezwanych wcześniej przez wicepremiera Stanisława Kociołka, by wrócili do wykonywania obowiązków zawodowych, wojsko i milicja otworzyły ogień.
W tym dniu zginęło 16 osób, zaś symbolem wydarzeń stał się niesiony na drzwiach zabity Zbyszek Godlewski, który stał się inspiracją do powstania "Ballady o Janku Wiśniewskim". W sumie w tragicznych wydarzeniach zginęło co najmniej 44 osoby, ponad 1000 zostało rannych, a blisko 3000 aresztowano. Dr Krzysztof Jabłonka został zapytany o bezpośredniego odpowiedzialnego za rozkaz otwarcia ognia.
REKLAMA
- Nie wiadomo, kto wydał bezpośredni rozkaz. Oczywiście, że Gomułka musiał wiedzieć. On mógł w razie czego zapobiec. Decyzja się rozmydla, nie wiadomo za bardzo, kogo wtedy wypchnięto na pierwszy plan. Czy to minister tzw. obrony narodowej, czyli Wojciech Jaruzelski? Na przykład admirał Janczyszyn odmówił użycia marynarki wojennej. Przecież Gdańsk niepokorny miał być jeszcze zbombardowany z morza. Co byłoby chichotem historii, bo oni by strzelali spod Westerplatte - mówił historyk.
Dlaczego komuniści strzelali do robotników?
- Oni rzeczywiście wpadli w panikę. To było najgorsze dla nich rozwiązanie, dlatego że po strzałach do robotników zarówno w Gdyni, Gdańsku, Elblągu, Szczecinie, naród wypowiedział wojnę komunie. W tym momencie to naprawdę było wyczuwalne, taki ogromny dystans - mówił historyk.
>>> [CZYTAJ RÓWNIEŻ] Lewica chce wysokich emerytur dla b. esbeków. Historyk: to budzi zgorszenie
Podkreślił, że dotyczyło do wszystkich, także studentów jakim sam w tym okresie był. Podjął decyzję, by oddać się pracy nie dającej pozycji ani zarobków - zamiast zostać na uczelni, został nauczycielem. - Nawet za cenę codziennej mizerii i nędzy, jaką daje zawód nauczyciela. Ale daje wolność. I to była podstawowa kategoria wtedy. Być wolnym w niewolnym kraju. Za cenę właśnie tych poległych - mówił dr Krzysztof Jabłonka.
REKLAMA
Bilans rewolty
Historyk odniósł się także do podawanych oficjalnie danych dotyczących osób zabitych w tragedii. Władze komunistyczne mówiło o ok. 40 osobach. - Ja myślę, że zabitych było więcej, ale nie mogli podać powyżej 40, bo się potem ONZ mógł wtrącić. Były przecież ukrywane groby - podkreślił.
Dr Krzysztof Jabłonka dostrzegł też szczególne konsekwencje tego wydarzenia. Zaznaczył, że tak naprawdę była to rewolta, niekiedy nazywana ostatnim powstaniem niepodległościowym w Polsce.
>>> [ZOBACZ TAKŻE] Prof. Antoni Dudek: masakra w Gdyni była przełomem
- Protesty rozlały się na całe wybrzeże, a potem - 10 lat później - ogarnęły cały kraj. I w zasadzie pokazały światu, że świat robotniczy, to nie jest świat marksistowski, tylko wręcz odwrotnie - świat chrześcijański - stwierdził gość PR24.
REKLAMA
Zapraszamy do wysłuchania całej audycji.
* * *
Audycja: "Temat dnia/Gość PR24"
Prowadzi: Ryszard Gromadzki
Gość: dr Krzysztof Jabłonka, historyk
Data emisji: 17.12.2019
Godzina emisji: 10.33
jmo
REKLAMA