Czy sankcje gospodarcze zatrzymają Rosję? Paweł Lisicki tłumaczy
- Wprowadzone do tej pory sankcje nie osiągnęły tego efektu, który miałyby - nie doprowadzą do radykalnego osłabienia Rosji. Sankcje i blokady gospodarcze mogą mieć efekt tylko, gdy są połączone z daleko posuniętymi działaniami - stwierdził na antenie Polskiego Radia 24 Paweł Lisicki, redaktor naczelny tygodnika "Do Rzeczy".
2022-04-08, 13:50
Piąty pakiet unijnych sankcji wobec Rosji został ostatecznie zatwierdzony. Wczoraj wstępną zgodę na kolejne restrykcje dali ambasadorowie 27 państw członkowskich. Sankcje wejdą w życie wraz z publikacją w unijnym Dzienniku Urzędowym co ma nastąpić w ciągu kilkunastu godzin.
W kolejnym pakiecie sankcji jest embargo na import węgla z Rosji, ale zacznie obowiązywać z 4-miesięcznym opóźnieniem na prośbę Niemiec, być dać czas na wygaszenie obecnych kontraktów. Jest też pełne embargo na dostawy broni - na wniosek Polski zostały usunięte wszystkie wyjątki, które obowiązywały od 2014 roku po aneksji Krymu. Zapadła decyzja o pełnej blokadzie portów dla rosyjskich statków z wyłączeniem tych z żywnością i baryłkami ropy.
»ROSYJSKA INWAZJA NA UKRAINĘ - zobacz serwis specjalny«
Lepsza pomoc finansowa niż sankcje
Paweł Lisicki wyraził w audycji swój sceptyczny stosunek do sankcji gospodarczych jako skutecznego narzędzia do zatrzymania rosyjskiej agresji na Ukrainę. - Wprowadzone do tej pory sankcje nie osiągnęły tego efektu, który miałyby - nie doprowadzą do radykalnego osłabienia Rosji. Sankcje i blokady gospodarcze mogą mieć efekt tylko, gdy są połączone z daleko posuniętymi działaniami - uzasadnił.
REKLAMA
- Konieczną rzeczą powinno być wsparcie dla państw, które w największym stopniu udzielają pomocy humanitarnej np. Polska - podkreślił. - O ile trudno sobie wyobrazić, żeby przy pomocy samych sankcji gospodarczych zniszczyć Rosję, to można sobie wyobrazić, że przy pomocy odpowiednich środków finansowych można znacznie wzmocnić takie państwa jak Polska, które w oczywisty sposób są narażone na konsekwencje masowego napływu uchodźców wojennych z Ukrainy - tłumaczył Lisicki i przytoczył wyliczenia analityków banku PKO S.A., które wskazywały, że roczny koszt utrzymania grupy ukraińskich uchodźców w Polsce wynosi ok. 24 mld zł.
Gość audycji podkreślił, że w ramach Unii Europejskiej powinna w obecnej sytuacji nastąpił pewna "gradacja celów i wartości". - W oczywisty sposób czymś ważniejszym z perspektywy Unii Europejskiej powinna być pomoc państwu, które jest zaangażowane humanitarnie i chroni resztę państw unijnych przez masowym napływem uchodźców z terenów opanowanych przez wojnę, niż upominać się o to, co oni uważają za praworządność - powiedział redaktor naczelny tygodnika "Do Rzeczy".
- Masakra na dworcu w Kramatorsku. Rakiety spadły w tłum ludzi, dziesiątki zabitych [RELACJA]
- Opieszała pomoc Niemiec. "Die Welt": to kanclerz ocenia, co jest potrzebne Ukrainie, a co nie
- Kreml bierze odwet? Ambasador RP w Moskwie wezwany do rosyjskiego MSZ
Więcej w nagraniu rozmowy.
REKLAMA
Posłuchaj
***
Audycja: "Temat dnia/Gość PR24"
Prowadzący: Mirosław Skowron
Gość: Paweł Lisicki ("Do Reczy")
Data emisji: 08.04.2022
REKLAMA
Godzina: 13.06
st
Oglądaj całodobowy przekaz z Ukrainy w streamingu portalu PolskieRadio24.pl:
REKLAMA