Osiny. Eksplozja wojskowego drona. Ekspert: słaby punkt polskiej obrony powietrznej
Wojskowy dron eksplodował i rozbił się na Lubelszczyźnie. - Taki dron nie jest obiektem zainteresowania naszych radarów wczesnego ostrzegania - powiedział w Polskim Radiu 24 dr Łukasz Tolak, ekspert ds. bezpieczeństwa międzynarodowego z Uniwersytetu Civitas. Dodał, że podobne maszyny są masowo używane przez Rosjan.
2025-08-20, 15:40
Najważniejsze informacje w skrócie:
- Wojskowy dron przed eksplozją przeleciał nad Polską ok. 100 km
- Polska nie posiada pełnego pokrycia radiolokacyjnego, aby wykrywać takie obiekty - mówił dr Łukasz Tolak
- Ochrona przed dronami jest jednym ze słabszych elementów polskiego systemu obrony
Obiekt, który spadł i eksplodował pod Osinami w woj. lubelskim, to dron wojskowy, ale pozbawiony głowicy bojowej, najprawdopodobniej tzw. wabik - przekazało źródło zbliżone do resortu obrony, cytowane przez PAP. Nieznany obiekt w nocy z wtorku na środę spadł i eksplodował na polu kukurydzy. Osiny to miejscowość położona 70 kilometrów na południowy wschód od Warszawy, około 100 km od granicy z Białorusią i 120 km od granicy z Ukrainą.
Ekspert zauważył, że dron przeleciał nad terytorium Polski ok. 100 km, zanim spadł i eksplodował. Wskazał, że takie drony są bardzo trudne do wykrycia. - Jest to obiekt nisko lecący, o bardzo niewielkiej skutecznej powierzchni odbicia, który nie jest obiektem zainteresowania naszych radarów wczesnego ostrzegania, które są przeznaczone do innych celów - wyjaśnił. - Polska nie posiada w tej chwili i nie będzie posiadała prawdopodobnie w dającej się przewidzieć przyszłości pełnego pokrycia radiolokacyjnego związanego z wykrywaniem tego typu obiektów - podkreślił dr Łukasz Tolak.
Gość Polskiego Radia 24 zaznaczył, że szczególnie dozorowane z punktu widzenia wykrywania obiektów latających są obiekty infrastruktury krytycznej, ewentualnie oddziały wojskowe. - Pole kukurydzy nie jest specjalnie obiektem zainteresowania polskich sił powietrznych i taka sytuacja może mieć miejsce - powiedział o wojskowym dronie.
Jednocześnie ekspert wskazał, że Polska podejmuje wysiłki zmierzające do zdecydowanie lepszego wykrywania podobnych dronów. - Kupiliśmy w ostatnich dwóch latach samoloty wczesnego ostrzegania ze Szwecji - wyjaśnił. Zastrzegł jednak, że na wyposażeniu armii są tylko dwie takie maszyny i nie są one cały czas w powietrzu. Dodał, że realizowany jest też program BARBARA - aerostatów w systemie rozpoznania radiolokacyjnego, który planowo ma osiągnąć gotowość operacyjną w 2027 roku. Podkreślił, że jest to innowacja w skali europejskiej.
Ekspert: wabiki są szeroko stosowane
Dr Łukasz Tolak wyjaśnił, że wabiki dronowe są wykorzystywane do tego, by rozproszyć uwagę obrony przeciwlotniczej i zwiększyć szansę przebicia się właściwych dronów wyposażonych w głowice bojowe. - Rosjanie używają masowo tego typu systemów - zauważył.
Ekspert przyznał, że istnieje teoria, że wabik był elementem przygotowywanych na Białorusi wspólnych z Rosją manewrów Zapad. Dodał, że w takim przypadku "sprawdza się zdolność systemu obrony powietrznej państw NATO i Polski jako takiej do wykrywania tego typu obiektów" oraz procedury służb w sytuacji zagrożenia. - Może to być jedna z takich właśnie prób sprawdzenia, na ile jesteśmy gotowi do wykrywania tego typu obiektów - dodał.
Dodał, że w tej chwili system obrony powietrznej i system radiolokacyjny działa w reżimie pokojowym i jest podwyższany, gdy mamy np. informacje o zmasowanym ataku na cele w Ukrainie. - Podnoszone są samoloty, zapewne też samoloty wczesnego ostrzegania, by poprawić naszą świadomość sytuacyjną - wytłumaczył.
Ocenił, że w czasie wojny zdolności do wykrywania dronów będą zwiększone, ale przy dzisiejszym poziomie zaawansowania polskiej obrony powietrznej, obrona przeciwdronowa będzie jedną z tych słabszych.
Źródło: Polskie Radio 24
Prowadząca: Ewa Wasążnik
Opracowanie: Filip Ciszewski