Dlaczego Shahed nie został wykryty? Ekspert tłumaczy i przedstawia rozwiązanie
Wojskowy dron eksplodował i rozbił się na Lubelszczyźnie. - Aby zapewnić wykrywanie wzdłuż całej granicy nisko lecących dronów, radary musiałyby być rozstawione co 20-30 km - powiedział w Polskim Radiu 24 komandor Maksymilian Dura z Defence24.
2025-08-20, 18:20
Najważniejsze informacje w skrócie:
- MON potwierdził, że w Osinach spadł rosyjski dron wojskowy
- Komandor Maksymilian Dura postuluje niszczenie dronów jeszcze nad terytorium Ukrainy
- Ocenił, że Rosja sama daje pretekst do takiego działania
W nocy z wtorku na środę obiekt latający spadł i eksplodował na polu kukurydzy w okolicy miejscowości Osiny w powiecie łukowskim na Lubelszczyźnie. Na środowej konferencji prasowej Władysław Kosiniak-Kamysz przekazał, że "mamy do czynienia z prowokacją Federacji Rosyjskiej, z rosyjskim dronem". Wcześniej pojawiły się doniesienia, że był to najprawdopodobniej tzw. wabik, pozbawiony głowicy bojowej. Osiny to miejscowość położona 70 kilometrów na południowy wschód od Warszawy, około 100 km od granicy z Białorusią i 120 km od granicy z Ukrainą.
Gość Polskiego Radia 24 wskazał na zagraniczne pochodzenie drona. Jak wyjaśnił, Polska nie posiada takich maszyn. Dodał, że obiekt nie mógł zostać wystrzelony w Polsce, gdyż do tego potrzebna jest specjalna platforma.
Ekspert podkreślił, że wykrywanie takich obiektów lecących nisko jest bardzo trudne i w czasie pokoju niemożliwe. - Polska w czasie pokoju ma obowiązek utrzymywania stałego nadzoru nad całym terytorium polskim na wysokości 3000 metrów - wyjaśnił. Jak wyjaśnił, aby zapewnić wykrywanie wzdłuż całej granicy nisko lecących dronów, radary musiałyby być rozstawione co 20-30 km. - To jest technicznie niemożliwe w czasie pokoju, bo to jest kosztowne po prostu - stwierdził, wskazując, że polskie wojsko ma na wyposażeniu odpowiedni sprzęt.
"Zestrzeliwać jeszcze nad Ukrainą"
Gość Polskiego Radia 24 postulował zestrzeliwanie dronów jeszcze nad Ukrainą lub zastosowanie systemów walki radioelektronicznej. Wskazał, że zakłócanie prowadzone przez Ukrainę ma 50-proc. skuteczność i wiele dronów skręca nad Białoruś. - Rosjanie sami dają nam powód do tego, żeby to robić - argumentował.
Dura wskazał, że po udowodnieniu, że dron jest rosyjski, można stworzyć na terenie Ukrainy strefę o szerokości 30 km, w której każdy obiekt wlatujący, lecący w kierunku Polski, byłby zestrzeliwany przez polskie wojsko. - Jest to jedyny sposób na to, żeby nie dopuszczać do tego, aby drony wlatywały w nasze terytorium. - Drony rosyjskie w tej chwili wykorzystują nasze terytorium po to, żeby atakować Ukraińców od strony zachodniej - dodał.
Ekspert podkreślił, że teraz Rosjanie dali nam pretekst, aby zabezpieczyć terytorium w sposób "bardzo aktywny".
Źródło: Polskie Radio 24
Prowadząca: Ewa Wasążnik
Opracowanie: Filip Ciszewski