Tzw. "Lista Wildsteina". Wykaz, który odcisnął się w najnowszej historii Polski

Pojawienie się tzw. "Listy Wildsteina" było wydarzeniem, które wstrząsnęło Polską. 14 lat temu, 1 lutego 2005 roku, do internetu trafił spis z katalogu osobowego IPN. Zbiór zawierał ok. 240 tys. imion i nazwisk osób będących źródłami informacji służb bezpieczeństwa PRL. – Za to Bronisław Wildstein, tak naprawdę na żądanie "Gazety Wyborczej", został wyrzucony z pracy – powiedział dziennikarz Cezary Gmyz.

2019-02-01, 21:34

Tzw. "Lista Wildsteina". Wykaz, który odcisnął się w najnowszej historii Polski
Bronisław Wildstein. Foto: Polskieradio.pl

Posłuchaj

1.02.19 Cezary Gmyz: „Tzw. >>Lista Wildsteina<< obudziła bardzo duże zainteresowanie opinii publicznej (…)”.
+
Dodaj do playlisty

Dzień po tym, jak spis znalazł się w internecie, Wildstein został zwolniony z "Rzeczpospolitej". Pod redakcją dziennika zebrała się 200-osobowa grupa dziennikarzy i ludzi kultury, którzy protestowali przeciwko zwolnieniu publicysty.

– Bronisław Wildstein nie ujawnił tego na łamach swojej gazety, tylko przekazał kolegom dziennikarzom informację, że w czytelni Instytutu Pamięci Narodowej można przeglądać dane dotyczące tego, co zgromadziła Służba Bezpieczeństwa. Doprowadziło to do histerii "Gazetę Wyborczą". Opowiadano, że Bronisław Wildstein krzywdzi niewinnych ludzi przekazując tego typu dane dziennikarzom. Obrzydliwie zachowało się kierownictwo "Rzeczpospolitej", które zamiast stanąć w obronie swojego dziennikarza wykonującego obowiązki, tak naprawdę na żądanie "Gazety Wyborczej" wyrzuciło go z pracy – wspominał Cezary Gmyz, korespondent TVP w Berlinie.

Warszawska prokuratura zapowiedziała przeprowadzenie postępowania, które miało wyjaśnić, czy w związku z upublicznieniem spisu nie doszło do naruszenia ustawy o ochronie danych osobowych. Śledztwo zostało umorzone w lutym 2006 roku.

– Tzw. "Lista Wildsteina" była pierwszą bazą danych IPN, który zaczął digitalizować to, co znajdowało się na fiszkach. Były to same nazwiska bez określenia charakteru rejestracji, czy była to rejestracja tajnego współpracownika czy tzw. figuranta. Dzięki postawie "Gazety Wyborczej", co można nazwać błogosławioną winą, bardzo wiele osób dowiedziało się, że można przeszukiwać archiwum IPN za pomocą środków pozwalających na szybsze zapoznawanie się z potrzebnymi informacjami - dodał rozmówca Polskiego Radia 24.

REKLAMA

Ponadto w audycji Cezary Gmyz mówił również o skutkach, jakie wywołała tzw. "Lista Wildesteina".

Audycję "W Gruncie Rzeczy" prowadził Rafał Dudkiewicz.

Polskie Radio 24/db

------------------------------

REKLAMA

Data emisji: 1.02.2019

Godzina emisji: 20.06

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej