Rozmowy o dystrybucji węgla trwają z ponad 600 gminami. Wiceminister aktywów państwowych potwierdza

2022-10-27, 12:01

Rozmowy o dystrybucji węgla trwają z ponad 600 gminami. Wiceminister aktywów państwowych potwierdza
Gminy sygnalizują, że zapotrzebowanie jest mniejsze niż się wszyscy spodziewali. Na dziś wolumeny węgla, które trafiają do punktów odbioru, są dużo wyższe niż obecne zapotrzebowanie.Foto: Shutterstock/Monika Gruszewicz

- Jeszcze przed procedowaniem ustawy umożliwiającej dystrybucję węgla przez samorządy, zainteresowanie programem wyraziło ponad tysiąc samorządów. Obecnie trwają rozmowy z ponad 600 gminami. Program będzie w zasadzie powszechny - powiedział w Sejmie wiceminister aktywów państwowych Karol Rabenda.

Na mocy procedowanych w parlamencie przepisów, gminy oraz spółki i związki gminne będą mogły kupować węgiel od importerów po 1,5 tys. zł za tonę, by następnie sprzedawać go mieszkańcom po nie więcej niż 2 tys. zł za tonę. W środę podczas prac senackich zgłoszono poprawki do ustawy.

Odpowiadając w czwartek w Sejmie na pytanie posłów PiS, wiceminister Rabenda ocenił, że odzew samorządów odnośnie możliwości dystrybucji węgla jest znaczący i pozytywny.

- Po pierwszych informacjach, że będzie taka ustawa, ponad tysiąc gmin zgłosiło się, że jeśli zapisy będą dla nich odpowiednie, to wezmą w tym udział. Po pierwszym rozeznaniu wśród samorządowców, którzy już są gotowi nawiązać współpracę, jesteśmy w trakcie kontaktowania się z około 600 gminami - poinformował wiceszef MAP.

"Program będzie powszechny"

- Spotkania z samorządowcami, w których brałem udział, wskazują, że ten program będzie w zasadzie powszechny - dodał wiceminister, przypominając, iż ustawa przewiduje kilka możliwych modeli dystrybucji węgla przez samorządy: "nie tylko bezpośrednio przez gminę, ale także np. poprzez gminę sąsiednią czy współpracę z działającą w gminie firmą lub firmami. Wachlarz możliwości dla gminy jest szeroki" - ocenił Rabenda.

Podkreślił, że program był konsultowany m.in. z korporacjami samorządowymi, czego efektem są niektóre poprawki do ustawy.

- Nie jest prawdą to, że samorządy nie chcą brać udziału w tej dystrybucji (…). Mogę z całą pewnością powiedzieć, że mimo różnych trudności związanych z sytuacją ogólną - bo mamy sytuację wojenną za granicą i kryzys energetyczny - stosunek samorządów do proponowanej ustawy jest pozytywny - powiedział w Sejmie wiceminister aktywów.

Szczegóły ustawy

Zgodnie z procedowaną w parlamencie ustawą, w zakupach węgla po preferencyjnej cenie ma przysługiwać limit 3 ton opału na gospodarstwo, w tym 1,5 tony do końca tego roku i kolejne 1,5 tony do końca kwietnia przyszłego roku. Aby kupić węgiel od samorządu, mieszkańcy będą składali do gminy wniosek o zakup preferencyjny. Rozwiązanie będzie dostępne dla osób, które są uprawnione do dodatku węglowego.

Spółkami, które mogą sprzedawać węgiel samorządom po cenach preferencyjnych, są PGE Paliwa i Węglokoks. Gmina będzie mogła prowadzić dystrybucję węgla poprzez: własne jednostki organizacyjne, wybrane spółki, np. komunalne, umowę ze składem węgla, umowę z inną gminą. Gminy, które kupiły węgiel do sprzedaży przed wejściem w życie nowych przepisów, będą mogły wnioskować o zwrot różnicy w cenie.

Jak podano podczas drugiego czytania ustawy w Sejmie, szacuje się, że z zakupu węgla z importu po preferencyjnych cenach może skorzystać od 3,6 mln do 3,84 mln gospodarstw domowych, które mogą kupić łącznie ok. 5 mln ton paliwa. Koszt tego rozwiązania to ok. 4 mld zł netto; środki mają pochodzić z Funduszu Przeciwdziałania COVID-19.

W środę podczas prac senackich zgłoszono szereg poprawek do ustawy o dystrybucji węgla przez gminy. Zaproponowano m.in., by miejsce składowania węgla nie mogło być oddalone od kupującej gminy o więcej niż 100 km. Część poprawek, które mają poparcie rządu, dotyczy dodatku węglowego.

Odpowiadając w czwartek na pytania posłów PiS wiceminister Rabenda zapewnił, że importowany do Polski węgiel jest sprowadzany za pośrednictwem sprawdzonych światowych dostawców, a jego parametry, jakość i certyfikaty są sprawdzane - nie było reklamacji z ciepłowni czy samorządów, do których już trafił taki węgiel.

Pytany o przyczyny, które spowodowały konieczność importu węgla z Rosji, a po wprowadzeniu embarga na rosyjski węgiel - importu z innych kierunków, Karol Rabenda ocenił, iż był to efekt zmniejszania krajowego wydobycia węgla. Jak mówił, od 2007 roku zmniejszyło się ono o 18 mln ton.

PiS zastopował zamykanie kopalń

- Podczas rządów PiS zastopowaliśmy proces zamykania kopalni i zmniejszania wydobycia. W czasach rządów PO to wydobycie znacznie spadło, więc rynek gospodarstw domowych, który potrzebował węgla, został osierocony - i w to miejsce w znacznym stopniu wszedł węgiel rosyjski, który importowały spółki prywatne. Stworzyły one w zasadzie nową sieć, która opanowała większość kraju jeśli chodzi o dostarczanie węgla. Wcześniej on był w większej mierze pochodzenia krajowego - tłumaczył w czwartek w Sejmie wiceminister aktywów.

Obecnie węgiel rosyjski zastępowany jest surowcem importowanym m.in. z Kolumbii, RPA i innych kierunków. - Myślę, że proces, który rozpoczęliśmy w tym roku, będzie mógł zostać u nas w Polsce na następne lata. Nawet jeśli skończyłaby się wojna na Ukrainie, nawet jeśliby reżim Putina upadł i zdecydowalibyśmy się zdjęcie sankcji, myślę, że będziemy w znacznym stopniu zdywersyfikowani jeśli chodzi o dostępność dla Polaków węgla z innych kierunków - powiedział Rabenda.

- Nasze spółki w pewnym sensie już wyspecjalizowały się na tych kierunkach i będziemy mogli, jeśli będzie taka potrzeba, importować węgiel nie tylko z krajów, które są blisko nas, ale też z takich krajów jak Kolumbia czy RPA - podsumował wiceminister aktywów państwowych.

Czytaj także:

PAP/IAR/PR24.pl/mk

Polecane

Wróć do strony głównej