Zwolnienie w sektorze bankowym: dlaczego banki pozbywają się pracowników?
Czarne chmury zebrały się nad pracownikami sektora bankowego w Polsce. Szykują się gigantyczne zwolnienia. Powodem są nie tylko fuzje.
2015-03-09, 08:24
W ostatnich miesiącach, jeśli mówiono o bankach, to głównie w kontekście kredytów we frankach. Czy te odbiją się nie tylko na kieszeniach frankowiczów, ale też banków, które udzielały kredytów w szwajcarskiej walucie?
– Jeśli weźmiemy pod uwagę, że w zeszłym roku sektor bankowy miał 15 mld zł zysku, a kurs franka będzie oscylował w okolicach ok. 3,90 zł, LIBOR będzie obniżony, to banki nie będą tracić – twierdzi dr Przemysław Kuk z Narodowego Banku Polskiego.
W jego opinii, jeśli banki będą decydowały się na szukanie oszczędności i cięcia etatów, to z zupełnie innych powodów, niż frank szwajcarski.
– Prędzej stanie się to przez obniżone stopy procentowe czy niższe opłaty za karty płatnicze, a także przez rozwój bankowości elektronicznej i otwieranie placówek typu smart – wyjaśnia. – W tym momencie sytuacja banków jest bardzo dobra, mają zyski i wszystko wskazuje na to, że tak będzie przez dłuższy czas – dodaje.
Żeby jednak te dobre wyniki utrzymać, banki nie wahają się zwalniać. Zupełnie niedawno, bo 4 marca, bank PKO BP ogłosił, że jeszcze w tym roku zwolni nawet 1065 osób. Z kolei w wyniku fuzji banku BGŻ i BNP Paribas, z pracą pożegna się ok. 1,8 tys. osób.
REKLAMA
Doświadczenia ostatnich lat pokazały, że bankowe fuzje to bankowe zwolnienia – kiedy w 2007 r. Pekao przejmował BPH, pracę straciło 2,5 tys. osób. Przejęcie w 2010 r. BZ WBK przez Santandera zakończyło się likwidacją 500 etatów. Wchłonięcie przez Getin Bank DnB Nord - 650 wypowiedzeń, a połączenie banków Raiffeisen i Polbank (dziś Raiffeisen Polbank) skutkuje zwolnieniem 800 osób.
Fuzje to jednak nie jedyny powód zmiany liczby pracowników w sektorze. Przykładowo w latach 2007-2009 banki inwestowały w sieć dystrybucji kredytów mieszkaniowych i zwiększały wówczas zatrudnienie. Wprowadzenie nowych regulacji w zakresie udzielania kredytów mieszkaniowych i wycofanie kredytów w walutach pociągnęły za sobą konieczność restrukturyzacji sieci i zatrudnienia.
Inną kwestią jest rozwój bankowości mobilnej. Polacy coraz rzadziej odwiedzają bankowe oddziały, żeby załatwić swoje sprawy – 12,5 mln z nich korzysta aktywnie z bankowości internetowej, 3,5 mln z bankowości mobilnej.
W związku z tym, banki restrukturyzują swoje placówki – zamieniają oddziały na mniejsze, przenoszą je do sieci handlowych albo zupełnie likwidują. Tak też jest w przypadku ING, gdzie jednak mimo zmian, w całej grupie od dziesięciu lat liczba pracowników jest na stałym poziomie i wynosi ponad 8 tys. osób.
– Nie zwalniamy, ale też nie zatrudniamy nowych osób. Mamy trzy razy więcej klientów, ale dzięki rozwiązaniom technologicznym jesteśmy w stanie ich obsłużyć przy takiej samej obsadzie. Wcześniej większa liczba klientów skutkowałaby koniecznością zwiększenia etatów – mówi Piotr Uraza z ING. – Oczywiście nastąpiły pewne przesunięcia wewnątrz struktury, szczególnie w przypadku osób, które były związane z bezpośrednią, powiedzmy „manualną” obsługa klienta, ale nie było zwolnień – dodaje.
REKLAMA
Inną kwestią są otwierane przez banki placówki typu smart. Kiedy w 2013 r. Citi Handlowy jako pierwszy bank w Polsce wystartował z nowoczesnymi placówkami, w których człowiek do obsługi nie był już potrzebny, z pracą w banku pożegnało się ok. 800 osób.
Przyczyną zwolnień (ale też tworzeniem nowych miejsc pracy) bywa zmiana strategii. Przykładowo wspomniany już Citi Handlowy zaczął adresować swoją ofertę w obszarze bankowości detalicznej do klientów zamożnych, w związku z czym potrzebuje specjalistów.
– Mamy za sobą otwarcie pierwszego Smart Citigold Hub w Gdańsku, a w planach konsekwentny rozwój i otwarcie placówek w największych miastach. Doradztwo w oddziałach odbywa się w tego typu placówkach przy wsparciu ekspertów z wielu dziedzin: doradztwa inwestycyjnego czy rynku obligacji, maklerów i menedżerów inwestycyjnych. Do pracy w bankowości detalicznej poszukiwani są zatem wysoko wykwalifikowani doradcy bankowości prywatnej – mówi Beata Jaźwiec, szef pionu zarządzania kadrami w Citi Handlowy.
W wyniku wszystkich czynników związanych z przeobrażeniami na rynku banki potrzebują pracowników o innych umiejętnościach. Najbardziej cierpią na tym osoby, które do tej pory obsługiwały klientów w bankowych okienkach.
– Coraz więcej banków wykorzystuje w swojej działalności produkty IT, więc siły sprzedaży mocno się skurczyły. Jeśli kiedyś w bankowych okienkach potrzebnych było dwanaście osób, dziś może się okazać, że potrzebne są tylko dwie – mówi Sebastian Sala, menedżer Antal Banking & Insurance. – Z drugiej strony w bankowości rośnie zapotrzebowanie na specjalistów IT, na osoby związane z rozwojem produktu, marketingiem, zarządzaniem sprzedażą oraz na usługi kontraktorów, którzy jako zewnętrzni specjaliści będą realizować konkretne zadania dla pracodawcy.
REKLAMA
Mimo że banki nie tylko zwalniają, ale też zatrudniają, kadry w bankowości od kilku lat wyraźnie się kurczą. Jak wynika z danych KNF, na koniec 2011 r. w sektorze bankowym było zatrudnionych 104 tys. 446 pracowników, na koniec 2012 r. pracowało już 102 tys. 307 osób, na koniec 2013 r. zatrudnionych w sektorze było 101 tys. 838 osób, a na koniec 2014 r. – 99 tys. 672 osoby. Jak można się spodziewać, w przyszłym roku liczba ta również spadnie.
Jolanta Miśków
REKLAMA