Polak potrafi, czyli jak drukarki 3D znad Wisły podbijają świat

W dziedzinie druku 3D polskie firmy prowadzą działalność innowacyjną i konkurują z producentami światowymi. O Zortraksie głośno zrobiło się dopiero po podpisaniu kontraktu na dostawę drukarek dla Della.

2015-11-29, 20:20

Polak potrafi, czyli jak drukarki 3D znad Wisły podbijają świat
Drukarka 3D. Foto: Pixabay

Zortrax. Wyrazista, wpadająca w ucho nazwa, budząca skojarzenia z literaturą i filmem SF, robotami i sztuczną inteligencją. I nie ma w tym żadnego przypadku.

- Jest tak samo unikatowa i niepowtarzalna jak produkty. Chcieliśmy, żeby była jedyna w swoim rodzaju i oddawała charakter drukarek 3D, które z założenia są maszynami bardzo zaawansowanymi technologicznie, dosyć tajemniczymi - komentuje Rafał Tomasiak, CEO Zortraksu.

Nazwa to, rzecz jasna, nie wszystko. Do sukcesu potrzeba koncepcji, biznesplanu, produktu, finansowania i marketingu. I miejsca na rynku. Zortrax poukładał elementy tych puzzli w całość, a koncepcja brzmi banalnie: drukarka zapewniająca wysoką jakość, niedroga, a przy tym łatwa w obsłudze.

To, co oczywiste, na rynku drukarek 3D wcale nie jest proste. Ale założyciele olsztyńskiej firmy mieli wizję i doświadczenie: Rafał Tomasiak i Marcin Olchanowski, który dziś jako CTO (Chief Technology Officer) czuwa nad produkcją drukarek w azjatyckim biurze, znali się na programowaniu i prowadzili sklep internetowy z częściami do drukarek tradycyjnych pracujących na licencji open source. Fundamenty były, a inspirację przyniosły targi Science and Technology w Hongkongu. Tam pierwszy raz zobaczyli drukarkę 3D. Kupili egzemplarz do samodzielnego złożenia; miesiąc zabrało uruchomienie urządzenia. To było doświadczenie, ale także kolejna inspiracja.

REKLAMA

Nie rób tego sam

- Prace nad własną drukarką 3D toczyły się równolegle z prowadzeniem sklepu, jednak celem, który nam przyświecał, było stworzenie kompletnego środowiska druku 3D, które pozwoliłoby całkowicie odciąć się od otwartych rozwiązań - wspomina szef Zortraksu.

W dużym stopniu na koncepcję drukarek 3D wpłynęły doświadczenia partnerów z okresu sprzedaży drukarek na licencji open source. - Szybko zdaliśmy sobie sprawę, że o ile idea jest szczytna, to profesjonalni użytkownicy potrzebują gotowych rozwiązań. Żaden przedsiębiorca nie będzie poświęcał kilku dni na własnoręczne składanie i kalibrowanie drukarki - to skomplikowany proces wymagający wiedzy i odpowiednich umiejętności - wyjaśnia Tomasiak.

Tak narodził się pomysł na drukarkę 3D o profesjonalnej jakości, która będzie maksymalnie przyjazna dla końcowego użytkownika, a dalej na ekostystem, który nie będzie nastręczał trudności klientom i zapewni bardzo wysoką jakość wydruków.

Tomasiak podkreśla też, że do najważniejszych elementów, na które zwracają uwagę klienci, należy precyzja wymiarowa, a więc dokładne odwzorowanie trójwymiarowego projektu w rzeczywistości oraz powtarzalność wydruków. Ważna jest również niezawodność samych drukarek.

REKLAMA

I takich zasad skrupulatnie przestrzegali założyciele Zortraksu. Dziś zaczynają zbierać pierwsze owoce własnego pomysłu i świetnie radzą sobie na konkurencyjnym rynku (tylko w Polsce mamy kilku liczących się w branży producentów). Bo chociaż pierwsze egzemplarze drukarek 3D powstawały już 30 lat temu, a od 20 lat firma Wohlers Associates monitoruje cały rynek, boom na takie urządzenia zaczął się kilka lat temu. Z jednej strony padły bariery technologiczne i produkcyjne, a dzięki temu spadły ceny urządzeń, z drugiej - przemysł i projektanci zaczęli doceniać przydatność druku 3D pozwalającego na szybkie tworzenie prototypów czy trójwymiarowych modeli.

Włącz i drukuj

Drukarka 3D może być urządzeniem profesjonalnym lub "składakiem" do samodzielnego montażu; inny podział to drukarki desktopowe i większe - przemysłowe. Pierwsze to domena projektantów, inżynierów i architektów, z drugich korzystają zakłady przemysłowe.

- Zdarza się też, że przemysł korzysta z desktopowych drukarek 3D. Nasze drukarki M200 pracują np. w Wojskowych Zakładach Lotniczych nr 2 w Bydgoszczy, gdzie służą do prototypowania części do samolotów zarówno wojskowych, jak i cywilnych - komentuje Rafał Tomasiak.

Inny podział bierze pod uwagę stosowane w drukarkach technologie. Najbardziej dostępna i zarazem najtańsza jest obecnie technologia FDM polegająca na drukowaniu ze stopionego materiału i łączeniu go warstwa po warstwie w kształt zaprojektowanego wcześniej przedmiotu. FDM świetnie spisuje się w prototypowaniu, projektowaniu i produkcji krótkoseryjnej. W druku stosuje się termoplastyczne tworzywa o różnych kolorach i właściwościach. Segment materiałów do druku nieustannie się rozwija.

REKLAMA

- Sami stale pracujemy nad poszerzeniem ich oferty. Do drukarki Zortrax M200 dostępny jest m.in. materiał Z-GLASS, z którego można tworzyć modele przepuszczające światło, zwiększając możliwe zastosowania - przekonuje Rafał Tomasiak.

Uważa też, że do najciekawszych pomysłów należą zastosowania druku 3D w medycynie. Ta forma tzw. produkcji przyrostowej umożliwi np. tworzenie protez dopasowanych indywidualnie do pacjenta. Na razie barierą są wysokie koszty druku, ale w miarę postępu technicznego takie zastosowania mogą stać się powszechne. Wciąż opracowuje się nowe metody drukowania i nowe materiały. Także w Zortraksie.

Podbój rynku zaczyna się od pierwszego produktu. Prace nad drukarką zaczęły się w 2011 r. i od tego czasu rynek, zdaniem Tomasiaka, nie zmienił się znacząco. Firmy, które wówczas miały wiodącą rolę w światowym rynku, nadal ją odgrywają. - A my staramy się je wyprzedzić i to z coraz lepszym skutkiem - komentuje.

W ciągu kilku lat polska firma rozwinęła sprzedaż i oferuje model M200 w 53 krajach, działając w niszy: niewiele jest firm oferujących kompletne i łatwe w obsłudze rozwiązania o profesjonalnej jakości.

REKLAMA

Zortrax na miejsce produkcji wybrał Chiny, ale technologie są własnością firmy. Interes firmy zabezpieczają liczne patenty na poszczególne rozwiązania bądź elementy tworzące urządzenie.

- Produkt jest w stu procentach polski ze względu na fakt, że w Polsce koncentruje się cała myśl technologiczna - podkreśla szef firmy. Tak robią światowi giganci: produkcja tam, gdzie jest najbardziej opłacalna, ale rozwiązania i patenty własne.

Założyciele firmy nie ograniczyli się do urządzenia. Wspólnie zaprojektowali drukarkę, Marcin Olchanowski opracowywał autorskie oprogramowanie Z-Suite. Innymi słowy: klient otrzymuje drukarkę z całym "ekosystemem" (oprogramowanie i materiały do druku). Drukarki Zortarksu, jak przekonuje Tomasiak, wystarczy wyjąć z pudełka i podłączyć do prądu, by rozpocząć pracę.

Trudne słowo crowdfunding?

Firmy technologiczne nie rodzą się na kamieniu. Początki były najtrudniejsze - doświadczenie i związany z nim spokój przychodzą z czasem.

REKLAMA

- Wówczas wyzwaniem były sprawy zupełnie dziś dla nas oczywiste, jak chociażby koordynacja produkcji pierwszej partii drukarek dla osób, które wsparły nas na Kickstarterze - wspomina Tomasiak.

Kickstarter był z jednej strony wyzwaniem, z drugiej - jednym z kamieni milowych w rozwoju Zortraksu. Dzięki kampanii crowdfundingowej spółka zdobyła środki na produkcję. Choć taka forma finansowania dwa lata temu nie była jeszcze rozpowszechniona wśród polskich start-upów (do dziś niewiele firm korzysta z takiego wsparcia), w przypadku Zortraksu zakończyła się pełnym sukcesem: zamiast oczekiwanych 100 tys., spółka zebrała 180 tys. dolarów.

- Kampania na platformie crowdfundingowej poza środkami na produkcję pierwszej partii sprzętu pozwoliła nam również poznać oczekiwania naszych przyszłych klientów, czyli osób korzystających w codziennej pracy z druku 3D - informuje Rafał Tomasiak. - Od początku postawiliśmy sobie również jasny cel - dostarczania rozwiązań dla profesjonalistów i tej strategii trzymamy się przez cały czas. Jeszcze w tym roku zaprezentujemy kolejne urządzenia wpisujące się w tę wizję.

Kickstarter dał firmie impuls do rozwoju i spowodował wzrost zainteresowania inwestorów, którzy zauważyli, że producent drukarek 3D może stać się kurą znoszącą złote jajka. Ale właściciele wybrali inną drogę.

REKLAMA

- Pragnęliśmy pozostać niezależni i rozwijać firmę zgodnie z własną wizją. Dlatego w styczniu 2014 r. przeprowadziliśmy emisję obligacji prywatnych, z której pozyskaliśmy 1,2 mln złotych - przypomina Tomasiak.

To był dopiero początek strumienia pieniędzy na inwestycje. Kolejna emisja, tym razem obligacji publicznych, przyniosła pięć mln zł, a niedługo później w ramach Zortrax przekształcił się w spółkę akcyjną i w ramach preIPO zdobył kolejne pięć milionów. Akcje kupowali przede wszystkim obligatariusze. W pierwszym kwartale przyszłego roku spółka planuje debiut giełdowy.

Zdobycie kilkunastu milionów złotych przez tak młode przedsiębiorstwo i w tak krótkim okresie oznacza jedno: inwestorzy uznali, że spółka jest skazana na sukces i wycenili ją wysoko. Oszacowali ryzyko i wyłożyli pieniądze z nadzieją na przyszły zysk.

Co przemawia za Zortraksem? Z pewnością solidny, doceniony przez użytkowników produkt oraz kontrakt na dostawę drukarek 3D podpisany z Dellem. To pionierskie zamówienie komentowała światowa prasa branżowa. Duże znaczenie miał też Kickstarter, który przyniósł nie tylko pierwsze pieniądze, ale także rekomendację i wiarygodność.

REKLAMA

Społeczność na Kickstarterze to tzw. early adopters - ludzie otwarci na nowinki technologiczne, na co dzień stykający się z nimi i w efekcie mający nosa do produktów rokujących na przyszłość.

- Na każdym etapie donatorzy muszą czuć, że osoby zabiegające o ich wsparcie nie tylko realizują swoje obietnice, ale również na bieżąco o nich informują. Takie podejście buduje z nimi relacje - mówi Rafał Tomasiak. Wyniki finansowe potwierdzają, że optymizm jest uzasadniony (zob. wykres).

Przyszłość, czyli profesjonaliści

Pozyskane fundusze spółka przeznaczy na rozwój produktów - już istniejących i przyszłych. W dużej mierze na komercjalizację najnowszej drukarki Inventure. Zaprezentowane w maju urządzenie wzbudziło ogromne zainteresowanie klientów i partnerów firmy. Nic dziwnego - poprzedni model M200 z roku 2013 został obsypany nagrodami i wyróżnieniami przyznawanymi przez media, ekspertów i użytkowników. A opinia tych ostatnich jest dla polskiego producenta szczególnie ważna.

Największa społeczność na świecie skupiona wokół druku 3D - 3DHubs. com - uznała polską drukarkę za najlepsze urządzenie desktopowe, a także najlepszą drukarką 3D typu plug and play. Do dzisiaj w rankingach 3DHubs model M200 należy do najbardziej popularnych produktów. Inventure ma być nowym przełomem...

REKLAMA

Media zachwycają się drukiem 3D, wciąż pojawiają się przykłady nowych zastosowań - od wydrukowania... pistoletu do produkcji baterii. Jednak założenie, że drukarki 3D znajdą się w każdym domu, to - przynajmniej na razie - przesada. Druk 3D to technologia dla profesjonalistów - inżynierów, architektów czy projektantów. Technologia ta pozwala pracować szybciej i efektywniej, a także lepiej optymalizować koszty związane z projektowaniem i prototypowaniem. Po druk 3D sięga m.in. branża motoryzacyjna, pojawiają się zastosowania w medycynie, urządzenia służą edukacji.

- Sądzimy, że drukarki 3D pozostaną jednak głównie domeną profesjonalistów, natomiast coraz więcej z nich będzie mogło sobie na nie pozwolić - uważa szef Zortraksu.

Firma działa na rynku, na którym wzrosty są nawet trzycyfrowe. Według danych firmy analitycznej Context sprzedaż urządzeń 3D w I kw. tego roku była ponaddwukrotnie większa niż rok wcześniej w tym samym czasie - wzrost w segmencie drukarek kosztujących mniej niż 5 tys. dolarów (tu jest właśnie polska firma) wyniósł 114 proc.

Na rynku pojawia się coraz więcej marek i modeli. Liderem wzrostów są Stany Zjednoczone, za nimi postępuje Europa Zachodnia, choć ze wzrostem trzykrotnie mniejszym. Drukarki na potęgę kupują też azjatyckie tygrysy.

REKLAMA

Najwięksi producenci to XYZPrinting (model Da Vinci), 3D Systems (model Cube/Cubify), M3D (model Micro), Stratasys (drukarka MakerBot) i Ultimaker. Wszystkie polskie firmy, tak jak Zortrax, są nastawione na rynek międzynarodowy - w Polsce wielkiego zapotrzebowania wciąż nie ma, choć rośnie grono nabywców.

Firma Canalys prognozuje, że w 2018 r. wartość rynku sięgnie 16,2 mld dol. Według analityków spółki w 2013 r. rynek wyceniono na 2,5 mld dol. Tempo wzrostu we wszystkich segmentach cenowych to ok. 46 proc. rocznie. A to oznacza średnie tempo wzrostu na poziomie niemal 48 proc. rocznie. Z kolei Gartner rynek w w oszacował na 56 tys. sprzedanych urządzeń, a w roku 2014 na około 100 tys. urządzeń.

Wohlers Associates wartość całego światowego rynku produkcji przyrostowej (czyli realnie druku 3D) ocenia na 4,1 mld dol., przy czym roczny wzrost wartości przekroczył miliard dolarów. Firma podkreśla, że na rynku działa 49 producentów drukarek przemysłowych. Producentów urządzeń desktopowych jest znacznie więcej.

Ekipa znad Wisły

Zortrax w Polsce jest liderem, ale nie działa na pustyni. Wręcz przeciwnie, mamy się czym pochwalić. Wrocławski ZMorph opracował drukarkę, w której można jako materiał zastosować plastik, glinę czy czekoladę, a urządzenie przekształcić w minifrezarkę.

REKLAMA

Gliwicki 3DGence działa od niedawna, ale zaproponował innowacyjne urządzenie z unikatowymi rozwiązaniami jak autokompensacja i autokalibracja stołu roboczego czy wymienne głowice drukujące (zgłoszone patenty).

Na rynku radzą sobie tacy producenci jak 3D Printers, DDDBot, Monkeyfab i 3Novatica założone przez polskich konstruktorów i dysponujące autorskimi rozwiązaniami. Udział polskich firm w rynku druku 3D to ok. 10 proc. - sporo jak na firmy rozwijające się od podstaw, organicznie i bez publicznego wsparcia. A może być jeszcze lepiej, skoro cały biznes rozwijają fachowcy z otwartymi głowami i bez kompleksów.

 

Nad Wisłą rynek wciąż jest niewielki, brakuje wiedzy o możliwościach druku 3D. Zortrax stara się edukować krajowych przedsiębiorców, pokazując zastosowania i korzyści płynące z rozwiązań 3D. Spółka zatrudnia już ok. 150 osób i działa zgodnie z wizją wypełniania niszy rynkowej, jaką są drukarki 3D dla przedsiębiorstw. Właściciele dbają też o to, by nie utracić kontroli nad firmą, którą traktują jako autorski projekt i zamierzają konsekwentnie rozwijać. Granic ich ambicji nie wyznacza rola lidera branży druku 3D w Polsce - celują w pozycję poważnego gracza na światowych rynkach.

REKLAMA

Wojciech Kwinta

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej