Amerykańska ropa dla Lotosu już w Polsce. Pierwsza historyczna dostawa do gdańskiej rafinerii
Dziś wczesnym rankiem do gdańskiego portu wpłynął tankowiec z ładunkiem blisko 100 tysięcy ton amerykańskiej ropy przeznaczonej dla Grupy Lotos. To pierwsza, historyczna dostawa dla gdańskiej rafinerii surowca z USA. Tym samym firma otwiera się na nowy kierunek dostaw i stawia kolejny krok na drodze ku dywersyfikacji struktury zaopatrzenia.
2017-11-09, 13:01
Posłuchaj
Grupa Lotos od dłuższego czasu uchodzi za prymusa w zakresie dywersyfikacji dostaw ropy. Już w minionym roku, aż 1/4 surowca, którą przerobiła gdańska rafineria nie pochodziła z Rosji. Był to ropa m.in z Bliskiego Wschodu, rejonu Morza Północnego, Nigerii oraz Kanady. Teraz do tego grona dołączają Stany Zjednoczone. Jak mówi doktor Maciej Sokołowski, na razie ma to jednak wymiar symboliczny, bo nadal dostawa jest mała w porównaniu z tym, co kupujemy od Rosji. - Ale kropla drąży skałę - dodał.
Podobnego zdania jest doktor Jakub Bogucki, analityk rynku paliw z portalu e-petrol.pl, który wskazuje jednocześnie, że takie jednorazowe dostawy mogą być konkurencyjne cenowo i być cennym uzupełnieniem potrzeb polskich rafinerii.
Silniejsza pozycja negocjacyjna dzięki dywersyfikacji
REKLAMA
Według doktora Macieja Sokołowskiego, amerykańska ropa może być także cennym argumentem w negocjacjach z Rosjanami dotyczącymi ceny ich surowca, który jest dostarczany do naszych rafinerii. Jak mówił, mogą one być podstawą do dyskusji na temat średniookresowych dostaw ropy do Polski i poszukiwania szerszych perspektyw dostaw.
Docelowy model zróżnicowania źródeł dostaw Grupy Lotos zamyka się w haśle: trzy razy 25 plus 25. Spółka - jak mówił na antenie radiowej Jedynki, jej prezes Marcin Jastrzębski - chce kupować po jednej czwartej swojego zapotrzebowania na ropę z trzech różnych kierunków w ramach kontraktów terminowych, a ostatnie 25 proc. uzupełniałaby kontraktami jednorazowymi. Ameryka ma być jednym z 3 głównych kierunków. Marcin Jastrzębski deklaruje, że spółka chce wykorzystać nadpodaż ropy rynku amerykańskim. Jak wyjaśnia, teraz firma we współpracy z partnerami zza oceanu szuka takich mieszanek ropy, które będą gwarantować największy możliwy wzrost przychodów, bo taki jest też cel dywersyfikacji źródeł dostaw.
W krótkiej perspektywie - bez większych zmian
Czy swoje wyniki ekonomiczne dzięki temu poprawią także polscy kierowcy? Doktor Jakub Bogucki na razie studzi entuzjazm. - Nie spodziewam się, by klienci, zwłaszcza w krótkim terminie z tego powodu mieli jakieś szczególne korzyści. Problemów się nie spodziewam, bo chyba nikt nie chce dywersyfikować, a potem sprzedawać drożej - mówi.
Niemniej jednak - jak dodaje Maciej Sokołowski - w dywersyfikację warto inwestować, bo koniec końców wszyscy na tym zyskamy. - Na koniec daje ona nadzieję na budowę konkurencyjnego rynku. A jeśli rynek jest konkurencyjny, to przekłada się to na portfele każdego z nas - podkreśla.
REKLAMA
Amerykańska ropa kusi nie tylko Lotos
Na ropę z USA, stawia nie tylko Lotos, ale także PKN Orlen, który pierwszą dostawę surowca z tego kierunku odebrał 31. października. Był to pierwszy ładunek ropy naftowej, który trafił do Polski po zniesieniu przez Stany Zjednoczone wieloletniego embarga na eksport tego surowca.
Zakaz eksportu ropy naftowej w USA został wprowadzony w latach 70-tych w efekcie kryzysu naftowego i embarga OPEC wobec państw Zachodu. Zakaz został zniesiony przez amerykańską administrację w roku 2015. Miało to związek między innymi ze znaczącym wzrostem zasobów dzięki wydobyciu ropy z łupków.
Naczelna Redakcja Gospodarcza, Jedynka, Błażej Prośniewski, md
REKLAMA