Tax cut, czyli Donald Trump tnie podatki. Sztandarowy projekt gospodarczy prezydenta USA

Reforma podatkowa, zakładająca obniżkę danin dla firm i osób fizycznych, to jeden z głównych projektów gospodarczych Donalda Trumpa, szumnie zapowiadanych jeszcze w kampanii wyborczej. Prace nad nią rozpoczęły się krótko po złożeniu przez niego przysięgi prezydenckiej 20 stycznia minionego roku. Reforma od samego początku budziła sporo kontrowersji, ale po długich bojach w Kongresie ostatecznie została przyjęta. Wszystko zakończyło się fetą w Białym Domu. Krytycy reformy jednak nie milkną.

2018-01-19, 14:39

Tax cut, czyli Donald Trump tnie podatki. Sztandarowy projekt gospodarczy prezydenta USA
Prezydent Donald Trump. Foto: Christopher Halloran / Shutterstock.com

Posłuchaj

USA: reforma podatkowa przyjęta (Relacja Jana Pachlowskiego)
+
Dodaj do playlisty

Temat ewentualnych zmian w podatkach rozgrzewał Amerykanów w kampanii wyborczej przed wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych na jesieni 2016 roku. Temperaturę podgrzewały dwa skrajne podejścia do tematu, które prezentowali główni kandydaci do urzędu - Donald Trump i Hillary Cliton. Trump zapowiadał szeroko zakrojone cięcia podatkowe, między innymi dla firm, co miało odblokować gospodarkę i przyspieszyć jej wzrost. Skrajnie inne stanowisko prezentowała kandydatka demokratów, która zadeklarowała, że po tym, jak zostanie prezydentem USA, podniesie podatki dla najbogatszych, a uzyskane w ten sposób pieniądze zostaną przeznaczone na "napędzanie" gospodarki.

Ten temat wywołał spięcie między kandydatami już w czasie pierwszej debaty prezydenckiej, zorganizowanej na Uniwersytecie Hofstra. Hillary Clinton zaatakowała Donalda Trumpa, że jego reforma jest najbardziej ekstremalną wersją "ekonomii skapywania" (czyli oferowania przywilejów przede wszystkim najbogatszym).

- Tak się nie buduje wzrostu gospodarczego - mówiła wówczas kandydatka demokratów.

Donald Trump odpowiedział, że właśnie tacy politycy jak "sekretarz Clinton" doprowadzili Amerykanów do długów, dlatego teraz potrzebne jest ich odciążenie. W kampanii wyborczej konsekwentnie straszył wyborców podwyżkami danin, które zapowiadała Clinton. Zapowiadał, że na cięciach zyskają nie tylko najbogatsi, ale też klasa średnia i ubodzy.

REKLAMA

Pikanterii całej sprawie dodawał fakt, że w mediach pojawiły się doniesienia o tym, jakoby Donald Trump sam unikał płacenia podatków federalnych w USA. Ten temat przewijał się także w czasie trzech prezydenckich debat.

Batalia w Kongresie

Nad reformą podatkową amerykański Kongres pracował wiele tygodni. Wszystko przez duże kontrowersje, stanowczy sprzeciw demokratów i niepewność, czy republikanom uda się znaleźć większość do przegłosowania ustawy.

Sama reforma nie była zbyt popularna także wsród zwykłych Amerykanów - według sondaży, poparcie dla niej deklarowała tylko 1/3 z nich. Przeciwnicy zmian podkreślali, że na reformie podatkowej skorzystają przede wszystkim najbogatsi oraz olbrzymie korporacje, a nie najbiedniejsi czy klasa średnia.

REKLAMA

Ostatecznie reforma została przyjęta przez Kongres 20 grudnia minionego groku. Z okazji jej uchwalenia w Białym Domu zorganizowano okolicznościową imprezę. Atmosfera wśród republikańskiej większości była znakomita.

- To w tym roku niezwykłe osiągnięcie prezydenckiej administracji - powiedział lider Republikanów w Senacie Mitch McConnell.

- Tworzysz ponownie Amerykę wielką- mówił do Donalda Trumpa wiceprezydent Mike Pence.

REKLAMA

Ostatecznie Donald Trump podpisał ustawę 22 grudnia, tuż przed wylotem na Florydę na świąteczną przerwę.

O co chodzi w reformie?

Jednym z głównych założeń reformy podatkowej Trumpa jest obniżka podatku korporacyjnego od 35 od 21 procent. Zmniejszona zostanie także najwyższa stawka podatku od osób fizycznych - z 39,6 do 37 procent.

Najbiedniejsi dostali wyższe kwoty wolne od podatku - dla pojedynczych osób będzie to 12 tysiąca dolarów (wcześniej 6,5 tysiąca), dla małżeństw - 24 tysięcy dolarów (wcześniej 13 tysięcy). Jednak te zmiany wygasną w 2025 roku.

Oprac. własne na podstawie businessinsider.com i investopedia.com Oprac. własne na podstawie businessinsider.com i investopedia.com

REKLAMA

Reforma przewiduje także likwidację niektórych ulg podatkowych, a także zmiany w niektórych innych podatkach, na przykład płaconych przy okazji dziedziczenia nieruchomości. Likwiduje też, uciążliwe dla wielu, kary za brak ważnego ubezpieczenia zdrowotnego.

Republikanie przekonywali, że obniżenie podatków dla biznesu poprawi sytuację wszystkich Amerykanów.

- Szybszy wzrost gospodarczy zwiększy poziom płac i zapewni większe bezpieczeństwo zatrudnienia - mówił kilka miesięcy temu lider republikanów w Izbie Reprezentantów Paul Ryan.

Kontrowersyjna reforma

Na papierze reforma wydaje się być nieskomplikowana - cięcia podatków dla firm, preferencje dla klasy średniej. Dlaczego więc spotkała się ona z takim oporem? Krytycy pakietu zwracali uwagę m.in. na to, że przeciwnie do zapowiedzi Trumpa, na reformie skorzystają głównie nie średnio zamożni, ale najbogatsi i wielkie korporacje, które już teraz mają nadmiar gotówki. Dodatkowo wszyscy będą musieli się zrzucać na spłatę długu publicznego, który wzrośnie po wprowadzeniu reformy.

REKLAMA


I właśnie temat realnych kosztów reformy był jednym z najczęściej podnoszonych przez krytyków pomysłów Trumpa. Amerykańskie media często pisały o "cięciach podatkowych na łączną kwotę 1,5 biliona dolarów w ciągu 10 lat". O tyle samo miałby wzrosnąć amerykański dług publiczny.

W internecie i mediach tradycyjnych pojawiły się już jednak analizy, że faktyczny koszt przekroczy kwotę 2 biliona dolarów, a nawet, że wyniesie kilka biolonów dolarów więcej, w zależności od tego, czy obniżki stawek podatkowych za dekadę zostaną przedłużone. Krytycy wskazywali także, że zyski z obniżki podatków będą relatywnie niewielkie w porównaniu z wydatkami na inne cele, jakie ponosi amerykańskie państwo. Trumpowi - byłemu biznesmenowi - wypominano także to, że na cięciach skorzystają firmy należące do jego rodziny i współpracowników.

REKLAMA

Donald Trump z reformy krytyki jednak niewiele sobie robi i jest przekonany, że cięcia poprawią kondycję amerykańskiej gospodarki. Determinacji amerykańskiemu prezydentowi odmówić nie można. Ciekawe, co jeszcze ma w zanadrzu?

Naczelna Redakcja Gospodarcza, PolskieRadio.pl, IAR, Michał Dydliński

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej