Obietnice wyborcze: ile kosztują, skąd wziąć na nie pieniądze?
O kosztach obietnic wyborczych kandydatów samorządowych, mówili w audycji Rządy Pieniądza Polskiego Radia 24: Piotr Soroczyński, Krajowa Izba Gospodarcza, Maciej Stańczuk z Konfederacji Lewiatan oraz ekonomista Marek Zuber.
2018-09-10, 12:37
Posłuchaj
Podczas kampanii do wyborów samorządowych, kandydaci prześcigają się w obietnicach, podczas sobotnich konwencji partie polityczne i ich kandydaci, przedstawili swoje programy, również gospodarcze.
PIS idzie do wyborów z Piątką Morawieckiego, czyli m.in. z wymianą pieców grzewczych, środkami dla seniorów, szybkim internetem, budżetami obywatelski.
Główne obietnicy Koalicji Obywatelskiej to sześciopak – to m.in. szkoła przyjazna dzieciom, bezpłatne bilety dla uczniów, centra pomocy dla seniorów, walka ze smogiem, budowa dróg lokalnych.
SLD przebija sześciopak Schetyny i przedstawia 7-punktowy program, który będzie co tydzień prezentowanych na konwencjach w poszczególnych miastach. Wśród zapowiedzi przewijają: się bardziej sprawiedliwe podatki – większe dla bogatszych, mniejsze dla biedniejszych, gwarancje równego dostępu do kultury i edukacji.
REKLAMA
PSL proponuje m.in. darmowe posiłki w szkołach, e-booki, zamiast ciężkich plecaków, emerytury bez podatków, wyższe ceny artykułów rolnych, walkę z ASF.
Politycy wykorzystują koniunkturę gospodarczą, zapominają, że nie jest wieczna
Marek Zuber podkreśla, że należy pamiętać o obecnej doskonałej koniunkturze, która przekłada się na pieniądze w budżecie.
− To pozwala politykom tak rządzącym jak i opozycyjnym, na składanie wielu kosztownych obietnic, i np. w Warszawie trudno się już zorientować ile nowych linii ma powstać, mówi gość Polskiego Radia.
Łatwo obiecać nowe linie metra, ale z czego je utrzymać?
Tylko, jak dodaje, nikt nie zadaje sobie pytania, jak utrzymać obecne metro, które przecież wciąż jest deficytowe, gdyż z biletów nie starcza na jego utrzymanie.
REKLAMA
− Nie jest nic złego, że korzystając z naszych podatków, dopłacamy do metra i tym samym poprawiamy komfort życia Warszawiaków, ale szkoda, że kandydaci nie zastanawiają się skąd wezmą środki na kolejne linie i ich utrzymanie, mówi Zuber.
Obiecujemy to, co już jest
Ekonomista zwraca uwagę na drugą kategorię obietnic – obejmujących już zrealizowane albo realizowane projekty.
− Obiecuje się nowe drogi, które już są budowane lub sa planowane i na które są środki najczęściej z Unii Europejskiej, mówi Zuber.
Skąd pieniądze na proponowane rozwiązania?
Podczas audycji zwracano uwagę na koszty obiecywanych rozwiązań. Walka ze smogiem proponowana przez PO ma kosztować 9 mld zł, szybki internet proponowany przez PiS to 4 mld zł, darmowe posiłki to ok. 4 mld zł.
REKLAMA
Maciej Stańczuk zauważa, że na ogół kandydaci nie ogłaszają zbyt często kosztów swoich pomysłów.
Zauważa, że politykom obecnie sprzyja koniunktura gospodarcza, ale nie należy zapominać o deficycie finansów publicznych – Polska pod tym względem znajduje się na piątym miejscu od końca w Unii Europejskiej.
− Nie wykorzystaliśmy dobrej koniunktury do konsolidacji finansów publicznych, nie mamy dużych rezerw, dlatego byłoby bardziej racjonalne, gdyby politycy przedstawiali źródła finansowania swoich pomysłów, mówi gość PR24.
Jak zauważyli goście, bardzo często składane obietnice wynikają z rezonansu społecznego. Często obejmują nie plany ogólne, dotyczące całego kraju, ale są bliższe mieszkańcom miejscowości.
REKLAMA
− Widać, że odwracamy się w kierunku problemów lokalnych, ponadto chyba wyborcy są już uodpornieni na obietnice, mówił Piotr Soroczyński, Krajowa Izba Gospodarcza.
Błażej Prośniewski, jk
REKLAMA