Minister Finansów przedstawiła partnerom społecznym projekt budżetu na 2019 rok
Projekt budżetu na 2019 r. jest realny, ostrożny, odpowiedzialny; jest to budżet opracowany przy uwzględnieniu najbardziej prawdopodobnego scenariusza makroekonomicznego - mówiła minister finansów Teresa Czerwińska w piątek na posiedzeniu Rady Dialogu Społecznego.
2018-09-21, 20:17
Posłuchaj
Przedstawiciele związków zawodowych oraz pracodawców krytycznie ocenili projekt. Związkowcy krytykowali zbyt małe - ich zdaniem - podwyżki wynagrodzeń, a pracodawcy m.in. zbyt wysoki deficyt.
Szefowa MF podczas posiedzenia Rady przedstawiła najważniejsze wskaźniki makroekonomiczne związane z budżetem.
Wzrost PKB 3,8 proc.
Zaplanowany wzrost PKB to 3,8 proc., a głównym czynnikiem wzrostu ma być popyt konsumpcyjny, któremu towarzyszyć ma historycznie niska stopa bezrobocia, przyspieszenie tempa wzrostu wynagrodzeń; inflacja CPI planowana jest na 2,3 proc. i ma się zbliżać do celu inflacyjnego NBP.
Deficyt sektora finansów - mówiła Czerwińska - ma wynieść 1,8 proc. PKB, czyli znacznie poniżej dopuszczalnych 3 proc.
Jej zdaniem tak niski deficyt jest możliwy dzięki odbudowie strumienia dochodów, czemu towarzyszy bardzo dobra koniunktura gospodarcza i makroekonomiczna, przy umiarkowanej inflacji.
REKLAMA
Co będzie uwzględnione w wydatkach?
W sferze wydatków uwzględnione są wszystkie dotychczasowe programy społeczne, takie jak Program 500 plus, finansowanie skutków przywrócenia wieku emerytalnego (koszt 11,8 mld zł), waloryzacja rent i emerytur (6,8 mld zł). "Ale także udało się wygospodarować istotne środki w ramach dostępnego limitu na nowe zadania, które wychodzą naprzeciw oczekiwaniom i potrzebom zarówno w sferze wydatków społecznych, jak i rozwojowych" - mówiła Czerwińska.
W tym kontekście wymieniła m.in. program "dobry start" (koszt 1,4 mld zł w 2019 roku), przywrócenie tzw. małego ZUS dla przedsiębiorców (520 mln zł wydatków z budżetu), "odmrożenie kwoty bazowej dla służby cywilnej". Na sam wzrost wynagrodzeń budżet 2019 przeznacza ponad 5 mld zł, w tym 1,8 mld zł na wzrost wynagrodzeń nauczycieli.
- Po stronie dochodowej uwzględniliśmy wprowadzenie nowej, 9-procentowej stawki podatku dochodowego CIT dla małych i średnich przedsiębiorstw, uwzględniliśmy również modyfikację preferencji podatkowych, związanych ze wspieraniem polityki proinnowacyjnej i prorozwojowej - wyjaśniała.
- Projekt budżetu gwarantuje niezbędną stabilność finansów publicznych, niski deficyt sektora finansów publicznych i budżetu oraz dyscyplinę fiskalną - powiedziała Czerwińska.
Planowane dochody budżetowe
Szefowa MF wymieniała wielkość planowanych łącznych dochodów budżetowych - 386,9 mld zł oraz wydatków - 415,4 mld zł, co daje deficyt 28,5 mld zł.
Wśród dochodów, dochody z samego podatku VAT to prawie 180 mld zł, 7,3 proc. więcej w stosunku do prognozy wykonania za 2018 rok. Z podatku akcyzowego 73 mld zł, czyli 8 proc. w stosunku do prognozy wykonania za ten rok, podatek PIT - 64,3 mld zł, czyli 6,6 proc. więcej w stosunku do prognozy wykonania za rok bieżący, a CIT 34,8 mld zł, czyli 2,4 proc. więcej w stosunku do prognozy wykonania. Z kolei tzw. podatek bankowy - 4,6 mld zł, czyli 2,4 proc. więcej od prognozowanego wykonania.
Potrzebna antycykliczna polityka gospodarcza
Wypowiadający się w dyskusji w imieniu pracodawców Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan przekonywał, że rząd powinien prowadzić "antycykliczną politykę gospodarczą, by łagodzić wahania koniunktury". "Tymczasem deficyt finansów publicznych zbliży się do 2 proc., i to przy wzroście przewidywanym zbliżonym do 4 proc. Przy takim wzroście powinniśmy mieć nadwyżkę, a nie deficyt" - podkreślał.
W przeciwnym razie - jak mówił Mordasewicz - w przypadku pogorszenia koniunktury "za rok czy dwa" dojdzie do podwyższenia deficytu i kosztów obsługi długu, a to wymusi podwyższenie podatków i cięcie wydatków inwestycyjnych.
Tymczasem dziś potrzebne jest zwiększenie potencjału inwestycji, zwłaszcza wobec obecnego wzrostu gospodarczego. W przeciwnym razie bowiem - przekonywał - "gospodarka straci równowagę" i "czeka nas silne wyhamowanie wzrostu".
REKLAMA
Mordasewicz zaznaczył też, że pracodawcy, w przeciwieństwie do związków, nie uważają, że konsumpcja powinna rosnąć, bo obecnie - ich zdaniem - "konsumpcja jest naprawdę na wysokim poziomie", więc "jest czas na rozwiązania, które wspierałyby inwestycje".
- Każdy, kto chodzi do sklepu widzi, jak wzrastają ceny - mówił z kolei przewodniczący OPZZ Jan Guz. - A płaca minimalna w stosunku do przeciętnego wynagrodzenia ma tendencję spadkową - dodał.
Obniżenie CIT dobre dla firm
Henryk Nakonieczny z "Solidarności" chwalił rząd za obniżenie CIT do 9 proc. dla najmniejszych firm. "Nie zauważyłem jednak tych działań na rzecz osób fizycznych, rozliczających się podatkiem PIT" - powiedział.
Przekonywał, że w przypadku podatku PIT realne obciążenia podatkowe wręcz wzrastają, a do tego dochodzi podatek VAT, którego podwyższona stawka 23 proc., wprowadzona w 2011 roku, miała obowiązywać krótko, a obowiązuje nadal. - A jak wiemy, podatek VAT to jest podatek konsumpcyjny, więc w największym stopniu obciąża osoby fizyczne - zaznaczył Nakonieczny.
Zwracał uwagę, że wzrost płac w państwowej sferze budżetowej na poziomie 2,3 proc., przy zakładanym wzroście inflacji także 2,3 proc. oznacza, że "realnie wynagrodzenia nie wzrosną w ogóle". - Przy niezmienionych stawkach podatku VAT, niezmienionych progach podatkowych i zryczałtowanych kosztach uzyskania przychodów oznacza to, że tym osobom wynagrodzenia realne wręcz spadną - powiedział.
REKLAMA
Konieczna zmiana podejścia do wynagrodzeń w budżetówce
Zdaniem "Solidarności" również "czas najwyższy na zmianę podejścia do wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej". Dotychczasowa polityka wzrostu płac w tej sferze doprowadziła - zdaniem Nakoniecznego - "do ogromnych kominów".
Minister finansów wyjaśniała, że na fundusz wynagrodzeń w bieżącym roku przeznaczone jest 33,3 mld zł, a w 2019 roku 36,6 mld zł, co nie oznacza, że wszędzie będzie wzrost wynagrodzeń o 2,3 proc. "Proszę zwrócić uwagę na to, że obok wzrostu 2,3 proc., w niektórych grupach zawodowych jest większy" - powiedziała Czerwińska. Bo np. pensje nauczycieli mają wzrosnąć o 5 proc., a funkcjonariuszy niektórych służb o 7 proc.
Przyznała, że "są obszary, gdzie poziom wynagrodzeń był rzeczywiście niski i wymagał podniesienia". W tym kontekście wymieniła np. nadzór budowlany czy inspekcje handlowe. "Wszędzie tam został skierowany dodatkowy, ponadnormatywny wzrost" - podkreślała minister finansów.
PAP, IAR, NRG, kw
REKLAMA