Work-life balance: 7-godzinny dzień pracy dla rodziców? Eksperci oceniają pomysł

Przy malejących  bezrobociu i podaży pracowników, firmy coraz lepiej dbają o tych, których zatrudniają. Niemal powszechne są już choćby tak zwane profity pozapłacowe. Udogodnienia podpowiadają też politycy, na przykład proponując, jak ostatnio, siedmiogodzinny dzień pracy dla rodziców małych dzieci.

2017-05-12, 09:49

Work-life balance: 7-godzinny dzień pracy dla rodziców? Eksperci oceniają pomysł
Skrócona doba pracownicza w niektórych krajach europejskich ma już miejsce. Foto: Glow Images/East News

Posłuchaj

O godzeniu życia zawodowego z rodzinnym mówili w radiowej Jedynce Wiktor Doktór, prezes fundacji Pro Progressio i Robert Lisicki, ekspert z zakresu prawa pracy w Konfederacji Lewiatan (Aleksandra Tycner, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
+
Dodaj do playlisty

Skrócona doba pracownicza w niektórych krajach europejskich ma już miejsce, zwraca uwagę Wiktor Doktór, prezes fundacji Pro Progressio.

- W naszej fundacji mamy 7-godzinny dzień pracy właśnie. Osoby, które z nami współpracują, rozpoczynają dzień pracy o godzinie 10, a kończą o 17. Daje to bardzo dobre wyniki. Być może należałoby zupełnie inaczej podejść do tematu i nie ograniczać tutaj godzinowo wymiaru pracy, natomiast zadaniowo. Czasami może się okazać, że i 5 godzin w ciągu dnia wystarczy, żeby wykonać konkretne czynności – mówi ekspert.

„Pomysł skróconego czasu pracy dla rodziców abstrakcyjny”

Coraz więcej firm już kładzie nacisk na to, żeby pracownicy lepiej godzili życie prywatne i zawodowe, szczególnie w zakresie efektywnej opieki nad dziećmi, zauważa Robert Lisicki, ekspert z zakresu prawa pracy w Konfederacji Lewiatan. Jako abstrakcyjny ocenia pomysł siedmiogodzinnego dnia pracy dla rodziców dzieci do dziesiątego roku życia.

"

Robert Lisicki Godzenie życia zawodowego powinno być tematem porozumienia się dwóch stron, a nie odgórnego narzucenia jednego rozwiązania dla wszystkich.

- We wszystkich zakładach produkcyjnych, tam, gdzie mamy system wielozmianowy, po 8 – 12 godzin, duża część pracowników z dnia na dzień przedstawiłaby zaświadczenia, że może pracować maksymalnie 7 godzin. Dla tych pracowników trzeba być stworzyć zupełnie odrębne zespoły. Tak naprawdę tacy pracownicy zostaliby wyeliminowani z systemu wielobrygadowego pracy. Co więcej ktoś tę pracę musiałby wykonać, bo przecież pracodawca nie uzupełni jednej godziny pracy innymi pracownikami. Więc inni zatrudnieni z tej grupy pracowników, którzy nie mają 7-godzinnego dnia pracy, musieliby wykonywać te obowiązki, które zostały zmniejszone w stosunku do pracowników objętych zaproponowanym rozwiązaniem. To zepsułoby atmosferę w zakładzie pracy. To rozwiązanie abstrakcyjne, nieprzedyskutowane z partnerami społecznymi, nieuwzględniające, że tak naprawdę godzenie życia zawodowego powinno być tematem porozumienia się dwóch stron, a nie odgórnego narzucenia jednego rozwiązania dla wszystkich – tłumaczy rozmówca Jedynki.

REKLAMA

Ruchome rozkłady czasu pracy

Dodatkowo - podkreśla Robert Lisicki -  zlikwidowana zostałaby faktycznie jakakolwiek elastyczność czasu pracy.

- Nawet, jeżeli widzi się osoby, które pracują elastycznie, to nie jest im wszystko jedno, czy to jest 7 czy 8 godzin. Jednego dnia, jeśli mają mniej obowiązków, to skracają sobie ten dzień pracy, żeby innego dnia, kiedy jest więcej tych obowiązków popracować godzinę, czy dwie dłużej. Są tzw. ruchome rozkłady czasu pracy, o które rodzice też mogą teraz indywidualnie wnioskować, ale to wszystko opiera się na zasadzie, że to nie jest taka usztywniona norma 7-godzinna. A tu projektodawca mówi: codziennie po 7 godzin niech taka osoba pracuje i nawet, gdyby chciała, to nie może więcej – mówi ekspert.

Lepsze uregulowania firmowe niż ustawowe

Również zdaniem prezesa fundacji Pro Progressio, lepsze byłyby uregulowania na poziome firm niż ustawowe, które zmuszałyby wszystkich do skrócenia dnia pracy.

"

Wiktor Doktór Nie każde stanowisko pracy da się dostosować do 5-, 6- czy 7-godzinnego dnia pracy.

- Nie każde stanowisko pracy da się dostosować do 5-, 6- czy 7-godzinnego dnia pracy. Mamy stanowiska, które wymagają dłuższego zaangażowania. Jest to dobry pomysł, aby regulator szedł w kierunku zdefiniowania, jakie grupy stanowisk, bądź jacy pracownicy, bądź w jakim okresie ochrony, np. matki po powrocie z urlopów macierzyńskich, mogliby się dostosować do krótszego dnia pracy. Diabeł tkwi w szczegółach. Prace w tym kierunku powinny być prowadzone – uważa rozmówca Jedynki.

Ekspert Lewiatana z kolei zwraca uwagę, że we Francji, gdzie jest 35-godzinny tydzień pracy, trwają dyskusje na temat jego wydłużenia.

REKLAMA

Aleksandra Tycner, awi

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej