Senat poparł ustawę o minimalnych wynagrodzeniach w służbie zdrowia
Senat poparł w czwartek bez poprawek przygotowaną przez rząd ustawę o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia pracowników medycznych. Docelowa wysokość najniższego wynagrodzenia będzie osiągnięta po upływie okresu przejściowego - do końca 2021 r.
2017-06-29, 14:49
Posłuchaj
Przyjęcie ustawy bez poprawek poparło 55 senatorów, przeciwko było 26, nikt nie wstrzymał się od głosu. Tym samym Senat nie głosował nad poprawkami posłów opozycji przewidującymi m.in. wyższy wzrost wynagrodzeń pracowników służby zdrowia.
Zgodnie z ustawą najniższe wynagrodzenie zasadnicze ustala się jako iloczyn współczynnika pracy dla danej grupy zawodowej i wysokości przeciętnego wynagrodzenia w roku poprzedzającym (do końca 2019 r. zamiast przeciętnego wynagrodzenia przyjmowana będzie kwota 3,9 tys. zł brutto).
Będzie okres przejściowy
Docelowa wysokość najniższego wynagrodzenia zasadniczego będzie osiągnięta dopiero po upływie okresu przejściowego - do końca 2021 r. Pierwsze wzrosty - o co najmniej 10 proc. różnicy między wynagrodzeniem zasadniczym a minimalnym - zaplanowano od 1 lipca tego roku. Następnie będzie ono podwyższane corocznie o co najmniej 20 proc. tej różnicy.
Na podstawie prognozy wysokości przeciętnego wynagrodzenia brutto w gospodarce narodowej resort przedstawił szacunkowe wyliczenia docelowej wysokości minimalnego wynagrodzenia (tej, która będzie obowiązywała od 2022 r.).
Wynika z nich, że minimalne wynagrodzenie lekarzy specjalistów będzie wynosiło niecałe 6,4 tys. zł, lekarzy z pierwszym stopniem specjalizacji niecałe 5,9 tys. zł, lekarza bez specjalizacji ok. 5,3 tys. zł, a stażysty prawie 3,7 tys.
Farmaceuci, fizjoterapeuci, diagności laboratoryjni i inni pracownicy medyczni z wyższym wykształceniem mają zarabiać minimum 5,3 tys. zł (jeśli mają specjalizację) lub 3,7 tys. zł (jeśli jej nie mają).
Pielęgniarka z tytułem magistra i ze specjalizacją ma zarabiać co najmniej 5,3 tys. zł. Minimalne wynagrodzenie pielęgniarki bez tytułu magistra, ale ze specjalizacją określono na 3,7 tys. zł, a bez specjalizacji - na 3,2 tys. zł.
Fizjoterapeuci i inni pracownicy medyczni ze średnim wykształceniem będą zarabiać minimum 3,2 tys. zł.
Najniższe miesięczne wynagrodzenie określone w ustawie dotyczy podstawowego wynagrodzenia brutto, nie obejmuje więc dodatków, np. za pełnione dyżury. Do nowych przepisów będą musiały dostosować się wszystkie placówki medyczne - zarówno publiczne, jak i prywatne.
"Rozwiązania są dostosowane do możliwości finansowych państwa"
Wiceminister zdrowia Józefa Szczurek-Żelazko mówiła podczas senackiej debaty, że zaproponowane rozwiązania są dostosowane do możliwości finansowych państwa. Wyjaśniła, że celem ustawy jest wyrównanie dysproporcji w zarobkach pracowników służby zdrowia narosłych w ostatnich latach.
- W ostatnich latach były podejmowane różnego rodzaju regulacje w ramach poszczególnych grup zawodowych, które wynikały z różnego rodzaju akcji protestacyjnych i to spowodowało, że te wynagrodzenia bardzo się rozwarstwiły - powiedziała wiceminister zdrowia. Dodała, że spowodowało to poczucie niesprawiedliwości wśród pracowników służby zdrowia. Było też przyczyną tego, że rzadziej podejmowano pracę w zawodach deficytowych: lekarza, pielęgniarki czy ratowników medycznych.
Ustawę poparli senatorowie PiS. Przeciw jej przyjęciu głosowali senatorowie PO. Zdaniem Tomasza Grodzkiego, senatora PO i dyrektora szpitala w Szczecinie, rząd przygotowując tę regulację, zlekceważył głos ponad 200 tysięcy osób, które podpisały się pod obywatelskim projektem ustawy przygotowanym przez Porozumienie Zawodów Medycznych. Jak mówił senator, zakładał on realne podwyżki. Tomasz Grodzki powiedział, że rząd przygotował swoją wersję, która jest nie do zaakceptowania dla środowisk medycznych, bo obciąża szpitale finansowo, podwyżki rozciąga w czasie do roku 2022, a ich skala jest dalece niezadowalająca.
REKLAMA
W ocenie senatora PO, ustawa skonfliktuje pracowników szpitali, bo nie uwzględnia personelu pomocniczego - salowych, pracowników administracji i pracowników technicznych. Tomasz Grodzki mówił, że pominięcie tej grupy zawodowej przy tych - jak się wyraził - „mikro” czy „pseudo podwyżkach” - jest ogromnym błędem. Dodał, że każdy, kto zna strukturę nowoczesnego szpitala, wie, że wszyscy członkowie zespołu muszą funkcjonować zgodnie. „Bo jeżeli salowa nie wysprząta wysoce stechnicyzowanej sali operacyjnej prawidłowo, to najlepszy chirurg nic dobrego nie zrobi, bo zabieg skończy się powikłaniami ropnymi - i to trzeba rozumieć” - powiedział senator PO.
IAR/PAP, awi
REKLAMA