Minimalne wynagrodzenia w służbie zdrowia: czy nowe przepisy zatrzymają w Polsce lekarzy i pielęgniarki?
W czwartek weszły w życie przepisy regulujące sposób ustalania najniższego wynagrodzenia pracowników medycznych. Czy planowane podwyżki zatrzymają w Polsce lekarzy i pielęgniarki, którzy coraz częściej wyjeżdżają do pracy za naszą zachodnią granicę?
2017-08-16, 13:03
Zgodnie z obowiązującą od czwartku ustawą pierwsze wzrosty - o co najmniej 10 proc. różnicy między wynagrodzeniem zasadniczym a minimalnym - będą wyliczane od 1 lipca tego roku. Następnie będzie ono podwyższane corocznie o co najmniej 20 proc. tej różnicy.
Docelowa wysokość będzie osiągnięta do końca 2021 r. Wtedy to minimalne wynagrodzenie lekarzy specjalistów ma wynieść niecałe 6,4 tys. zł, a stażystów prawie 3,7 tys. Pielęgniarka z tytułem magistra i ze specjalizacją ma zarabiać co najmniej 5,3 tys. zł.
Wydatki na służbę zdrowia muszą rosnąć
Musimy pogodzić się z koniecznością zwiększonych wydatków na służbę zdrowia, oceniał w rozmowie z Naczelną Redakcją Gospodarczą Polskiego Radia Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan.
- Na opiekę zdrowotną wydajemy najmniej w Europie, jeśli chodzi o proporcje do Produktu Krajowego Brutto. Mamy ogromne braki. Mamy ogromny niedobór pielęgniarek, a to zjawisko się jeszcze pogłębi, ponieważ zejdzie fala wyżu demograficznego, to są kobiety zbliżające się do 60. roku życia. Brakuje nam również lekarzy – zaznaczył ekspert.
REKLAMA
Więcej na personel, mniej kosztów stałych
Jak przewidywał Jeremi Mordasewicz, zmiany w naszej służbie zdrowia będą szły w kierunku modelu skandynawskiego.
Jeremi Mordasewicz Dzisiaj mamy absurdalne proporcje między tak zwanymi kosztami stałymi a stosunkowo niskimi wydatkami na personel.
- Dwa razy mniej łóżek niż obecnie, a dwa razy więcej personelu. Dzisiaj mamy absurdalne proporcje między tak zwanymi kosztami stałymi: utrzymywaniem budynków, łóżek szpitalnych, a stosunkowo niskimi wydatkami na personel. To się musi zmienić – podkreślał ekspert.
Musimy gonić sąsiadów
Cezary Mech, ekonomista, były wiceminister finansów, w rozmowie z Naczelną Redakcją Gospodarczą Polskiego Radia zaznaczał, że zarobki w polskiej służbie zdrowia nadal są dużo niższe niż u naszych zachodnich sąsiadów.
Cezary Mech Najistotniejsze jest przyspieszenie procesu doganiania tych, krajów, które są naszymi sąsiadami. W przeciwnym razie będziemy „wysysani” z personelu medycznego.
- Stąd ta olbrzymia migracja personelu medycznego – 10 tys. lekarzy. To jest też olbrzymi koszt społeczny, który my w przeszłości ponieśliśmy, ich wykształcenia – mówił ekspert. – Najistotniejsze jest przyspieszenie procesu doganiania tych krajów, które są naszymi sąsiadami. W przeciwnym razie będziemy „wysysani” z personelu medycznego – przewidywał.
REKLAMA
Finansowanie największą bolączką polskiej służby zdrowia
Największym problemem ochrony zdrowia w Polsce jest finansowanie, dodawał w rozmowie z Naczelną Redakcją Gospodarczą Polskiego Radia ekonomista Marek Zuber.
- To, co wydajemy dzisiaj na szeroko rozumianą służbę zdrowia, jeśli weźmiemy pod uwagę zarówno wydatki Narodowego Funduszu Zdrowia, czyli nasze składki, jak i dopłaty z budżetu w różnej formie, choćby do szpitali klinicznych, ale nie tylko, plus prywatne środki, które płacimy zupełnie legalnie i do tego korupcję, to teoretycznie jesteśmy nieznacznie poniżej tego, co się wydaje w Unii Europejskiej, w stosunku do Produktu Krajowego Brutto, na służbę zdrowia. Tyle tylko, że my bardzo dużą część kosztów związanych ze służbą zdrowia, takich jak prąd, gaz, czynsz – jeżeli szpital albo przychodnia zdrowia wynajmuje jakiś budynek, sprzęt, lekarstwa mamy na poziomie Niemiec, Szwajcarii, Francji, natomiast PKB mamy znacznie niższe – zauważył ekspert.
Skąd wziąć pieniądze?
Bez wygospodarowania większych środków na służbę zdrowia dostęp Polaków do opieki medycznej nie poprawi się, podsumował Marek Zuber.
Marek Zuber Nie ma cudów, jeżeli chcemy w sposób istotny poprawić dostęp Polaków do służby zdrowia, musimy wygospodarować dodatkowe pieniądze.
- Albo zrobimy to bezpośrednio z budżetu, z naszych podatków. Tylko pytanie, jak to zrobić, skąd wziąć te pieniądze. Albo druga opcja - dosypujemy pieniędzy w postaci albo podwyższenia składek, albo wygenerowania tych środków w formie składek dobrowolnych, ale to wtedy jest pytanie, w jaki sposób te składki mają się pojawić – mówił ekonomista.
REKLAMA
Jak wynika z raportu Komisji Europejskiej i Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD), Polska znajduje się wśród krajów Unii Europejskiej o najniższych wydatkach na ochronę zdrowia oraz z najniższą liczbą lekarzy – 2,3 - przypadającą na tysiąc mieszkańców.
W Polsce wydatki te sięgają 1 259 euro rocznie na jednego mieszkańca. Tymczasem spośród krajów UE najwięcej na ten cel wydaje się w Luksemburgu – 6 023 euro na jednego mieszkańca. Najmniej w Rumunii – 816 euro rocznie.
Anna Wiśniewska
REKLAMA