Koniec soi GMO w paszach dla zwierząt. Co ją zastąpi?

Soję modyfikowaną genetycznie będzie można stosować w paszach dla zwierząt do 2024 roku - tak przewiduje projekt ustawy o kolejnym moratorium pozwalającym na stosowanie soi GMO w Polsce. Taką soję w przyszłości miałby zastąpić uprawiane w Polsce rośliny strączkowe - czy te plany są realne?

2018-04-28, 09:00

Koniec soi GMO w paszach dla zwierząt. Co ją zastąpi?
Na import modyfikowanej soi wydajemy rocznie 4 mld zł.Foto: Pixabay

Posłuchaj

Na temat konsekwencji zakazu stosowania soi GMO w żywieniu drobiu - mówi Mariusz Szymyślik z Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz w rozmowie z Elżbietą Mamos/Naczelna Redakcja Gospodarcza
+
Dodaj do playlisty

Polska jest jedynym krajem w Unii Europejskiej, który wprowadził zakaz stosowania w paszach soi GMO.

Mariusz Szymyślik z Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz obawia się, że mimo zapowiedzi o stosowaniu soi do 2024 w paszach dla zwierząt przez przypadek może się coś zdarzyć. - Boję się, że politycy przed nadchodzącymi wyborami, być może będą chcieli poszukać głosów osób, które są zaangażowane w ruchy ochrony środowiska i to moratorium po raz kolejny nie zostanie uchwalone - mówi w radiowej Jedynce Mariusz Szymyślik w rozmowie z Elżbietą Mamos. 

Najpoważniejszym czynnikiem dyskwalifikującym masowe stosowanie strączkowych w paszach są przede wszystkim koszty, które odbiją się na cenach samego drobiu.

 Strączkowe zawojują polski rynek? 

- Do tej pory było tak, że pojawiały się kolejne daty, po których polskie rośliny strączkowe miały już zastąpić soję modyfikowaną genetycznie. Za każdym razem okazywało się, że niestety po raz kolejny trzeba było przedłużać ten okres, bo okazywało się, że się nie da szybciej - mówi ekspert. 

REKLAMA

Obecnie stan polskiej wiedzy naukowej pozwala na stwierdzenie, że rośliny strączkowe nie są tak skuteczne w żywieniu drobiu jak soja. Niestety nie ma da się też ominąć wysokich kosztów. 

- Były by one na tyle wyższe, że polski drób mógłby być niekonkurencyjny na rynkach międzynarodowych - mówi Mariusz Szymyślik. 

O ile drób byłby droższy? 

Nawet o 30 proc. - wylicza ekspert. A to jego zdaniem spowodowałoby, że polscy producenci drobiu nie nie mielibyśmy czego szukać na większości rynków. 

REKLAMA

Elzbieta Mamos, kw 

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej