Nowelizacja ustawy o OZE dobije ostatecznie branżę zielonej energii?
Nowelizacja ustawy o OZE czeka na podpis prezydenta. Branża zielonej energii apeluje o veto.
2017-08-01, 20:06
Posłuchaj
Przepisy zmniejszają tzw. opłatę zastępczą wiążąc ją z cenami zielonych certyfikatów.
Dziś świadectw pochodzenia jest za dużo, przez co ich ceny są bardzo niskie, wynoszące 20, 30 zł. Są to dokumenty potwierdzające wytworzenie energii elektrycznej z wiatraków czy słońca.
Nowa opłata zastępcza spadła z 300 do…50 zł
Kupują je spółki energetyczne, które muszą wykazać się odpowiednim udziałem zielonej energii w bilansie energii elektrycznej dostarczonej do odbiorców. W przypadku braku odpowiedniej liczby certyfikatów, spółki muszą ponosić opłatę zastępczą, która do tej pory wynosiła 300,03 zł/MW. Po nowelizacji, wyniesie ok. 50 zł.
Celem nowelizacji – jak podawało Ministerstwo Energii - jest zmniejszenie nadpodaży zielonych certyfikatów. Zdaniem branży, rozwiązaniem powinno być zwiększenie zobowiązań energetyki do wykorzystywania OZE.
REKLAMA
− Natomiast czekające na podpis prezydenta przepisy spowodują falę bankructw firm, które zainwestowały w OZE – uważa Tomasz Podgajniak, wiceprezes Polskiej Izby Gospodarczej Energetyki Odnawialnej i Rozproszonej.
Środowisko wytwórców energii liczyło na dużą nowelizację ustawy o OZE
Jak wyjaśnia, środowisko oczekiwało, że w ramach dużej nowelizacji ustawy o OZE, która właśnie jest przygotowywana, zostaną podjęte pewne decyzje, które miałyby zwiększyć popyt na certyfikaty, i tym samym spowodować wzrost ich ceny.
Ustalenie opłaty zastępczej na poziomie 50 zł nic nie dało
− Oczywiście nie od razu i szybko, ale istniała nadzieja, że po jakimś czasie ta nadpodaż się rozładuje i przychody wytwórców energii wzrosną, mówi gość PR24.
Jak dodaje, ustalenie opłaty zastępczej na poziomie 50 zł, w odniesieniu do dzisiejszych cen certyfikatów oznacza, że nawet jeśliby popyt wzrósł, to nie wzrośnie ich cena.
REKLAMA
Wytwarzanie energii z OZE będzie nadal nierentowne i prowadzi do niewypłacalności branży zielonej energii
− Czyli utrzymamy stan nierentowności przez najbliższe kilka, może 6 lat, a to oznacza dla wytwórców energii z OZE, stan niewypłacalności, czyli nie jesteśmy w stanie spłacać kredytów, remontować urządzeń, mówi gość Polskiego Radia 24.
Nowe przepisy uderzą też w umowy długoterminowe
− Przepisy będą też – zdaniem Tomasza Podgajnika – ostatecznym ciosem w umowy długoterminowe.
Jak wyjaśnia gość Polskiego Radia, umowy długoterminowe były zawierane przez inwestorów OZE z dużymi spółkami energetycznymi, i było to zabezpieczeniem dla zaciągania tych kredytów.
Koncerny energetyczne brutalnie zrywają umowy z inwestorami OZE
− Teraz koncerny energetyczne próbują te umowy wypowiadać lub brutalnie zrywać, a gdy nie mogą znaleźć formuły prawnej, to po prostu ich nie wykonują, na zasadzie: „co teraz mi zrobicie”, a teraz będą miały pretekst prawny aby z tych umów się wycofać, mówi Tomasz Podgajnik.
REKLAMA
− Bo opłata zastępcza, będąca punktem odniesienia, zostaje zredukowana sześciokrotnie – tłumaczy gość PR24.
Za roszczenia zawiedzionych inwestorów OZE zapłacą nie koncerny energetyczne, ale podatnicy
− Ale największą tragedią jest to, że roszczenia, które mieli przedsiębiorcy do nieuczciwych koncernów, zostaną przeniesiona na Skarb Państwa, mówi Podgajnik.
I cpodaje przykłady z Hiszpanii, gdzie rząd musiał wypłacić już ponad 120 mln euro odszkodowań.
− A nasze straty będą sięgały kilku miliardów euro, mówi wiceprezes Polskiej Izby Gospodarczej Energetyki Odnawialnej i Rozproszonej.
REKLAMA
Tomasz Podgajniak podkreśla, że opłata zastępcza była wnoszona przez spółki energetyczne rzadko, więc to nie jej obniżenie jest problemem. Natomiast powiązanie jej z cenami zielonych certyfikatów sprawi, że ceny świadectw pochodzenia będą w praktyce zamrożone na lata.
Karolina Mózgowiec, jk
REKLAMA