Umowa gazowa Chiny-Rosja: pomoże czy zaszkodzi unii energetycznej Donalda Tuska?
Promowana przez premiera koncepcja utworzenia europejskiej unii energetycznej nie ma na razie poparcia w Brukseli. Wśród proponowanych rozwiązań znajdują się m.in. wspólne negocjacje dotyczące dostaw gazu dla całej UE. Tymczasem Rosja podpisała historyczny kontrakt z Chinami na sprzedaż tego surowca.
2014-05-22, 22:50
Posłuchaj
Unia energetyczna miałaby się przyczynić do zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego wspólnoty. Jednak nie wszyscy dotychczasowi odbiorcy rosyjskiego gazu zyskaliby na takim rozwiązaniu.
O umowie pomiędzy rosyjskim Gazpromem, a China National Petroleum Corporation nie wszystko wiadomo, przede wszystkim nie jest znana cena dostaw gazu przez Rosję. Przypuszcza się, że będzie niższa niż dla Europy.
REKLAMA
Na razie żaden duży gazociąg nie łączy Rosji z Chinami, ale za kilka lat, tak będzie. Jego długość to trzy i pół tysiąca km. Dzięki temu gazociągowi pojawi się drugi, poza UE, wielki odbiorca rosyjskiego gazu. Już słychać głosy, że podpisane w środę (21 maja) w Szanghaju porozumienie z Chinami, pozwoli Rosji na jeszcze większe, niż w tej chwili, manipulowanie rynkiem gazowym w Unii Europejskiej.
– 38 mld metrów sześciennych rocznie w umowie z Chinami, w stosunku do 160 mld, jakie sprzedaje Rosja w krajach Unii Europejskiej, to nie jest tak bardzo wielki wymiar. Tym bardziej, że to UE stanowi o potencjale zakupów gazu w Rosji – powiedział w Radiowej Jedynce Jan Winter, ekspert rynku gazu z Instytutu Studiów Energetycznych, jeden z negocjatorów naszych umów z Gazpromem.
Tę opinię podziela też Marek Kossowski, były prezes PGNiG.
– Trzeba pamiętać, ze Europa odbiera znacznie większe ilości gazu niż te trzydzieści parę miliardów, bo to ok. 150 – 160 mld metrów sześciennych rocznie. I w dalszym ciągu będzie na pewno bardzo liczącym się partnerem Federacji Rosyjskiej, a ceny będą negocjowane – mówił w PR 24 były prezes PGNiG.
REKLAMA
Z kolei gość Radiowej Jedynki, zwracał uwagę, że dzisiejsze plany UE na lata 2020 – 35 zakładają podwojenie zakupów gazu z Rosji.
Czy powinniśmy szukać innych dostawców?
– Gdy zaczęto wydobywać gaz z szelfu brytyjskiego i powstał interkonektor (gazociąg pomiędzy państwami – przyp. red) łączący ten szelf z Europą, rosyjski gaz staniał, ponieważ była alternatywa dla jego zakupu – przypomina Jan Winter. – Należy więc szukać takich możliwości, pod warunkiem, że nie będą one zbyt drogie w stosunku do możliwości pozyskiwania gazu z Rosji i stabilne, nawet w czasach kryzysu.
Różne opinie na temat ceny
Rosjanie też szukają możliwości, by się uniezależnić od sprzedaży gazu tylko do UE. Wielu ekspertów jest zdania, że kontrakt z Chińczykami jest dla nich trudny i choć ceny nie są podane, to spekuluje się, że nie są tak wysokie, jak w Unii Europejskiej.
– Nie byłbym tego pewien, dlatego, że kontrakty zawierane są pomiędzy firmami i to Gazprom podpisuje umowę – uważa Jan Winter.
REKLAMA
W jego opinii, w kontraktach jest wiele elementów cenotwórczych i trzeba wiedzieć dużo więcej o tej budowie, kto buduje i finansuje gazociągi, żeby określić porównawcze ceny. – Moim zdaniem cena, która jest podawana, czyli 350 – 380 dol za tysiąc metrów sześciennych, wynika trochę z fantazji. Nie bardzo w nią wierzę – mówi gość Jedynki.
W UE różne państwa płacą różne ceny za rosyjski gaz. Naszym pomysłem, który forsował premier, jest unia energetyczna, której najważniejszym elementem są wspólne europejskie zakupy. Dzięki temu mają być niższe ceny gazu i mamy być bardziej bezpieczni energetycznie. Jednak jest to pomysł trudny do realizacji
Dlaczego jest to tak trudne?
– Problem polega na tym, że umowy podpisywane z Rosją przez poszczególne kraje i przedsiębiorstwa są bardzo różne. W umowach zawartych jest wiele zdobyczy tych krajów czy przedsiębiorstw, do których się one przyzwyczaiły, i które są cenotwórczymi elementami umowy. Zrobienie jednej wspólnej umowy będzie dużym wyzwaniem, tym bardziej, że w UE, jak wiemy z różnych innych spraw, niełatwo dochodzi do porozumienia – mówi Jan Winter, ekspert Instytutu Studiów Energetycznych.
REKLAMA
Konflikt ukraiński może mieć wpływ na plany UE
Jakie są szanse na to byśmy mogli zdywersyfikować dostawy gazu do UE i do Polski?
– Do czasu konfliktu ukraińskiego plany UE zakładały bardzo duży wzrost importu gazu z Rosji. Dziś pozyskuje się go ok. 30 proc. a zakładało się nawet do 40 proc. Teraz ze względu na polityczny aspekt, patrzy się na to trochę inaczej – komentuje Jan Winter.
Jego zdaniem, sprowadzanie gazu z USA będzie możliwe, ale wcale nie po jakoś zdecydowanie lepszych cenach niż rosyjskie.
REKLAMA
– Pozyskiwanie gazu z innych źródeł, w tym w przyszłości ze źródeł niekonwencjonalnych, które obecnie są bardzo drogie, powoduje możliwość blokowania cen w istniejących kontraktach.
Gazprom sprzedaje nie tylko rosyjski gaz
– Dostarczany dziś do Polski gaz z Rosji, to nie jest tylko gaz rosyjski, ale także z Tadżykistanu, czy z Kazachstanu, ponieważ Rosja podpisała z tymi krajami odpowiednie umowy. Ale sprzedaje go Gazprom – wyjaśnia Jan Winter.
Umowa rosyjsko - chińska
Premier promuje idee wspólnych zakupów gazu przez kraje UE, a tymczasem rosyjski Gazprom po 10 latach negocjacji podpisał umowę na sprzedaż tego surowca do Chin. Dostawy mają sięgać do 38 mld metrów sześciennych rocznie przez 30 lat. Czy to może mieć jakiś wpływ na naszą polską sytuację?
– To duży kontrakt i po obu stronach: chińskiej i rosyjskiej, może być spora satysfakcja z jego podpisania. Z pewnością po stronie Gazpromu jest pewna ulga, że podpisali taki kontrakt i przez 30 lat mają zapewniony odbiór – mówił w PR 24 Marek Kossowski, były prezes PGNiG
REKLAMA
Zwraca uwagę na wielkość i pewność dostaw i dopasowanie ceny do tych wartości. – Czy ta cena jest niższa czy wyższa – trudno dyskutować, dlatego, że wolumen jest ogromny. 38 mld to nawet więcej niż Gazociąg Jamalski może przetłoczyć przez Polskę, pracując przy pełnym obciążeniu, a w dodatku przez 30 lat, to są to gigantyczne ilości gazu – wylicza.
I podkreśla: – Funkcja ceny musi być analizowana przez pryzmat wolumenu i stabilności odbioru, a partner chiński wydaje się być partnerem bardzo stabilnym ze względu na rozwój własnej gospodarki. To w dużym stopniu determinuje cenę.
Jedna cena nie wchodzi w grę
W idei unii energetycznej pojawił się wątek, by dla całej UE negocjować jedną cenę gazu. – Państwa nie kupują gazu. Gaz kupują korporacje, firmy handlujące, firmy wykorzystujące gaz dla produkcji. One w UE konkurują ze sobą. To, że razem jesteśmy w UE nie oznacza, że niemieckie firmy chemiczne nie konkurują z polskimi albo z francuskimi. Jesteśmy na wolnym rynku w kapitalistycznym systemie i nie ma komisji planowania, która jest w stanie podjąć decyzję, że mamy jednakową cenę – mówi Marek Kossowski. – Dobrze, ze znika idea wspólnej ceny, bo to kompletna utopia. W Europie działają giełdy i są rynki, na których gazem się handluje – uważa Marek Kossowski.
Przypomina, że taryfa na gaz na polskim rynku została zniesiona.
REKLAMA
Powołanie europejskiego regulatora ma sens
– Jest oczywiście aspekt, o którym premier wspomina i, o którym nie należy zapominać, że bezpieczeństwo energetyczne i ustawienie się jako wspólny blok, versus dostawca gazu czyli Gazprom i Rosja, mógłby dać określone efekty – mówi gość PR 24.
Jego zdaniem warte rozważenia jest powołanie europejskiego regulatora.
– Jaka agencja jest nam potrzebna? Mówi się sporo na temat przenoszenia, w coraz większym stopniu, pewnych uprawnień dotyczących regulacji rynków energetycznych i spraw związanych z gazem i energią elektryczną, do Brukseli – tłumaczy.
– W naszym przypadku Urząd Regulacji Energetyki wyzbywałyby się pewnych swoich kompetencji i uprawnień na rzecz centralnego, europejskiego regulatora. O tym mówi się już jednak od dłuższego czasu – zaznacza. – Ale te regulacje nie powinny zabijać wolnego rynku.
REKLAMA
Grupy zakupowe
Firmy mogą się grupować i wspólnie występować w negocjacjach. – Tak już jest od dłuższego czasu. Są grupy zakupowe, które również na naszym rynku już od dłuższego czasu funkcjonują, jeśli chodzi o zakup energii elektrycznej. Raz się to udaje, raz nie, ktoś traci, ktoś zyskuje – prawda jest taka, że w grupie zakupowej nie wszyscy zyskują tyle samo– mówi Marek Kossowski.
Jego zdaniem, bardzo trudne byłoby porozumienie np. między firmami niemieckimi, francuskimi, holenderskimi, polskimi, czeskimi przy stworzeniu takiej grupy. – Myślę, że jest to szalenie trudne – mówił w PR 24 Marek Kossowski, były prezes PGNiG.
Zwłaszcza biorąc pod uwagę różne interesy tych firm w stosunku do partnerów rosyjskich, ale nie tylko rosyjskich, i np. inwestycje, które zostały przez te firmy poniesione.
Przypomina o gazociągu Nord Stream. –Są firmy europejskie, które zaangażowały tam ogromne kapitały i chcą je odzyskać w postaci tańszego gazu i nie zamierzają dzielić się z innymi firmami w Europie – mówi w PR 24 były prezes PGNiG.
REKLAMA
Polska nie jest małym odbiorcą
Państwa można też sklasyfikować np. pod tym względem, czy są w stu proc. uzależnione od gazu rosyjskiego. Polska również nie jest małym odbiorcą.
REKLAMA
– Niemożliwe jest zmuszenie firm, które kupują gaz, jakimiś ustawami czy dyrektywami, że one tylko wspólnie mogą go kupować. Firmy nie będą chciały zrezygnować z autonomii w prowadzeniu szalenie ważnej działalności gospodarczej i handlowej – podkreśla Marek Kossowski.
Infrastruktura ma kluczowe znaczenie
– Idea budowania wspólnego energetycznego rynku, to nie jest nowa sprawa i nie zaczęła się od ogłoszenia przez naszych polityków, że będziemy tworzyli unię energetyczną – wyjaśnia. Jego zdaniem kluczową kwestią jest infrastruktura.
– Jeśli chodzi o gaz, to infrastruktura jest kluczowa, gazociągi międzypaństwowe, tzw. interkonektory, ale również linie energetyczne, powinny stworzyć właściwe warunki do tego, żeby powstał rynek energetyczny, który będzie znacznie bardziej bezpieczny dla poszczególnych państw niż ten, który obecnie jest w Europie – podkreśla.
Zwraca uwagę, że trzeba mieć świadomość, że nie będą z tego płynęły tylko same korzyści.
REKLAMA
– Będą dla konsumenta i odbiorcy energii elektrycznej i gazu. Natomiast firmy, w tym również polskie firmy energetyczne: PGNiG, jeśli chodzi o gaz i spółki, które produkują i sprzedają energię elektryczną, muszą mieć pełną świadomość, że tak naprawdę, wtedy zderzą się z konkurencją – konkluduje.
Robert Lidke, Halina Lichocka, Grażyna Raszkowska
REKLAMA