„Narodowy Bank Polski nie powinien uczestniczyć w finansowaniu obietnic wyborczych”
Wśród środków finansowych możliwych do pozyskania na sfinansowanie obietnic wyborczych przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości wymieniają m.in. "Program Banku Centralnego", który ma przynieść 350 mld zł. Taka propozycja polega na tym, w dużym uproszczeniu, by Narodowy Bank Polski uruchomił program na 6 lat w wysokości 20 proc. PKB i pożyczał bankom pieniądze bez oprocentowania.
2015-10-21, 14:00
Posłuchaj
Takie wpompowanie pieniędzy w gospodarkę nie ma sensu, podkreślał na antenie Polskiego Radia 24 gość audycji „Ludzie gospodarki” Jacek Socha, wiceprezes i partner działu doradztwa biznesowego PwC.
Zobacz, jak eksperci oceniają programy wyborcze partii >>>
- Historia lat 60. i 70. ubiegłego wieku pokazała, że to niczym dobrym się nie kończy, bo wcześniej czy później efektem jest stagnacja i wyższa inflacja. Ktoś te pieniądze musi bowiem w jakiś sposób „zutylizować”. Już pomijam kwestie, jak to zrobić, czyli jak dzisiaj w Polsce wprowadzić dodatkowe 350 mld zł. Pamiętajmy, że NBP jest bakiem niezależnym, w związku z czym, żeby to zrobić, trzeba by zmienić przepisy i prezesa, który będzie poddawał się takim presjom politycznym i zacznie dodrukowywać pieniądze i wpompowywać je w gospodarkę. A jak je wykorzystać w gospodarce, trudno powiedzieć, bo w tej chwili sektor bankowy ma nadpłynność. Nie jest tak, że w Polsce brakuje pieniędzy. W sektorze finansowym, bankowym tych pieniędzy jest dostatecznie dużo. Mamy również wysoki wzrost gospodarczy na tle innych krajów, ponad 3 proc. W związku z tym, jaki cel jest tej propozycji – zastanawiał się Jacek Socha.
REKLAMA
Posłuchaj
Propozycja drukowania pieniędzy przez Narodowy Bank Polski to zamach na niezależność banku centralnego, dodał Łukasz Kozłowski z Pracodawców RP.
- Jeśli taki postulat pojawia się w programie partii idącej po władzę, to należy się zastanowić, w jakiś sposób coś takiego miałoby być wprowadzone w życie. Byłoby to jedynie możliwe z naruszeniem niezależności banku centralnego. Choć też należy zwrócić uwagę na to, że już stosunkowo niedługo zostanie wymieniony skład Rady Polityki Pieniężnej oraz zostanie powołany nowy prezes Narodowego Banku Polskiego. Wówczas rzeczywiście może to sugerować pewne powielenie schematu węgierskiego w Polsce. Partia Wiktora Orbana po dojściu do władzy dążyła do tego, by móc w większym stopniu wpływać na politykę banku centralnego, żeby dokonywał on poluzowania monetarnego i swego celu dopięła - mówił Łukasz Kozłowski.
REKLAMA
Posłuchaj
Dodrukowanie pieniędzy mogłoby być niebezpieczne i szkodliwe, na taki ruch na pewno zareagowałby rynki finansowe, mówił Rafał Sadoch, główny ekonomista firmy GO Markets.
- Zgadzam się, co do tego, że ktoś w tej propozycji przesadził. Zarówno, jeżeli chodzi o niezależność banku centralnego, bo ta propozycja nadwyrężą ją. Rynki finansowe zaczną się zastanawiać, jak bardzo niezależny jest nasz bank centralny i jak bardzo będzie się w przyszłości troszczył o inflację, skoro takie postulaty są wysuwane. Jeśli zaś chodzi o samą merytorykę, to ktoś tu używa walca drogowego do pomalowania ścian. To nie są narzędzia, które są w tej chwili potrzebne. W strefie euro wprowadzono te programy tylko i wyłącznie po to, żeby pomóc krajom Południa Europy. Połowa krajów w strefie euro nie chciała tego programu, na czele z Niemcami. Także to rodzi bardzo wiele wątpliwości i niepewność co do tego, jak to będzie w przyszłości. Pamiętajmy, że to będzie skutkowało dodrukowaniem w jakimś sensie pieniędzy - mówił Rafał Sadoch.
REKLAMA
Posłuchaj
PiS prezentując to rozwiązanie, powołuje się na przykład Europejskiego Banku Centralnego, który od 3 lat „wspiera” w ten sposób gospodarkę.
Prawo i Sprawiedliwość chce także m.in. zwiększyć możliwości gwarancyjne Banku Gospodarstwa Krajowego o ok. 100 mld zł. Planowana jest także "przebudowa" Polskich Inwestycji Rozwojowych i zwiększenie możliwości inwestycyjnych o 40 mld zł. PIR ma prowadzić inwestycje infrastrukturalne, drogowe, środowiskowe czy energetyczne.
Justyna Golonko, awi
REKLAMA
REKLAMA