Program „Rodzina 500+” zmusi pracodawców do podwyżek wynagrodzeń?
Około 80 milionów złotych wyda na podwyżki dla pracowników Biedronka. Podniesienie wynagrodzeń zapowiedział także największy konkurent portugalskiej sieci, czyli Lidl, który może na ten cel wydać około 35 milionów złotych. Pracownicy zarobią od 5 do nawet 13 procent więcej.
2016-03-21, 12:43
Posłuchaj
To nie chęć przekonania rządu, że podatek od handlu nie jest potrzebny, ale program „Rodzina 500+” zmusza do podwyżek płac, mówił w Polskim Radiu 24 Jarosław Janecki, główny ekonomista Societe Generale.
- U podstaw tych decyzji leżą nieco inne przyczyny. Wydaje mi się, że jednak osoby, które odpowiadają za zarządzanie tymi spółkami rzeczywiście zaczęły się obawiać, że wprowadzenie programu „Rodzina 500+” może spowodować, że część osób, które dostaje bardzo niskie płace, nie będzie na tyle zmotywowana, aby pozostać w pracy i zacznie odchodzić. Wydaje mi się, że jest to jeden z podstawowych czynników, który będzie zauważalny, nie tylko w hipermarketach, dużych sieciach, ale również w innych segmentach rynku. Oczekuję, że w najbliższych miesiącach zobaczymy wyraźny impuls wzrostowy płac. Z tego względu, że z jednej strony koszty pracy, z punktu widzenia tego, co obserwujemy również poza granicami kraju, w Polsce są zdecydowanie niskie, pace wyraźnie niższe niż w innych krajach ościennych, stąd jest duże pole do tego, aby myśleć o podwyżce płac. Miejmy tylko nadzieję, że w ślad za wzrostem płac będzie również rosła wydajność – podkreśla Jarosław Janecki.
Posłuchaj
Także Paweł Satalecki, ekonomista, nie doszukiwałby się drugiego dna, takiego, żeby przekonać rząd, że dochody do budżetu można zwiększyć, podnosząc pensje. Jest to prostsze, mniej inwazyjne i nie rodzi nowych kosztów po stronie administracji państwowej i księgowej w sklepach, a wynika raczej z chęci zatrzymania pracowników.
REKLAMA
- Na problem trzeba spojrzeć trochę z szerszej perspektywy. Bezrobocie maleje, zatrudnienie rośnie, do tego mamy drenaż kadry trochę gorzej wykształconej bądź młodych ludzi, którzy pracują tylko czasowo, którzy albo gdzieś wyjadą na wakacje, albo będą chcieli wyjechać do pracy tymczasowej. Nic zatem dziwnego, że takie firmy jak Biedronka czy Lidl chcą podwyższać te płace, żeby zatrzymać pracowników, lub zatrudnić nowych. Reszta sklepów też pewnie pójdzie tą drogą. Prawdopodobnie więc zapłacimy wszędzie trochę więcej. Chęć zatrzymania pracowników to jest główny powód tych podwyżek - mówi Paweł Satalecki.
Posłuchaj
Na podwyżkach płac skorzysta też państwo – blisko 7 mln zł w postaci podatku dochodowego, ok. 40 mln zł w ramach składek do ZUS-u i ponad 20 mln zł w postaci podatku VAT i akcyzy.
Więcej zapłacą jednak klienci - jest o tym przekonany Krzysztof Sobczak z wydawnictwa Wolters Kluwer.
REKLAMA
- Przy takiej informacji zawsze należy pytać: czy te płace za bardzo „się nie rozhuśtają” i czy nie wywoła to jakiegoś negatywnego skutku. Oczywiście, jak gospodarka rośnie, to płace mogą rosnąć. Jak Biedronka rośnie, to i płace w Biedronce mogą rosnąć. A Biedronka w ostatnich latach bardzo rosła. Jest dzisiaj potęgą. Zatrudnia ok. 50 tys. ludzi, którzy mało zarabiali. W związku z czym to jest pozytywna wiadomość, że zaczną oni zarabiać więcej. Druga pozytywna wiadomość to fakt, że do budżetu wpłynie więcej pieniędzy w postaci podatków od tych wyższych płac. Natomiast trzecia wiadomość jest niestety negatywna: Biedronka może nie być już taka tania, jak była. Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że ona już dawno nie jest taka tania jak kiedyś. Ale pieniądze na płace nie biorą się z powietrza. Firma musi na nie zarobić. Możemy się zatem spodziewać, że teraz w Biedronce, Lidlu i innych hipermarketach, które pójdą tą samą drogą, my jako klienci za to zapłacimy. Nie ma innego sposobu - uważa Krzysztof Sobczak.
Posłuchaj
Biedronka zatrudnia ok. 50 tys. osób, natomiast Lidl - ok. 15 tysięcy. Obie firmy mają wielki fundusz płac.
Sylwia Zadrożna, awi
REKLAMA
REKLAMA