Prezes Comperii Bartosz Michałek: chcemy porównywać wszystko
Jego sposób na biznes to porównywanie usług finansowych, a od niedawna też telekomunikacyjnych i ubezpieczeń. Gościem audycji Ludzie Gospodarki w Polskim Radiu 24 jest prezes zarządu Comperia.pl, Bartosz Michałek. Rozmawiamy o trudnych początkach, kryzysie finansowym z 2008 roku, który omal nie zmiótł pierwszej polskiej porównywarki finansowej z rynku. A także o planach na przyszłość, bo ta dla porównywarek finansowych ciągle jest obiecująca.
2015-06-14, 22:33
Posłuchaj
W zeszłym roku firma została okrzyknięta przez Deloitte drugą najszybciej rozwijającą się spółką technologicznie innowacyjną w Europie Środkowo-Wschodniej.
Ale od początku…
Bartosz Michałek Comperię założył razem z Karolem Wilczko w 2007 roku. Obaj pracowali wtedy jako doradcy finansowi.
─ Doszliśmy do wniosku, że brakuje takiego narzędzia, dzięki któremu klient mógłby porównać oferty kredytów hipotecznych w kilka minut – wspomina prezes Comperii. ─ Wierzyliśmy, ze jest to biznes, który przyniesie pieniądze i to dość szybko. I ta wiara pozwalała odejść z pracy i zająć się biznesem. Natomiast życie przedsiębiorcy jest bardzo trudne. I gdyby mieć tę świadomość, co jest po drugiej stronie, po otworzeniu biznesu, to myślę, że niewiele osób decydowałoby się na to, by podjąć to wyzwanie – wyznaje twórca Comperii.
─ My byliśmy młodzi, z otwartą głowy i bez większej wiedzy na temat prowadzenia biznesu w Internecie. Potrafiliśmy obsługiwać maila, czytać newsy, poszukiwać informacji, ale nie znaliśmy się na Internecie. A środowisko biznesu w internecie jest naprawdę skomplikowane. Nasz biznes miał wiele problemów na drodze do sukcesu. O mało się nie przewrócił - wyznaje.
REKLAMA
Chude lata
Problemy? Pierwszy to ostrzeżenie ze strony google w zakresie odpowiedniej optymalizacji strony pod kątem wyszukiwarki. ─ Zdarzali się nam partnerzy, którzy nam źle doradzali. Złe doradztwo i źle wykonana usługa spowodowała problemy – mówi gość Polskiego Radia 24.
Lehman Brothers prawie utopił Comperię
Największy problem pojawił się w 2008 roku, kiedy upadł bank Lehman Brothers. Stało się yo w momencie, gdy firma nabierała wiatru w żagle i wydawałoby się, że jest ok., banki zamknęły kurki z pieniędzmi, nie udzielały kredytów, wstrzymały aktywności, a przecież Comperia z tego żyła.
─ To był czas, kiedy musieliśmy znaleźć inny sposób na to, żeby zarabiać pieniądze, zupełnie poza Internetem – zaczęliśmy organizować szkolenia dla banków, usługi doradztwa, analiz. Taki trudny czas trwał mniej więcej przez trzy lata od uruchomienia biznesu. Wiele razy zadawaliśmy sobie pytanie, czy na pewno ten biznes przetrwa. Tym bardziej, że przez długi czas pracowaliśmy bez pensji, cały czas z wiarą, że te pieniądze będą – mówi Michałek.
Jak działa porównywarka finansowa i na czym zarabia?
─ Z jednej strony my staramy się, by osoba, która szuka jakiegoś rozwiązania w zakresie produktu finansowego, a od niedawna także ubezpieczeniowego i telekomunikacyjnego, by trafił na naszą stronę. Z drugiej strony mamy partnerów, którzy tych klientów potrzebują, czyli banki, firmy ubezpieczeniowe, firmy telekomunikacyjne. Zadaniem Comperii jest generowanie tzw. leadów, czyli osób zainteresowanych produktem i dostarczanie ich do oferentów. Uzyskujemy wynagrodzenie za to, że dany klient trafia do danego partnera. Mamy też już blisko 7 tys. partnerów, którzy instalują na swoich stronach moduły do porównywania produktów. W I kwartale tego roku dostarczyliśmy do naszych kontrahentów około 90 tys. klientów. To jest skala, przy której obecnie działa Comperia – wyjaśnia szef porównywarki.
REKLAMA
W Internecie jest jeszcze dużo miejsca
Jak ocenia Bartosz Michałe, bariery wejścia na rynek są niewielkie. Po Comperii powstało mnóstwo różnych narzędzi do porównywania produktów finansowych, zarządzania budżetem. Część z nich osiągnęła sukces. Nie można powiedzieć, że rynek jest zagarnięty i nie ma już miejsca na nowych graczy. ─ Ale jest ogromna konkurencyjna walka o uwagę internautów - podkreśla.
Chcemy porównywać wszystkie produkty z budżetu domowego
─ Ubezpieczenia i telekomunikacja to te obszary, z których regularnie kupujemy produkty. Przejęliśmy największy portal telekomunikacyjny Telepolis i stworzyliśmy na nim porównywarkę usług telekomunikacyjnych. Z kolei ubezpieczenia, to jest to olbrzymi rynek. Każdy z nas zawiera zwłaszcza obowiązkowe ubezpieczenia komunikacyjne i brak istnienia Comperii na tym rynku byłby błędem. Ale jest to też rynek trudny. W Polsce zaledwie 4 proc. ubezpieczeń sprzedaje się w formule direct, czyli przez Internet lub telefon. Współpracujemy ze wszystkimi towarzystwami ubezpieczeniowymi w Polsce i budujemy własną sieć agentów ubezpieczeniowych. Widzimy ogromny potencjał w tym rynku, ale Comperia musi znaleźć sobie tam odpowiednie miejsce, by generować istotne przychody w tym obszarze wyjaśnia gość PR24.
─W przyszłości będziemy porównywać też ceny prądu, telewizji i Internetu. To mogą być też usługi związane z zakupem samochodu. Wszędzie tam, gdzie można porównywać usługi, tam Comperia chce być zapewnia.
Dywersyfikacja bezpieczniejsza
─ Przepisem na sukces jest innowacja i umiejętność dostosowywania się do zmieniającego się rynku. Otwarta głowa, szukanie możliwości, spryt – tym trzeba się wykazywać, żeby osiągnąć sukces. Bo konkurencja jest bardzo duża. Jeśli masz jakiś pomysł na biznes, to musisz mieć świadomość, że co najmniej kilka osób jednocześnie myśli o tym samym – mówi gość PR24.
REKLAMA
Jak zapewnia, szukanie dywersyfikacji w porównywaniu produktów to sposób na bezpieczeństwo. W zależności, jak zmienia się koniunktura, która usługa jest bardziej popularna, możemy przeskakiwać z jednego obszaru na inny. ─ To powoduje, że mamy stabilne źródło przychodów – mówi Bartosz Michałek.
Comperia Nr 1 w Polsce, nr 2 w Europie Środkowo-Wschodniej wg Deloitte
Ranking Technology Fast 50 Deloitte uwzględnia dynamikę wzrostu przychodów w ciągu pięciu lat. ─ My startowaliśmy z bardzo niskiej bazy. Łatwiej jest generować dynamiczny wzrost przychodów, wtedy gdy ta baza jest mniejsza. Nominalnie, rok 2014 roku był dla nas najmocniejszy, mówi.
Popularność porównywarek finansowych i nasza wiedza ekonomiczna
─ Mamy tendencję do tego, by iść na skróty. Na pewno wiedza Polaków rośnie, ale mamy tendencję do wybierania rozwiązań rekomendowanych przez kogoś. Klienci preferują możliwość wybrania oferty, która już jest przez kogoś przeanalizowana, jest powiedziane, że to jest dobra oferta, sprawdzona, a dany internauta nie musi wykonywać pracy, żeby zrozumieć, czy ta oferta jest korzystna. Dużo nauczyła nas też lekcja z frankami… - zauważa Michałek.
Frank nasz kochany
─ Kiedyś we franku szwajcarskim to był taki zakład między kredytobiorcą a bankiem – niestety niekorzystny dla kredytobiorców – o kurs franka szwajcarskiego w przyszłości. Te produkty nie powinny być dostępne. Klienci nie mieli świadomości, ze biorą na siebie takie ryzyko. Państwo jako gwarant bezpieczeństwa, KNF jako instytucja dbająca o interesy klientów powinna zadbać o to, by te produkty nie były dostępne – mówi radiowy gość.
REKLAMA
Jak ocenia, propozycje rozwiązania tego problemu, które dziś padają, to gra bez odpowiedzialności. ─ Nie wyobrażam sobie, że jest możliwe przewalutowanie kredytów we franku szwajcarskim po kursie z dnia zaciągnięcia tego zobowiązania. To byłaby katastrofa dla systemu bankowego. Dlatego dyskutowanie o tego typu rozwiązaniach nie ma sensu, bo one są nie do wprowadzenia – kończy Bartosz Michałek.
Karolina Mózgowiec
REKLAMA