Perowskity odmienią nasze życie
Bywa, że przecięcie się dróg życia kilkorga ludzi może zaowocować przedsięwzięciem, mającym wpływ na losy ludzkości. Wiele wskazuje na to, że taki efekt będą miały rozmowy trojga młodych Polaków na hiszpańskiej plaży w Walencji.
2016-09-04, 17:19
Posłuchaj
Olga Malinkiewicz, Piotr Krych i Artur Kupczunas spotkali się w tej niezobowiązującej scenerii, aby poczynić bardzo zobowiązujące ustalenia dotyczące założenia wspólnej firmy. Nazwali ją Saule Technologies, ale zanim postanowili działać razem pod tym szyldem, Olga Malinkiewicz dokonała odkrycia, które zainteresowało największych potentatów w dziedzinie wytwarzania ogniw fotowoltaicznych. Aby lepiej zrozumieć wagę tego, czego dokonała młoda polska uczona, warto wyjaśnić co to są perowskity.
Otóż są to materiały o specyficznym ułożeniu siatki krystalicznej. O ich właściwościach decyduje nie skład, lecz struktura ułożenia atomów. Perowskity występują w naturze. Jest to minerał zbudowany z tytanianu wapnia, odkryty w roku 1838 przez Gustava Rose w górach Ural, nazwany tak na cześć mineraloga Lwa Perowskiego. Perowskity można jednak również wytwarzać w procesie syntezy chemicznej.
Olga Malinkiewicz odkryła jak tanio produkować ogniwa zbudowane z przemysłowo otrzymanych perowskitów , układanych na miękkiej folii, czyli materiał fotowoltaiczny pozwalający wyjątkowo wydajnie czerpać energię ze słońca, który może być wykorzystywany w budownictwie, rozmaitych instalacjach i przedmiotach codziennego użytku.
Zanim do tego doszło rozpoczęła studia w hiszpańskiej Walencji, gdzie odnaleźli ją przyszli wspólnicy. W chwili, gdy w Polsce usłyszeli o młodej polskiej uczonej była już sławna, a informację o Oldze, skłaniającą do próby nawiązania kontaktu, wyczytali w gazecie przyniesionej do domu przez nianię syna Piotra Krycha. Tak się złożyło, że znała ona Olgę i potrafiła ją dobrze zarekomendować. Wkrótce po telefonicznej rozmowie z młodą uczoną, siedzieli w samolocie lecącym do Walencji…
REKLAMA
Trzy opcje
Jak wspomina Olga Malinkiewicz w czasie pamiętnego spotkania w Walencji zastanawiali się wspólnie nad jej przyszłością. Pod rozwagę brane były trzy możliwości: pierwsza to kontynuacja kariery naukowej, czyli po uzyskaniu doktoratu wyjazd na inną uczelnię , druga to zatrudnienie się w dużej firmie, zainteresowanej wynalazkiem młodej Polki, bez trudu do zrealizowania ponieważ już wtedy miała liczne oferty podjęcia pracy i zajęcia się technologią produkcji perowskitów. Trzecia opcja wydawała się najtrudniejsza do zrealizowania, ale była zarazem najbardziej ambitną i rokującą nadzieję na sukces, bo dotyczyła założenia własnej firmy, a ściślej założenia jej wspólnie z Piotrem i Arturem. Wybrała właśnie tę trzecią. Nie bez znaczenia były argumenty przedstawione przez przyszłych wspólników, że sytuacja w Polsce sprzyja takiemu rozwiązaniu, że istnieje możliwość skorzystania z funduszy unijnych, że przy realizacji innowacyjnych projektów można też liczyć na wsparcie instytucji rządowych. Oprócz tego z góry zakładali, że będą również szukać prywatnych inwestorów.
"W dużej mierze zawdzięczam ich perswazji, że postanowiłam wrócić do Polski", przyznaje Olga Malinkiewicz.
Z dumą opowiada o swoim wynalazku. Przypomina, że wszystko zaczęło się od zainteresowania perowskitem na świecie, a ściślej jego właściwościami fotowoltaicznymi, czyli możliwością przetwarzania energii słonecznej na elektryczną. Dostrzeżono też, że zamiast wykonywać panele na powłoce krzemowej, można je umieszczać na elastycznych foliach, a tym samym przy zachowaniu tej samej wydajności można mieć coś o wiele bardziej funkcjonalnego i tańszego.
- Moja cegiełka, którą przyłożyłam do tej technologii to było opracowanie niskotemperaturowej metody wytwarzania całych ogniw, dzięki czemu można było zrezygnować ze szkła, albo innych podłoży. I teraz możemy wytwarzać je na wszystkim , z papierem włącznie - mówi.
REKLAMA
Dziadek Olgi Malinkiewicz był inżynierem, konstruował urządzenia do badania dróg. - Może częściowo w genach odziedziczyłam po nim smykałkę do majstrowania – wyjaśnia Olga.
Obecnie prowadzi swoje badania we wrocławskim laboratorium firmy Saule Technologies . Spełnia się jako uczona i mama siedmiolatka, który właśnie poszedł do szkoły. Syn rozpoczął edukację , a ona jak przyznaje bierze udział w wyścigu technologicznym, bo inne firmy też nie zasypiają gruszek w popiele. O synu mówi : To jeszcze małe dziecko, ale zarazem na tyle duże, aby zrozumieć jaką mam pracę i że trzeba szukać porozumienia. Emocje mamy rozkręcone na tym samym wysokim poziomie .Wiem, że jestem niedostępna dla rodziny w takich proporcjach czasowych jak to być powinno, jednak jest o co walczyć, mam ich stuprocentowe wsparcie i myślę, że mogą być ze mnie dumni.
Olga nie ukrywa, że jej największym marzeniem jest teraz zobaczyć produkt firmy Saule Technologies na rynku. - To będzie jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu …
Życiowe wybory
Gdy poznali Olgę, mieli już spore doświadczenie w zajmowaniu się biznesem. Piotr Krych uważa, że w jego przypadku do wyboru drogi życia przyczynili się rodzice - przedsiębiorcy . - Nauczyli mnie szacunku dla pracy i pieniądza – podkreśla. Jednak przyznaje też, że po maturze wyobrażenie o tym kim zostanie w dorosłym życiu było trochę naiwne. Chciał bowiem zostać handlowcem z dużym marginesem osobistej wolności, czego synonimem miało być posiadanie do wyłącznej dyspozycji służbowego samochodu i telefonu komórkowego. Po wyjeździe z rodzinnego Piotrkowa Trybunalskiego na studia wyższe do Warszawy zmienił zdanie. - Pomyślałem ,że można robić coś bardziej ważnego i wzniosłego. Na początku drogi zawodowej, po skończeniu studiów byłem kimś, kogo można nazwać szczurem korporacyjnym. Zacząłem pracę w firmie informatycznej. Szybko jednak zrozumiałem, że kiedyś, w wieku 50 lat nie będę w tej branży atrakcyjny, bo przyjdą do niej młodsi , zdolniejsi i dlatego szukałem nowych ścieżek rozwoju.
REKLAMA
Okazało się nią założenie własnej firmy informatycznej. Wspólnie z Arturem Kupczunasem zaczęli szukać możliwości inwestowania w innowacje, które mogą zmieniać świat. Tym skuteczniej, że uzupełnieniem menedżerskich talentów Piotra był „dryg” do technologii Artura. Zawsze fascynowały go zabudowania fabryczne z dymiącymi kominami świadczącymi o tym, że oto coś funkcjonuje dzięki wdrożeniu w życie określonej technologii. Jako wynajętemu specjaliście udało mu się zbudować dwie fabryki, do dziś dobrze funkcjonujące, choć żadna z nich do niego nie należy. Skończył studia na Politechnice, a następnie NBA w Stanach Zjednoczonych. Te drugie pozwoliły mu powiększyć swoje umiejętności i horyzonty biznesowe. Przede wszystkim zdobył wiedzę dotyczącą inwestycji na wczesnym etapie rozwoju poprzez fundusze inventure capital, jakby przewidując ,że będzie mu ona wkrótce bardzo przydatna. Zawsze starł się szukać czegoś, co dziś bywa nazywane rozwiązaniem innowacyjnym, na bazie którego inni będą mogli tworzyć swoje produkty.
To dążenie, w połączeniu z uzdolnieniami biznesowo –organizacyjnymi Piotra Krycha , pozwala dobrze uzupełniać kompetencje potrzebne do prowadzenia przedsiębiorstwa. - Dzięki temu jesteśmy w stanie dobrze transformować wiedzę naukową, rozmaite pomysły właśnie do biznesu- zaznacza. Uważają , że tych pomysłów w Polsce jest bardzo wiele , tylko trzeba je umieć światu pokazać i znaleźć drogę pozwalającą na połączenie z biznesem. - Gdy spotykamy się z rektorami , profesorami krajowych uczelni , mówimy im otwierajcie szuflady, wyciągajcie pomysły, komercjalizujcie polskie innowacje , bo warto to robić. W tym jest potęga i siła naszej gospodarki w przyszłości - mówi Piotr Krych.
To spojrzenie na start-upy i na możliwości ich szybkiego i dynamicznego wzrostu , to jest to , co wykorzystują w rozwijaniu działalności Saule i innych zakładanych firm.
Jednak właśnie Saule Technologies pozostaje teraz oczkiem w głowie, ze względu na znaczenie wynalazku Olgi Malinkiewicz.
REKLAMA
- Ten wynalazek zmienił kompletnie nasze życie , dlatego ,że dziś do naszych drzwi puka bardzo wielu naukowców z różnych dziedzin . Każdy ma jakiś fajny pomysł .My chcemy im pomóc , chcemy go komercjalizować. Dlatego w ostatnim roku założyliśmy bardzo dużo różnych firm , których działalność dotyczy różnych dziedzin nauki. Dlatego poszliśmy w kierunku własnego funduszu inwestycyjnego – podkreśla Piotr Krych. A jeszcze nie tak dawno sami szukali możliwości powiązania wynalazku Olgi z biznesem . I robili to z wielką determinacją.
Wyprawy po złote runo
Obecnie wszystkie badania naukowe muszą mieć powiązanie z biznesem , co zwiększa prawdopodobieństwo wejścia na rynek produktu. Inwestuje się po to , aby komercjalizować i sprzedawać . To był punkt wyjścia do podjęcia wielkich starań o pozyskanie inwestora. Zaczęli od Polski, bo w kraju , a ściślej we Wrocławiu założyli siedzibę firmy. Miasto i region okazały się bardzo przyjazne . Choć nie znaleźli tu inwestora , to mogli liczyć na pomoc i współpracę . Wrocław dysponuje bowiem dobrą bazą laboratoryjną , niezbędną do przeprowadzania eksperymentów dotyczących nowej perowskitowej technologii. Bardzo przyjazne okazały się władze regionalne Dolnego Śląska. 99% aktywności technologicznej Saule , skupionej jest obecnie we Wrocławskim Parku Technologicznym, którego szefostwo elastycznie reagowało na potrzeby młodej firmy.
- W momencie, gdy potrzebowaliśmy jakichś urządzeń, a budżet nasz był skromny , bo jeszcze nie mieliśmy inwestora, przychodził do nas ktoś z zarządu Parku i mówił wprost: Mamy jeszcze możliwość zakupu sprzętu na przykład za pół miliona złotych, wskażcie czego jeszcze potrzebujecie , aby kontynuować swoje prace . Oczywiście to nie będzie tylko dla was, skorzystają z tego też inni , ale taka możliwość istnieje. Odbieraliśmy to jako ukłon w naszą stronę i za to jesteśmy wdzięczni - deklarują.
Potrzebnych urządzeń użyczali im też pracownicy naukowi z innych ośrodków akademickich. - Coś w tym Wrocławiu jest niezwykłego - mówili wówczas naukowcy z laboratorium Saule , ściągnięci z całego świata , których jest ponad dwudziestu , a tylko jedna trzecia to Polacy. Wrocław zmienił myślenie o Polsce tych zagranicznych specjalistów stając się świetną wizytówka naszego kraju.
REKLAMA
Natomiast poszukiwania inwestora w Polsce okazały się bezowocne. Było to- jak wspominają - rok horroru i męki w Polsce , a potem również za granicą .
W kraju nie było chyba takich drzwi, których by nie otworzyli. Mówiono o nich „to te dwa oszołomy , które biegają z folią po mieście i pokazują ,że warto w to zainwestować „.Odwiedzili największe spółki Skarbu Państwa z prośbą o pomoc i wsparcie projektu. Zarządy tych spółek były pomysłem zainteresowane , wyrażały chęć inwestowania .Jednak obawy przed odpowiedzialnością w razie niepowodzenia wiązały urzędnikom ręce. Rezygnowali z udzielenia wsparcia. To problem , który na gruncie polskim powinien być rozwiązany. Nadzieje budzi powstawanie funduszy inwestycyjnych przy spółkach Skarbu Państwa. - Nowość ma polegać na tym ,że inwestycja w taki podmiot jak nasz, nawet obarczona ryzykiem , nie będzie ryzykiem decyzyjnym dla osób , które te pieniądze wydają . Spółki powinny pompować środki w te fundusze, aby mogły one inwestować w wynalazki –podkreśla Piotr Krych.
Zwracali się tez do polskich Business Angels czyli największych firm z propozycją współpracy . „Jednak każdy chciał otrzymać jak najwięcej udziałów w firmie , w zamian za to dając jak najmniej, a zarazem zamierzał rygorystycznie kontrolować każdy etap realizacji naszego planu” . Było to nie do przyjęcia , wobec tego ruszyli poza granice Polski. Na sukces liczyli bardziej w Stanach Zjednoczonych niż w Europie , ponieważ poziom inwestycji jest tam dziesięciokrotnie wyższy. Jednak za oceanem okazało się ,że o wysokim poziomie inwestycji decydują głownie te z zakresu IT i wynoszą one aż 95% . Tylko 5% dotyczy projektów typowo technologicznych.
Nie poddali się łatwo. „Będąc w Kalifornii postanowiliśmy odwiedzić siedziby wszystkich największych firm : Apple, Facebook, Google. Wierzyliśmy ,że prezesi na pewno chcą zobaczyć nasz wynalazek. Pojechaliśmy do Apple,a . Pukamy do drzwi, chcemy umówić się z najważniejszymi …No i co się dzieje ? Ochrona nas wyprowadza !!!. Patrzą na nas jak na oszołomów i mówią ,że to tak nie jest ,aby ktoś po prostu wchodził z ulicy i pokazywał wynalazek …”
REKLAMA
Okazało się , że polityka firm zabrania nawet odbierania dokumentów na recepcji z jakimkolwiek wynalazkiem . Chodzi o uniknięcie później ewentualnych roszczeń prawnych , wynikających z tego , że ktoś przekazał w kopercie pomysł , a jakaś firma go wdrożyła bez niezbędnych formalności i zapłaty. Nawet to ich jeszcze do końca nie zraziło. Gdy Piotr Krych musiał już wyjechać , do akcji wkroczyli pozostający na miejscu :Olga Malinkiewicz i Piotr Kupczunas . „Pomyśleliśmy : jeżeli wyrzucono nas z siedziby Apple,a , to może szef firmy Tim Cook nie wyrzuci nas ze swojego domu. Udało nam się w Palo Alto zlokalizować jego locum. Niestety akurat nie był obecny. Poznaliśmy jego sąsiada , któremu przekazaliśmy dokumenty . Po dwóch miesiącach sąsiad napisał do nas maila, że przekazał je Cookowi. Pewnie jest to gdzieś tam procedowane , albo trafiło do kosza jak tysiące podobnych projektów…”
W tej sytuacji ostatnią szansą, z której można było spróbować skorzystać, pozostawała Japonia .
Duże znaczenie miało przyznanie firmie grantu z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Jednak , aby go otrzymać należało mieć też środki własne , w wysokości kilkudziesięciu milionów złotych , czyli niezbędne było znalezienie inwestora, który uzupełni posiadaną kwotę. Te wydarzenia udało się zgrać w czasie . Inwestorem jest japoński biznesmen , dla „którego kilkadziesiąt milionów złotych , to tyle co dla nas kilka groszy”-wspominają .
Kiedy pojechali do Tokio zastanawiali się jak do takiej osoby przemówić, aby im zaufała. Tymczasem :
REKLAMA
„Nasze spotkanie z nim trwało zaledwie pół godziny. Może dlatego ,że wcześniej wysłaliśmy nasze próbki do Japonii. Usłyszeliśmy od niego , że udzieli nam pomocy , bo może dzięki temu świat będzie lepszy”. Japończyk objął pakiet mniejszościowy 19,99% udziałów. Biznesmen nie ukrywał , że przyznanie firmie Saule grantu przez polskie Narodowe Centrum Badań i Rozwoju było argumentem przemawiającym za tym , aby wyłożyć pieniądze.
Dofinansowanie z grantu obejmuje dwa etapy. Pierwszy to badania laboratoryjne i przemysłowe poprzez które rozwijane jest samo ogniwo fotowoltaiczne . Drugi etap to prace rozwojowe, w ramach których rozwijana jest prototypowa linia zintegrowanego nanoszenia perowskitów na folię .Grant w wysokości 25,5 mln złotych , przy wartości projektu ponad 10 mln euro.
Pierwsze wdrożenia
Trzy miesiące temu podczas konferencji naukowej w Barcelonie, jako pierwsi na świecie pokazali urządzenie zasilane ogniwami perowskitowymi. Był to prototyp smartfonu. Wykorzystano do jego budowy folię o grubości jednej dziesiątej ludzkiego włosa ,która daje 100 watów energii elektrycznej z każdego metra kwadratowego. Po pokazie odezwało się wiele różnych firm przedstawiając swoje wynalazki.
Saule Technologies jako jedyna firma na świecie rozwija technologię produkcji ogniw perowskitowych położonych na foli, dzięki czemu można ją zastosować w małych urządzeniach elektronicznych , na elewacjach i dachach budynków , a także na dronach . Te ostatnie pozyskując w ten sposób energię podczas lotu , będą mogły dłużej utrzymać się w powietrzu. W staraniach o rozwój firmy towarzyszy im świadomość ,że sam produkt choćby superinnowacyjny, bez możliwości praktycznego zainteresowania się nim dużych graczy rynkowych jest właściwie bezwartościowy. Dopiero zachęcenie potentatów do tego , aby u siebie zastosowali wynalazek , to jest kierunek , dzięki któremu można go dobrze skapitalizować.
REKLAMA
„Wdrożyliśmy w firmie znaną w IT metodologię zarządzania projektami scrum To interakcyjna metodologia dzięki której można ocenić co tydzień postęp w pracach. Co tydzień odbywa się zebranie zespołu podsumowujące prace. . Sprawdza się ,gdzie były problemy , czym były spowodowane i jak je można eliminować. Jest robiony plan na przyszły tydzień. To pozwala na bieżąco analizować , kto jakie zadanie realizuje i czy mu się to udaje”.
Jedno jest pewne ,że realizacja tych zadań zarówno od szeregowych pracowników , jaki od szefów firmy wymaga wiele wysiłku i czasu.
Dzień pracy prezesów trwa 12-14 godzin. Niewiele czasu pozostaje Piotrowi Krychowi na kontakty z żoną i synem . Stara się godzić pracę z obowiązkami i jakoś się to udaję. Poza tym znajduje jeszcze kilka wolnych chwil na ćwiczenia fizyczne . To po to , aby jak powiada :” ładunku emocji z pracy nie przynosić do domu , zostawić je na siłowni”. Z kolei Artur Kupczunas deklaruje , że lubi , jak tylko może, poleżeć od czasu do czasu na plaży, na co jego wspólnik dopowiada ,że „oczywiście z komputerem”… No cóż trwa walka z czasem i konkurencją.
Na chwile oddechu można liczyć podczas biznesowych wyjazdów. Jednak we wspólnym wypoczynku przeszkadzają wówczas różne upodobania. Artur lubi Tokio , bo w mieście ponoć dominuje spokój , ład i porządek , którego jest entuzjastą. Piotrowi i brakuje tam wówczas zgiełku i żywiołowości charakterystycznych dla Nowego Jorku , bo zatopienie się w takie właśnie klimaty pozwala mu na relaks.
REKLAMA
Jednak obydwaj podkreślają ,że zarówno różnice dotyczące sposobów wypoczywania jak i te odnoszące się do ról pełnionych w firmie ,wymuszają uzupełnianie się i w efekcie budują konstruktywną całość. A ta funkcjonuje bez zarzutu .
Dariusz Kwiatkowski, abo
REKLAMA