Był rozejm, jest wojna. Stany Zjednoczone znowu atakują cłami Chiny. Jakie są szanse na pokój?

Gdy zdawało się, że Chiny i Stany Zjednoczone są już o mały kroczek od porozumienia handlowego, Donald Trump zapowiedział wprowadzenie nowych cen na chińskie towary. Te weszły w życie dziś rano, a Pekin zapewne już szykuje środki odwetowe. Wygląda więc na to, że temat wojny handlowej wrócił do nas na dobre. Dziś przyglądamy się obecnemu wzrostu napięcia między USA a Chinami i zastanawiamy się, jak może rozwinąć się sytuacja w najbliższym czasie.

2019-05-10, 19:43

Był rozejm, jest wojna. Stany Zjednoczone znowu atakują cłami Chiny. Jakie są szanse na pokój?
Gdy zdawało się, że Chiny i Stany Zjednoczone są już o mały kroczek od porozumienia handlowego, Donald Trump zapowiedział wprowadzenie nowych cen na chińskie towary. Te weszły w życie dziś rano, a Pekin zapewne już szykuje środki odwetowe. . Foto: shutterstock, Autorstwa Lightspring

Posłuchaj

Jaka jest szansa na złagodzenie sporu handlowego między Stanami Zjednoczonymi a Chinami? Czy ten konflikt może negatywnie wpłynąć również na gospodarkę europejską, w tym polską, mówi w radiowej Jedynce Bartosz Sawicki, TMS Brokers. /Błażej Prośniewski, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia/.
+
Dodaj do playlisty

W Stanach Zjednoczonych to był, wydawać by się mogło, zwykły, niedzielny poranek. Tymczasem prezydent Donald Trump zaszokował firmy, inwestorów i ekspertów, zapowiadając, że USA wkrótce nałożą na Chiny nowe cła. Zrobił to w swoim stylu - na Twitterze.

To było duże zaskoczenie, bo w ostatnim czasie Trump sugerował, że porozumienie z Chińczykami jest bliskie. Rozmowy w tej sprawie toczyły się od czasu szczytu w Buenos Aires, na którym Donald Trump i Xi Jinping zawarli tymczasowy "rozejm" w wojnie handlowej. Mogło to zaskakiwać tym bardziej, że w tym tygodniu w Waszyngtonie planowana była kolejna tura negocjacji handlowych. Te się odbyły, ale chiński wicepremier - szef delegacji - w geście protestu skrócił swój pobyt w stolicy Stanów Zjednoczonych.

Wojna handlowa wraca do agendy

Mamy więc "kolejny wystrzał" w handlowym starciu między mocarstwami. Jak należy go interpretować i co nas czeka w najbliższym czasie? Piotr Wołejko z Pracodawców RP widzi w geście Donalda Trumpa przede wszystkim element jego taktyki negocjacyjnej, w kontekście rozmów prowadzonych z Chińczykami.

- Można odebrać aktualne zaostrzenie za element taktyki negocjacji, która sprowadza się do tego, by Chińczycy zmiękczyli swoje stanowisko. Prezydent Trump już wielokrotnie pokazał za swojej kadencji, że jest gotów najpierw nałożyć cła, a potem dalej negocjować, bo jego zdaniem wzmacnia to pozycję Stanów Zjednoczonych i wymusza na partnerach ustępstwa.

REKLAMA

Kto ma przewagę?

Często mówi się, że siła jest oznaką słabości. Tej "siły" bez wątpienia więcej okazują Amerykanie, ale czy świadczy to o tym, że szala zwycięstwa przechyla się na ich stronę? Zdaniem wiceprezesa Krajowej Izby Gospodarczej Marka Kłoczki, gościa radiowej Jedynki, Amerykanie rzeczywiście mają silniejszą kartę w sporze z Chinami. Wynika to z tego, że Amerykanie zwrócili uwagę na problem postępowania Chin jeśli chodzi o gospodarkę i międzynarodowy handel. Ekspert mówił, że Chiny były przez wiele lat uznawane za kraj "na dorobku", rozwijający się, i nieco przez palce patrzono na przewinienia Chińczyków, dotyczące na przykład własności intelektualnej, szpiegostwa czy dumpingu cenowego.

- Chodziło nawet, mówiąć brzydko, o wykradanie pewnych wzorców. Ja sam znam polskiego przedsiębiorcę, który założył firmę w Chinach. On mówi, że co tylko dostarczył jakieś wzorce do produkcji, to zaraz na rynku pojawiały się takie same z 10 innych fabryk - powiedział.

Amerykanie pierwsi raz zwrócili uwagę na ten problem występujący na taką skalę. Pytanie, czy skutecznie, i czy ich działania przynoszą efekt.

Demonstracja siły, ale czy skuteczności?

Bez wątpienia, to Amerykanie nadają ton handlowemu konfliktowi i pierwsi decydują się na drastyczne ruchy, a Chińczycy do tej pory tylko odpowiadali cłami odwetowymi na taryfy, nałożone już wcześniej przez Amerykanów. Jeśli jednak spojrzymy na sytuację Stanów Zjednoczonych, to ta "przewaga" USA w wojnie handlowej może być iluzoryczna.

REKLAMA

Bartosz Sawicki z Domu Maklerskiego TMS Brokers zwrócił uwagę, że Stany Zjednoczone mają mniejsze od Chin pole oddziaływania na decyzje konsumenckie - popyt w USA jest bardzo silny, a samo podniesienie ceł działa z pewnym opóźnieniem, o czym świadczy choćby to, że deficyt handlowy USA z Chinami, zamiast spadać, rośnie. To natomiast może świadczyć o dość niskiej efektywności amerykańskich ceł - częściowo ich skutki są redukowane przez chińskie subsydia eksportowe, a częściowo także przez decyzje amerykańskich firm, z których wiele zdecydowało się przyspieszyć zakupy, mając na uwadze, że ceny będą rosnąć. Z kolei Chiny - wskazywał Bartosz Sawicki - mogą w tym obszarze zrobić więcej, np. wprost nakazując swoim firmom, by przestały kupować produkty z USA. A to już odczuwają m.in. amerykańscy farmerzy.

Pytanie o kompromis, pytanie o Polskę

Na pytanie o szanse na zawarcie porozumienia handlowego na razie odpowiedzieć nie potrafi chyba nikt. Eksperci są jednak zgodni - prędzej czy później do jego podpisania dojdzie, bo - paradoksalnie - dalsze nakręcanie się spirali konfliktu nie leży tak naprawdę w niczyim interesie.

To o tyle istotne, że skutki pierwszego etapu wojny już teraz zaczyna odczuwać światowa gospodarka. Światowa Organizacja Handlu wielokrotnie ostrzegała, że eskalacja konfliktu może przynieść bardzo negatywne konsekwencje. Marek Kłoczko wskazywał, że z pewnością brak porozumienia będzie skutkował spowolnieniem rozwoju światowej gospodarki. Jeśli chodzi o Polskę, to zdaniem eksperta, nie odczujemy tego bezpośrednio, ale pośrednio - bo Chińczycy dużo handlują na przykład z Niemcami, które są naszym ważnym partnerem handlowym.

Kryzys zaufania

Trzeba też pamiętać o pośrednich skutkach wojen handlowych. Dzisiejsza wymiana handlowa jest w dużej mierze oparta na zaufaniu. Gdy zacznie go brakować, to i handel będzie mniejszy. I to właśnie wzrost niepewności - zdaniem analityka Euler Hermes Grzegorza Błachnio - może być poważniejszym zagrożeniem dla światowej gospodarki niż same amerykańsko-chińskie cła. Ekspert powiedział, że z szacunków wynika, że dwa miesiące podwyższonej niepewności w związku z eskalacją konfliktu zmniejszają o 0,2 p.p. światową wymianę handlową. To sprawia, że - przynajmniej w krótkim terminie - rynki krajów rozwijających się mogą odczuć zaostrzenie sporu mocniej niż Chiny, które są w stanie, dzięki "ręcznemu sterowaniu" dać gospodarce silny impuls fiskalny, który w pewnym stopniu zniweluje negatywne skutki ceł.

REKLAMA

Według Grzegorza Błachnio, gospodarka światowa, w szczególności amerykańska, nie może sobie pozwolić na długotrwałą wojnę handlową. Jak mówił, w ostatnich kilku miesiącach, mimo zawieszenia broni, podwyższona niepewność spowodowała wyhamowanie inwestycje przedsiębiorstw, zwłaszcza na rynkach rozwiniętych (USA, Japonia, Korea, Unia Europejska). Na tych rynkach widać też osłabienie się konsumpcji - konsumenci spodziewają się, że koniunktura będzie słabsza, i dostosowują do tego swoje zachowania zakupowae.

Co nas czeka w lato?

Eksperci zgadzają się, że szanse na zawarcie kompromisu są spore i prędzej czy później do jego zawarcia dojdzie, zwłaszcza, że obu stronom powinno na nim zależeć.

Grzegorz Błachnio nie liczy jednak, że będzie to coś przełomowego. Jego zdaniem umowa będzie miała charakter "fasadowy" i raczej nie wpłynie trwale na ład w światowym handlu. W ocenie eksperta do jej zawarcia raczej w najbliższym czasie nie dojdzie, co wynika z odmiennego sposobu negocjacji, ale także z różnic kulturowych między negocjatorami z obu krajów.

- Chiny starają się być koncyliacyjne, czynią pewne ustępstwa i oczekują czegoś w zamian. Stany Zjednoczone raczej zaostrzają kurs, niż go łagodzą. To porozumienie w najbliższym czasie będzie trudne - zaznaczył rozmówca Naczelnej Redakcji Gospodarczej.

REKLAMA

Z kolei Marek Kłoczko liczy, że prędzej czy później amerykańsko-chińskie rozmowy zakończą się wypracowaniem warunków, które będą odpowiadały obu stronom - albo takich, które będą pewnym kompromisem.

Kto będzie następny...?

W dzisiejszym świecie, gdzie kraje są powiązane gospodarczo na wielu poziomach, nie jest łatwo odpowiedzieć na pytanie, jakie są bezpośrednie skutki obkładania się mocarstw nawzajem cłami. Powstają też pewne paradoksy. Za jeden z nich można uznać to, że z punktu widzenia Unii Europejskiej, trwanie konfliktu USA-Chiny może być ... pozytywne. Dlaczego?

Grzegorz Błachnio przypomniał, że Stany Zjednoczone wojują gospodarczo z Chinami, ale jeszcze w zeszłym roku czyniły dość wrogie gesty wobec Unii Europejskiej. Jak mówił ekspert, ten konflikt został tymczasowo zamrożony (UE została zwolniona z ceł), ale niewykluczone, że po dogadaniu się z Chinami, Stany Zjednoczone wezmą na celownik naszą część świata.

Możnaby więc powiedzieć "chwilo, trwaj", ale to byłaby głupota, bo przeciąganie się sporu może mieć bardzo poważne skutki i prędzej czy później my, Europejczycy, Polacy także je odczujemy. Jak mówi stare powiedzenie - "zgoda buduje, niezgoda rujnuje". Pozostaje mieć nadzieje, że Amerykanie i Chińczycy w końcu wynegocjują deal, którym będzie można się chwalić zarówno na 70-leciu Chińskiej Republiki Ludowej, jak i w czasie przyszłorocznych wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych.

REKLAMA

Naczelna Redakcja Gospodarcza, Elżbieta Szczerbak, Tomasz Matusiak, Błażej Prośniewski, Michał Dydliński, jk


. 

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej