OZE: małe firmy pod ścianą. Liczą na pomoc rządu
Małe firmy produkujące energię z odnawialnych źródeł znalazły się w bardzo trudnym położeniu. System zielonych certyfikatów, który wspierał tego rodzaju inwestycje, okazał się niewydolny, a mający go zastąpić system aukcyjny jeszcze nie zaczął funkcjonować na tyle, aby mógł okazać się skuteczny.
2017-04-24, 14:48
Posłuchaj
Wielu małym firmom z sektora OZE grozi upadek, podkreśla Tomasz Podgajniak, wiceprezes Izby Gospodarczej Energii Odnawialnej.
- Inwestorzy prywatni są lub już za chwilę będą w stanie bankructwa. W najtrudniejszej sytuacji znajdują się farmy wiatrowe i mała hydroenergetyka – mówi gość radiowej Jedynki.
Zbyt wielu zainteresowanych otrzymaniem dotacji
Wiceminister energii Andrzej Piotrowski przypomina, że sektor OZE powinien być wspierany, ale okazało się, że zainteresowanych otrzymywaniem dotacji jest zbyt wielu.
- Liczba dotacji jest skończona, ponieważ to są narzuty na cenę prądu, którą płacą wszyscy obywatele. To ustalone zostało ileś lat temu, przy negocjacjach obecnej perspektywy OZE do roku 2020, a więc nie była to nawet nasza ekipa, ani nawet nasi poprzednicy – mówi wiceminister.
REKLAMA
Zielone certyfikaty coraz tańsze
Ciągle jeszcze obowiązujący system wsparcia jest związany z emisją tak zwanych zielonych certyfikatów. To, inaczej mówiąc, świadectwa pochodzenia energii ze źródeł odnawialnych, które otrzymują jej producenci za każdą kilowatogodzinę wytworzoną z energii wody, wiatru, biomasy czy słońca. Zielone certyfikaty są przedmiotem handlu. Gdy zaczęło ich przybywać, robiły się coraz tańsze, wyjaśnia Tomasz Podgajniak.
- Te zielone certyfikaty początkowo miały wartość 240 zł, w maksymalnym momencie to było ok. 300 zł. Dzisiaj cena certyfikatu to 25 zł – podaje liczby rozmówca Jedynki.
Zachęta do zrobienia biznesu
Zielone certyfikaty okazały się zachętą do zrobienia biznesu dla bardzo wielu przedsiębiorców, a przecież nie można podnosić poziomu wsparcia, zwiększając rachunki odbiorcom końcowym energii, zaznacza wiceminister Andrzej Piotrowski.
- Nie bardzo możemy powiedzieć: obywatele, kupujcie więcej energii odnawialnej, wydawajcie na to więcej pieniędzy, bo ktoś postanowił na tym zarobić, bo sądził, że to jest dobry interes – mówi wiceminister.
REKLAMA
Receptą na poprawę sytuacji większy skup zielonych certyfikatów?
Tymczasem zdaniem Tomasza Podgajniaka receptą na poprawę sytuacji jest właśnie większy skup zielonych certyfikatów w skali kraju, czyli tak zwane ich umorzenie.
- Wystarczyłoby podnieść obowiązek umorzenia certyfikatów do poziomu przewidzianego w ustawie, a zredukowanego przez ministra energii, 20 proc. Dzisiaj jest to 16 proc. Wtedy nadwyżka zielonych certyfikatów zostałaby w szybkim czasie zredukowana i rynek wróciłby do równowagi cenowej – uważa ekspert.
Gwarancja stałej ceny
Wiceminister Andrzej Piotrowski uważa, że sposobem na poprawienie kondycji małych firm energetycznych będzie ich uczestniczenie w udoskonalonym systemie aukcyjnym, w którym przedstawiając swoją ofertę, można uzyskać gwarancję otrzymywania stałej ceny przez 15 lat.
- Intencją ministerstwa i z tego, co wiemy, również prezesa Urzędu Regulacji Energetyki, żeby jeszcze w pierwszej połowie roku zrobić uzupełniającą aukcję, na takich samych zasadach jak w zeszłym roku. Tylko miejmy nadzieję, już bez problemów technicznych – zaznacza wiceminister energii.
REKLAMA
W drugiej połowie roku ustawa o OZE ma być nowelizowana, tak aby łatwiej było wejść do systemu aukcyjnego biogazowniom i elektrowniom wodnym. Być może w ustawie znajdą się też rozwiązania wspomagające funkcjonowanie klastrów.
Klastry są w tym przypadku formą współdziałania firm produkujących energię ze źródeł odnawialnych z samorządami.
Dariusz Kwiatkowski, awi
Polecane
REKLAMA