TTIP: interesy poszczególnych państw UE nie do pogodzenia
Jedną z przyczyn spadku poparcia europejskiej opinii publicznej dla umowy o partnerstwie handlowo-inwestycyjnym (TTIP) pomiędzy USA a UE był sposób negocjowania tego porozumienia, mówi na antenie radiowej Jedynki dr habilitowany Mariusz Jan Radło ze Szkoły Głównej Handlowej.
2016-08-30, 18:10
Posłuchaj
O negocjacjach TTIP mówi w „Ekspressie gospodarczym” radiowej Jedynki: dr hab. Mariusz Jan Radło ze Szkoły Głównej Handlowej (Robert Lidke, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
Dodaj do playlisty
- TTIP miała wiązać się z otwarciem rynków Unii Europejskiej i USA na wzajemną wymianę towarów i usług oraz ze zniesieniem ceł. Nie była to typowa umowa o wolnym handlu, bo to nie były tylko cła i otwarcie na handel, ale również porozumienia idące w kierunku harmonizacji różnych norm, w tym tych dotyczących produkcji żywności, a także porozumienia zawierające istotne postanowienia odnośnie własności intelektualnej czy rozwiązywania sporów pomiędzy krajami a inwestorami – wyjaśnia dr hab. Mariusz Jan Radło ze Szkoły Głównej Handlowej. – Te różne punkty zrodziły bardzo wiele dyskusji i sporów - dodaje.
Tajne przez poufne
Przyczyną fiaska porozumienia był również fakt, jak zauważa gość radiowej Jedynki, że cała umowa była negocjowana w sposób niezwykle utajniony.
- Tam byli dopuszczeni ci główni negocjatorzy, główne strony zainteresowane, ale opinia publiczna miała bardzo ograniczony dostęp do tego, co się dzieje, jakie są ostatecznie ustalenia. Co podobnie jak w przypadku wcześniejszej umowy ACTA spowodowało narastającą niechęć i podejrzliwość ze strony czy to organizacji pozarządowych, czy konkretnych już ekspertów – wyjaśnia gość radiowej Jedynki.
Interesy nie do pogodzenia
REKLAMA
Komisja Europejska, która negocjowała umowę ze Stanami Zjednoczonymi, nie była w stanie przezwyciężyć partykularnych interesów poszczególnych państw Unii, zwraca uwagę ekspert z SGH.
- Mamy do czynienia z dużymi rozbieżnościami interesów. Oczywiście ze strony europejskiej negocjatorem jest KE, która stara się wyciągnąć jakiś wspólny mianownik, ale interesy Niemiec, które mają ogromny, silny przemysł motoryzacyjny, i Grecji, która ma zupełnie inną gospodarkę, czy Francji, która ma jeszcze inne priorytety, nie są tak łatwe do pogodzenia – podkreśla dr hab. Mariusz Jan Radło.
Kwestie sporne
Kontrowersje budziła chociażby kwestia rozstrzygania przez sądy arbitrażowe sporów pomiędzy inwestorami a krajami, w których te inwestycje są ulokowane.
- W sądach arbitrażowych mamy prywatnych prawników, którzy negocjują pomiędzy sobą. Nie jest to taki typowy sąd, ale w sposób uprzywilejowany traktuje on dużych partnerów – mówi gość „Ekspressu gospodarki”. - Do takiego sądu nie pójdzie mały prywatny, polski inwestor, który chce zainwestować w USA i ma problemy, ale duży koncern amerykański ma już spore szanse na wygranie sporu z danym krajem. Przy czym tam też pojawił się problem tego, że te spory mogą dotyczyć negatywnego wpływu na inwestycje ze strony zmian regulacyjnych w danym kraju. Przeciwnicy takiego rozwiązania wskazywali, że w jakiś sposób może zostać ograniczona w ten sposób demokracja i suwerenność państw – dodaje.
REKLAMA
Polska nie ma czego żałować
Dla Polski korzyści z TTIP są bardzo wątpliwe, zaznacza ekspert.
- Te skutki dla różnych krajów są bardzo różne. Polska ma zupełnie inną strukturę eksportu niż Francja, USA czy Niemcy. Jednocześnie przeprowadzone analizy, nawet dla KE, wskazywały, że Polska, obok Malty, była tym krajem, który netto w postaci dodatkowego wzrostu Produktu Krajowego Brutto, uzyska najmniejsze korzyści z wprowadzenia tej umowy. Zostały one oszacowane na ułamki proc., setne części proc. Nawet z tej perspektywy więc korzyści dla polskiej gospodarki były wątpliwe – zauważa dr hab. Mariusz Jan Radło.
Obóz przeciwników porozumienia rośnie
Dodatkowym czynnikiem, który nie pozwoli na zawarcie tej umowy, jest Brexit.
- Nie tylko Wielka Brytania, która była jednym z głównych orędowników TTIP i sponsorem różnego rodzaju badań, które promowały to porozumienie, chce wyjść z Unii Europejskiej. Są również wątpliwości w Niemczech, ale też w USA. Hillary Clinton (kandydatka na prezydenta USA – przyp. red.) też zadeklarowała, że nie chce się tym tematem zajmować – mówi dr hab. Mariusz Jan Radło.
REKLAMA
Wicekanclerz Niemiec Sigmar Gabriel stwierdził w ubiegły piątek, że rozmowy o strefie wolnego handlu i inwestycji pomiędzy Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi są w impasie, i że nie dojdzie do podpisania tej umowy.
Robert Lidke, awi
REKLAMA