Lidl i Biedronka tylko pozornie walczą ze sobą
Pierwsze dni września to powrót z wakacji do domów, nowy rok szkolny i nowe wydatki. Dla sieci handlowych niepowtarzalna okazja, żeby złowić jak najwięcej klientów.
2016-09-01, 20:06
Posłuchaj
Właśnie obserwujemy wielką wojnę podjazdową między dwoma największymi dyskontami - Lidlem i Biedronką. Kto na tym traci, kto zyskuje.
Początek roku szkolnego okazją do zdobycia nowych klientów
̶ Dla każdego handlu początek roku szkolnego to czas wielkich żniw – mówi Wojtek Walczak z agencji strategicznej Melting Pot.
Jak wyjaśnia, w marketingu ten okres nazywa się back to school, czyli powrót do szkoły. Drugim takim okresem są Święta Bożego Narodzenia.
Nie wojna, ale ciągłe potyczki o klienta
̶ To nie jest wojna – Lidl i Biedronka toczą walkę od dłuższego czasu na swoje autorskie promocje. Teraz mamy kolejną odsłonę potyczek, pokazującą, że cały czas walczymy o klienta – mówi gość radiowej Jedynki.
REKLAMA
Sieci starają się wyprzedzić skutki nowych regulacji prawnych
̶ Ta walka dyskontów wynika w dużej części z pogarszającego się otoczenia prawno-biznesowego– uważa Andrzej Faliński z Polskiej Organizacji Handlu i Dystrbucji.
I wymieniając: podatek od handlu, zakaz pacy w niedzielę, ustawę ministra Jurgiela o praktykach kontraktowych, ekspert uważa, że duże organizacje handlowe czują się zagrożone.
Powiązany Artykuł
Podatek handlowy wchodzi w życie. Ma przynieść do budżetu 472 mln zł jeszcze w tym roku
̶ A ponieważ są to firmy działające w wielkiej skali, podstawą ich istnienia jest utrzymanie tej skali lub jej zwiększenie, bowiem gdy rosną koszty, szaleństwem byłoby podnoszenie cen - mówi Faliński.
Walka nie prowadzi do wzajemnego wyniszczenia
Taka forma rywalizacji nie wyniszcza tych sieci – twierdzi Wojtek Walczak.
REKLAMA
Jak zaznacza, obie sieci właściwie nie chcą sobie wyrywać klientów, walczą z supermarketami, sklepami mało powierzchniowymi.
Zadowolony klient, zmartwiony dostawca
Zadowolony z tej rywalizacji z pewnością może być klient, mniej cieszy się dostawca - zauważa Andrzej Faliński
Jak wyjaśnia, ten ostatni z powodu dokręcenia śruby cenowej, musi produkować i sprzedawać więcej, tak by zarobił i on i sklep, który obniżając ceny utrzymuje przy sobie klienta i zwiększa obroty.
Nie każdy dostawca wytrzyma nowe warunki
̶ Aby jednak to robić, trzeba mieć odpowiednią zakładkę finansową, albo zdolności kredytowania – mówi Faliński.
REKLAMA
̶ Dostawcy w takiej sytuacji muszą optymalizować swoją produkcję – dodaje Walczak.
Jak wyjaśnia, to często oznacza zmniejszenie wagowe produktu, ma wpływ na jego jakość.
̶ Będzie to miało również wpływ na makroekonomię, gdyż mniejszy zarobek dostawy przełoży się na zmniejszenie pensji jego pracowników, a to na mniejsze zakupy i tym samym osłabienie koniunktury.
Może nastąpi to jeszcze nie dziś, bo dziś jesteśmy w dobrej sytuacji makroekonomicznej – dodaje ekspert Melting Pot. Wszyscy mają i wydają pieniądze.
REKLAMA
Przypomnijmy, że od 1 września zaczął obowiązywać podatek handlowy, który w przyszłym roku ma przynieść budżetowi ponad półtora miliarda zł.
Aleksandra Michałek – Tycner, jk
REKLAMA