Gazowe rozterki, czyli w kierunku dywersyfikacji

Długie lata pokutowała w Polsce opinia, że jesteśmy skazani na dostawy gazu ziemnego z Rosji. Własne wydobycie tego surowca nie zaspokaja, bowiem krajowych, stale rosnących potrzeb. Brakowało także niezbędnej infrastruktury, by sprowadzać gaz z innych kierunków. Obecnie zaczyna się coś zmieniać, a dywersyfikacja dostaw gazu nabiera realnych kształtów.

2018-10-25, 20:55

Gazowe rozterki, czyli w kierunku dywersyfikacji
Własny gaz to za mało. Foto: shutterstock

Posłuchaj

Z prezesem PGNiG Piotrem Woźniakiem na antenie radiowej Jedynki o planach spółki dotyczących dywersyfikacji dostaw gazu do Polski rozmawiał Błażej Prośniewski.
+
Dodaj do playlisty

Zdaniem Piotra Woźniaka – prezesa PGNiG-e, który był gościem radiowej Jedynki – tej jesieni i zimy za gaz zapłacimy więcej niż w lecie, co jest naturalne, a w porównaniu z rokiem poprzednim „jeżeli więcej to niewiele”.

Jak przypomniał – wciąż płacimy w hurcie wysokie ceny za gaz z Rosji, w ramach kontraktu jamalskiego, który upływa w 2022 roku. Prezes PGNiG-e powiedział, że do Polski dociera już gaz skroplony (LNG), którego źródła są na świecie rozproszone. Dodał, iż liczymy, że za wzrostem popytu na gaz będzie podążał wzrost podaży.

"Bierz lub płać" i płacz

Wspominając o gazie skroplonym, na którego dostawy PGNiG-e podpisało niedawno kontrakt ze Stanami Zjednoczonymi i który ma być o 20 proc. tańszy od gazu rosyjskiego  stwierdził, że cena ta wynika z poziomu odniesienia do cen gazu rosyjskiego. Ujawnił, że kontrakt z Rosją został zawarty na szczególnych warunkach i przewiduje twardą klauzulę „bierz lub płać”, która działa w ten sposób, że za zamówiony gaz musimy zapłacić, nawet jeśli go nie odbierzemy, co jest „jak kamień u szyi”. Ta sprawa - przypomniał rozmówca – toczy się już przed trybunałem arbitrażowym i trwa już trzeci rok. Być może dopiero w tym roku doczekamy się wyroku „bo argumenty mamy bardzo mocne”.

Piotr Woźniak dodał, że z gazu rosyjskiego – gdy upłynie termin kontraktu jamalskiego – rezygnujemy świadomie z powodu jego ceny oraz z powodu ryzyka przerwania dostaw bez powodu, co od czasu wstąpienia Polski do Unii Europejskiej miało już miejsce siedmiokrotnie. Według gościa radiowej Jedynki, dostawca rosyjski jest niewiarygodny a Polska w tym wypadku ma zdanie odmienne aniżeli strona niemiecka. Za gaz zawsze płaciliśmy na czas, nigdy nie było istotnych awarii technicznych uzasadniających przerwy w dostawach, a te wystawiły nas „na ogromne ryzyko”.

REKLAMA

Własny gaz to za mało

Pytany o własne źródła gazu, Woźniak powiedział, że są one niewystarczające, gdyż produkcja wynosi około 4 mld m3, natomiast cały polski rynek, jest szacowany na około 18 mld m3. Dlatego Polska musi zdywersyfikować źródła dostaw gazu – zaznaczył rozmówca.

Jak powiedział szef PGNiG, po dacie wygaśnięcia kontraktu jamalskiego, największy wolumen gazu będzie pochodził z Morza Północnego, gdzie PGNiG ma dwadzieścia koncesji, z których pięć już produkuje. Dokupowane są też następne złoża, dlatego musi powstać Baltic Pipe, żeby móc ten gaz sprowadzić do Polski.

Co dalej z kontraktem jamalskim?

Na antenie PR24 Wojciech Jakóbik z Biznes Alert również nawiązał do upływającego w 2022 roku terminu kontraktu jamalskiego na dostawy gazu z Rosji oraz do sygnałów płynących z obecnego rządu, że umowa ta nie będzie przedłużona. Jak ocenił, jeśli powiodą się plany dywersyfikacji będzie można sprowadzać gaz z innych kierunków, pod warunkiem rozbudowy terminalu LNG w Świnoujściu oraz budowy gazociągu Balic Pipe z Norwegii, który ma powstać do 2020 roku.

Jeśli ten gazociąg w końcu powstanie – zauważył – to kontrakt jamalski zostanie zastąpiony dostawami gazu norweskiego, który w części może pochodzić także ze złóż w dyspozycji polskiego PGNiG-u. Są, zatem widoki, że będzie sporo taniej. Jeśli plan zapisany w harmonogramie zostanie zrealizowany bez opóźnień powinniśmy z Baltic Pipe zdążyć, jeśli nie – ocenił rozmówca – mamy kierunki alternatywne, jak np. zakupy gazu na giełdzie niemieckiej – czy przez terminal w Świnoujściu, który zostanie rozbudowywany do 7,5 mld m3.

REKLAMA

Natomiast plan B – dodał – przewiduje sprowadzenie do Zatoki Gdańskiej pływającego terminalu, który mógłby tam dotrzeć w 2020 roku, czyli dwa lata przed wygaśnięciem kontraktu jamalskiego i być „na wszelki wypadek”, gdyby okazał się konieczny.

Wolność wyboru

Jednym ze sposobów na uniezależnienie się od dostaw gazu z Rosji – skomentował ekspert – było niedawne podpisanie umowy na dostawy gazu LNG ze Stanów Zjednoczonych, które mają ruszyć po 2022 roku. Wtedy będą gotowe terminale do przyjęcia tego surowca. Terminal – mówił gość – daje pełną elastyczność i usuwa egzystencjalne zagrożenie przerwaniem dostaw gazu z Rosji, bo zawsze można za jego pośrednictwem uzupełniać niedobory. Daje „spokój” w polityce gazowej Polski i wolność wyboru – zaznaczył. Gdy powstanie Baltic Pipe – powiedział Jakóbik – będzie szansa na trwale atrakcyjny ekonomicznie zamiennik gazu z Rosji. Do jakiego stopnia – to się okaże, bo nie wiadomo kto i kiedy będzie o tym decydował – stwierdził rozmówca.

Przypomniał również, że PGNiG nie może ujawnić konkretnych danych na temat ceny sprowadzanego z Rosji gazu, bo są one tajne, zaś dostawy w ramach kontraktu jamalskiego uzależnione są od ceny ropy naftowej, która obecnie mocno zdrożała. Dlatego gaz z Rosji jest droższy od oferty na giełdzie europejskiej. „Poruszamy się tu w sferze spekulacji” – stwierdził rozmówca. Dodał, że również kontrakt katarski jest tajny a gaz z tego kierunku uznawany jest za drogi z powodu indeksu ropy naftowej.

Inni z lepszą ofertą

Zdaniem eksperta pewne natomiast jest to, że Brytyjczycy, Niemcy i Holendrzy dzięki posiadaniu infrastruktury, jak gazoporty czy połączenia przez Morze Północne ze złożami norweskimi – uzyskali najlepszą możliwą ofertę na rynku, czyli tani gaz dzięki wolności wyboru, jaki daje dywersyfikacja.

REKLAMA

Gość PR24 poruszył także temat gazociągu Nord Stream 2 popieranego przez Niemcy. W jego opinii jest to inwestycja jednoznacznie niekorzystna dla całej Unii Europejskiej, o czym mówi nie tylko Polska, ale i Komisja Europejska. Zauważył, że rośnie grupa państw, które się sprzeciwiają budowie tego gazociągu.

Dlatego – jak powiedział – kanclerz Angela Merkel mówi obecnie o sprowadzaniu przez jej kraj LNG ze Stanów Zjednoczonych, czy gazu z basenu Morza Kaspijskiego. W opinii eksperta są to wszystko zabiegi wizerunkowe mające odwrócić uwagę od faktu, że państwo niemieckie roztacza parasol ochronny nad Nord Stream 2. Jak stwierdził, symbioza gospodarcza Niemiec z Rosją nadal funkcjonuje, mimo sankcji i tego, co wydarzyło się na Ukrainie. Dlatego, w opinii eksperta kanclerz Angela Merkel musiała podjąć jakieś działania, aby udowodnić, że nie działa przeciwko interesom europejskim. Dodał, że terminal LNG w Niemczech może jednak powstać, bo byłoby to „atrakcyjne ekonomicznie”.

Nord Stream 2, a może 3?

Według Jakóbika Nord Stream 2 wcale nie jest „nieunikniony” i już jest opóźniony. Są szacunki, które mówią, że powstanie nawet rok później niż planowano. Według rozmówcy zapowiedzi, które się pojawiły, że powstanie także Nord Stream 3 – to kaczka dziennikarska. Nie należy brać poważnie, gdyż Rosjanie mówią o nim wyłącznie po to, aby przekonać świat, że Nord Stream 2 jest nieunikniony. Dodał jednak, że „jeśli będzie klimat, by budować Nord Stream 3 to on powstanie”, ale na razie ważą się losy Nord Stream 2.

Popyt na gaz rośnie

Michał Stajniak, analityk rynkowy z XTB powiedział na antenie radiowej Jedynki, że popyt na gaz w Europie wzrasta ze względu na zimną jesień w 2017 roku, która doprowadziła do znacznego spadku zapasów. Również dalsze ograniczenia wynikające z ochrony środowiska w Chinach sprawiają, że gaz jest coraz chętniej wykorzystywanym paliwem w Państwie Środka i w tym roku spodziewany jest wzrost popytu na poziomie 37 procent.

REKLAMA

Z kolei Minister Energii Krzysztof Tchórzewski uspokaja pytany przez reporterkę NRG, że podaż gazu do Polski wystarczy nie tylko na zaspokojenie potrzeb własnych, ale także na pomoc krajom sąsiednim. Dlatego Polska rozbudowuje swą infrastrukturę wewnętrzną, jeśli chodzi o przesył gazu do południowej granicy Polski z Czechami i Słowacją, co powinno przyczynić się do poprawienia bezpieczeństwa energetycznego tej części Europy.

Gaz mógłby być tańszy

Polski rynek gazu jest bardzo restrykcyjny. Przy bardziej liberalnych przepisach sytuacja byłaby inna – powiedział w radiowej Jedynce Piotr Kasprzak, członek zarządu Hermes Energy.

W jego opinii, gdyby o polskiego klienta walczyło kilku oferentów to cena gazu mogłaby być niższa. W tym kontekście ekspert wymienił przepisy ustawy o magazynowaniu paliw gazowych, która uniemożliwia import gazu ziemnego z zagranicy.

Karolina Mózgowiec, Aleksandra Tycner, Błażej Prośniewski, Adam Kaliński, NRG, kw 

REKLAMA

NBP logo 

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej