El. Euro 2016: Polska - Niemcy. "Na grę Niemców patrzy zawsze cały świat" [ROZMOWA DNIA]

W rozmowie dnia Jan Tomaszewski wspominał mecz z Niemcami z 1971 roku. Były reprezentacyjny bramkarz zadebiutował wtedy w kadrze Polski, a biało-czerwoni przegrali 1:3, tracąc szansę na awans do mistrzostw Europy.

2014-10-10, 09:05

El. Euro 2016: Polska - Niemcy. "Na grę Niemców patrzy zawsze cały świat" [ROZMOWA DNIA]
Piłkarze reprezentacji Polski na treningu przed starciem z Niemcami w eliminacjach do mistrzostw Europy. Foto: PAP/Bartłomiej Zborowski

Posłuchaj

Rozmowa Andrzeja Grabowskiego z Janem Tomaszewskim o meczu Polska - Niemcy z 1971 roku (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Specjalny serwis na mecz Polska - Niemcy>>>

Debiut Jana Tomaszewskiego w reprezentacji Polski miał miejsce 43 lata temu na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie. Polska grała z Niemcami w meczu eliminacyjnym do mistrzostw Europy w Belgii w 1972. Były świetny bramkarz kadry wspomina swoje trudne początki w reprezentacji, walkę  o odbudowanie formy i powrót do gry w barwach biało-czerwonych.
ANDRZEJ GRABOWSKI: "Pół kraju chciało mnie powiesić, a pół wysłać na banicję". Pamięta Pan, kto jest autorem tych słów?
JAN TOMASZEWSKI: Tak, to moje słowa po debiucie w reprezentacji na Stadionie Dziesięciolecia, poprzedniku Stadionu Narodowego. Przed tym meczem była taka presja opinii publicznej, Was - dziennikarzy, mediów, że: O Jezus, to jest rewanż za wojnę, trzeba Niemcom pokazać jak się gra. Była to najlepsza drużyna świata, grali tam Beckenbauer, Mueller, Netzer, Overath, Maier, naprawdę wspaniali piłkarze. I my nie podeszliśmy do nich z jakąś pokorą, tylko wyszliśmy z szabelką na niemiecki czołg. Robert Gadocha zdobył bramkę, później oni zrobili z nami co chcieli, wygrali 3:1. Po tym meczu kozłem ofiarnym byłem ja, bo puściłem 3 bramki i byłem najpopularniejszym człowiekiem w kraju. Uważam, że to był najważniejszy mecz mojego życia, dlatego że po nim nikt mnie nie chciał. Po tym meczu praktycznie zostałem skreślony. Przez 2 lata pokonałem nie tylko moich oponentów, ale przede wszystkim siebie, bo byłem w strasznym stanie psychicznym. I dwa lata później dziennikarze powtarzali takie hasło: Człowiek, który zatrzymał Anglię. Ja wówczas powiedziałem: Nie - człowiek, który zatrzymał Anglię, składał się z 12 części: Pana Kazimierza Górskiego i nas, jedenastu zawodników, których on wspaniale poustawiał na boisku - bo był to zespół. Na Wembley popełniłem zdecydowanie więcej błędów niż podczas meczu z RFN, ale wówczas te błędy były eliminowane przez moich kolegów z obrony, którzy wybijali piłkę z linii bramkowej. Kiedy oni popełniali błędy, ja ich ratowałem i na tym polega gra.
AG: Ten mecz był też początkiem Pana końca w warszawskiej Legii, prawda?
JT: Tak, ja po tym meczu, kiedy zostałem tym człowiekiem, którego powinno się powiesić albo wygnać z kraju, grałem w Legii, która wówczas nie była lubianym klubem w Polsce. Wiadomo, że brali zawodników do wojska, był to klub wojskowy. Kibice dalej nie mogli mi wybaczyć. Praktycznie, kiedy grałem sporadycznie w Legii, to gdy czytano moje nazwisko, to były gwizdy, które kończyły się na Robercie Gadosze, grającym z numerem 11. Ja praktycznie byłem skończony. Jak to powiedziałem humorystycznie, biły się o mnie dwa kluby: z Wrocławia i z Warszawy. Śląsk, żebym był w Legii, a Legia, żebym był w Śląsku. No i wylądowałem w Łodzi. Tam się odbudowałem, temu miastu wszystko zawdzięczam, jeśli chodzi nie tylko o życie sportowe, ale i normalne. Powróciłem do reprezentacji, wówczas powiedziałem, że krwią będę pluł na treningach, ale do reprezentacji wrócę. Chciałem udowodnić, że nie jeden zawodnik przegrywa mecz, ale wszyscy. Albo wygrywamy albo przegrywamy. Poza tym ja w meczu z RFN ponoszę winę za trzecią bramkę, a to już była praktycznie musztarda po obiedzie.
AG: Tamten mecz był ostatnim w karierze reprezentacyjnej Stanisława Oślizły. Czy ten piłkarz planował wtedy zakończenie kariery, czy też wymusiły to na nim okoliczności?
JT: Wydaje mi się, że Stasiu planował zakończyć karierę na mistrzostwach Europy, gdyby drużyna narodowa zakwalifikowała się na tę imprezę. Gdyby kadra awansowała na Euro, to grałaby w finałach, gdzie tytuł mistrzowski wywalczył RFN. A tak, kiedy po tym meczu straciliśmy szansę grania dalej, to zakończył karierę.
AG: W oficjalnych spotkaniach grał Pan czterokrotnie przeciwko NRD. Dało się porównać atmosferę spotkań z RFN i NRD?
JT: Nie. Niemcy z NRD mieli jakieś nieprawdopodobne laboratoria na sporty indywidualne. A w sportach drużynowych nie można było zaprogramować zawodników. Było tak, że piłkarze z NRD grali jedną połówkę dobrą i trzeba było tylko zgadnąć, która to będzie. To byli tacy sportowcy sztucznie wyhodowani. Z nimi grało się na zasadzie, że musieliśmy, natomiast mecze z RFN to zawsze była uczta, to była nobilitacja. Oni musieli wygrać, a jak my zrobimy coś dobrego, to cały świat będzie o tym wiedział, bo na grę Niemców patrzy zawsze cały świat.

Spotkanie Polska - Niemcy rozpocznie się w sobotę o godz. 20.45 na Stadionie Narodowym.

>>> El. Euro 2016: Polska - Niemcy i Polska - Szkocja na antenie Polskiego Radia

ps

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej