Ekstraklasa: potknięcia na szczycie, przebudzenie Ruchu Chorzów [PODSUMOWANIE KOLEJKI]

W 15. kolejce Ekstraklasy przebudził się chorzowski Ruch, który zdemolował Jagiellonię Białystok. Kto jest największym wygranym, a kto najbardziej zawiódł kibiców? Zapraszamy do podsumowania weekendowych meczów.

2014-11-09, 21:22

Ekstraklasa: potknięcia na szczycie, przebudzenie Ruchu Chorzów [PODSUMOWANIE KOLEJKI]
Nerwowa końcówka meczu Pogoni Szczecin i Legii Warszawa. Foto: PAP/Marcin Bielecki

Najciekawiej zapowiadało się starcie Wisły Kraków i Śląska Wrocław. Oba zespoły znajdowały się przed nim wysoko w ligowej tabeli, na pewno są jednymi z najbardziej atrakcyjnie grających drużyn Ekstraklasy.

Niespodzianka w Szczecinie, faworyci gubili punkty

Remis 1:1 w Krakowie nie zadowolił żadnej ze stron, jednak kibice mieli szansę obejrzeć całkiem niezłe widowisko. Nie zawiedli Paixao i Brożek, którzy wpisali się na listę strzelców i będą walczyć o koronę króla strzelców, Wisła trafiła zresztą do siatki w swoim firmowym stylu, popisując się bardzo składną akcją. Brożek dzięki temu trafieniu zrównał się bramkami zdobytymi w Ekstraklasie z Grzegorzem Lato obaj mają po 111 bramek.

Okazało się jednak, że zespoły mimo podziału punktów i tak zbliżyły się do prowadzącej w tabeli Legii Warszawa. Piłkarze Henninga Berga nie spodziewali się na pewno łatwego i przyjemnego meczu z drużyną Pogoni Szczecin, ale raczej nie oczekiwali, że ten będzie potoczy się dla nich tak fatalnie.

Do siatki w 14. minucie trafił Rafał Murawski, dla którego była to pierwsza bramka od blisko roku, w dodatku strzelona głową - ten element nigdy nie był najmocniejszy w wykonaniu środkowego pomocnika Pogoni, ale zawodnik dobrze znalazł się w polu karnym i zaskoczył Kuciaka (do którego zresztą można mieć o tego gola pretensje).

REKLAMA

Legia przespała pierwszą połowę, a Pogoń w pełni to wykorzystała. Drugą bramkę dołożył jeszcze przed przerwą Adam Frączczak, który trafił po błędzie Inakiego Astiza. Goście wyszli na drugą połowę wyraźnie zmotywowani, Pogoń zaś skupiła się na obronie i niewiele brakowało, by się to zemściło. Gola kontaktowego strzelił Rzeźniczak, potem piłkarze Berga nie wykorzystali kilku świetnych sytuacji na wyrównanie. W końcówce spotkania czerwoną kartkę zobaczył Tomasz Jodłowiec, a jego koledzy mieli żal do arbitra spotkania. Stracili na kłótnie kilka cennych minut, jednak to nie sędzia wbił Legii dwie bramki w pierwszej połowie boiska. Trzeba oddać Pogoni, że bardzo rozsądnie rozegrali ten mecz.

Wpadkę lidera mogła wykorzystać Jagiellonia, która grała z Ruchem Chorzów. Piłkarze trenera Probierza złapali jednak zadyszkę w ostatnich meczach, przed czym przestrzegał szkoleniowiec zespołu z Białegostoku. Jagiellonia przegrała dwa kolejne mecze i jeśli chce pozostać w walce o najwyższe cele, musi znaleźć sposób na powrót do wygrywania. Porażka 2:5 z będącym w strefie spadkowej Ruchem to mecz do zapomnienia. Trener Waldemar Fornalik ma zaś powody do radości - efektowny styl, powrót do gry po stracie bramki, bardzo dobra skuteczność... To wszystko złożyło się na pierwsze punkty po powrocie na ulicę Cichą.
Lechia wciąż bez formy, Unton "nie ma kim grać"
Cenne zwycięstwo odniosła Korona Kielce, która po nieudanym początku sezonu w sobotę odniosła trzecie z rzędu zwycięstwo ligowe. W sobotę podopieczni Ryszarda Tarasiewicza pokonali na wyjeździe Lechię Gdańsk 2:1. Nie umniejszając niczego zespołowi z Kielc, Lechię biją w tym sezonie praktycznie wszyscy. Na konferencji prasowej zaskoczył trener Tomasz Unton, który powiedział, że "nie ma kim grać". Cóż, przy kilkunastu letnich transferach trudno mówić o deficycie zawodników, choć może szkoleniowcowi bardziej chodziło o jakość piłkarzy, których ma do dyspozycji.
Goście objęli prowadzenie za sprawą Oliviera Kapo. Były reprezentant Francji strzelił trzecią bramkę w sezonie. Przed przerwą prowadzenie podwyższył Vlastimir Jovanovic skutecznym strzałem głową. Gospodarze odpowiedzieli dopiero w doliczonym czasie gry golem Antonio Colaka.
Lechia w ostatnich dziewięciu meczach odniosła tylko jedno ligowe zwycięstwo i po 15 kolejkach ma na koncie 17 punktów. Taki sam dorobek mają Korona oraz Górnik Łęczna, który w piątek bezbramkowo zremisował na wyjeździe z Piastem Gliwice. Przed meczem pojawiały się głosy, które oceniały Lechię jako jedną z drużyn, które mogą powalczyć z Legią o mistrzostwo Polski.
Korona się przełamała, trwa natomiast wyjazdowa niemoc Cracovii, która w sobotę zremisowała w Bełchatowie z PGE GKS 1:1.Trudno napisać cokolwiek o pierwszych 85. minutach tego spotkania. Zespoły sprawiały wrażenie, jakby bezbramkowy remis był rewelacyjnym wynikiem, może takiego rezultatu spodziewali się kibice, których pojawiło się na stadionie w Bełchatowie zaledwie niecały 3 tysiące.

Obie bramki padły w końcówce spotkania. W 86. minucie gospodarze objęli prowadzenie po wykorzystaniu rzutu karnego przez Adama Mójtę. Sędzia podyktował "jedenastkę" za faul Mateusza Żytki na Bartoszu Ślusarskim. Dodatkowo obrońca "Pasów" został ukarany drugą żółtą kartką i w konsekwencji czerwoną. Mimo gry w osłabieniu goście doprowadzili do wyrównania w drugiej minucie doliczonego czasu gry za sprawą Bartosza Kapustki.
Podopieczni Kamila Kieresia są na czwartej pozycji (26 pkt) i w tym sezonie są niepokonani na własnym boisku.

Porażki udało się też uniknąć Piastowi Gliwice, który rozegrał słabszy mecz z Górnikiem Łęczną. Goście powinni wygrać to spotkanie, jednak nie wykorzystali swoich szans, a w bramce dobrze spisywał się Alberto.

REKLAMA

Nie było burzy w Bydgoszczy, Lech znów zawiódł

W piątek niespodziewanie punkty stracił Lech Poznań, remisując na własnym boisku 1:1 z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Podopieczni Macieja Skorży objęli prowadzenie w szóstej minucie po bramce Tomasza Kędziory. Jednak minutę przed końcem regulaminowego czasu gry wyrównał Bartosz Śpiączka.

Lech to zespół, który notorycznie nie wykorzystuje swoich szans na to, by włączyć się do wyścigu o mistrzostwo Polski. Ambicje w Poznaniu są bardzo duże, jednak drużyna wciąż nie gra na miarę oczekiwań.

W Zawiszy nie zmienia się nic, nawet mimo wściekłości Radosława Osucha, który skrytykował swoich piłkarzy. Miała być burza, tymczasem w niedzielę kibice zobaczyli tego Zawiszę, który napsuł im w tym sezonie tyle krwi. Gospodarze w meczu z Górnikiem Zabrze zaczęli fatalnie, tracąc bramkę już w 6. minucie. Trener Rumak podkreślał, że wpływ na fatalne wyniki mają indywidualne błędy zawodników i znalazło to potwierdzenie.

Później do gry doszedł Zawisza. Gospodarze tworzyli sytuacje, grali w piłkę, nie wyglądali na zespół, który zaciekle okupuje ostatnią pozycję w ligowej tabeli. Koniec końców ich przyzwoita gra po raz kolejny zakończyła się porażką. Czy można już powoli żegnać Zawiszę? Wydaje się, że nie, bo ta drużyna ma potencjał. Musi jednak wyeliminować błędy i poprawić skuteczność. Jeśli tego nie zrobi, może przygotowywać się do rozgrywania swoich meczów na zapleczu Ekstraklasy.

REKLAMA

Jedenastka 15. kolejki Ekstraklasy:

Tabela Ekstraklasy po 15. kolejce:

Paweł Słójkowski, polskieradio.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej