Biegom maratońskim grozi skandal dopingowy na miarę tego, który dotknął kolarstwo?

- Możliwości finansowe, organizacyjne i czysto logistyczne grup kontrolerskich są ograniczone. Nie da się zawodnika obserwować 24 godziny na dobę z przyczyn oczywistych, ludzkich i nie da się go obserwować przez 365 dni w roku - mówi w rozmowie z Polskim Radiem Dariusz Błachnio, kierownik Wydziału Edukacji i Promocji w Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie.

2015-04-24, 08:36

Biegom maratońskim grozi skandal dopingowy na miarę tego, który dotknął kolarstwo?
Biegacze na trasie . Foto: Wikimedia Commons/CC BY SA

Posłuchaj

Biegom maratońskim grozi skandal dopingowy na miarę tego, który dotknął kolarstwo? - Paweł Ulbrych rozmawia z Kierownikiem Wydziału Edukacji i Promocji w Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie, Dariuszem Błachnio (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Kolejny sezon biegów ulicznych nabiera rozmachu. Organizatorzy liczą na nowe rekordy frekwencji, amatorzy walczą o poprawienie najlepszych osiągnięć, a elita o nowe rekordy tras i być może kolejne najlepsze wyniki w historii. Część kibiców już chce widzieć czas zwycięzcy poniżej dwóch godzin; inni wróżą biegom maratońskim skandal dopingowy na miarę tego, który dotknął kolarstwo. O przesuwaniu się granicy rekordu w męskim maratonie oraz kłopotach w walce z niedozwolonym dopingiem w tej konkurencji Paweł Ulbrych rozmawia z Kierownikiem Wydziału Edukacji i Promocji w Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie, Dariuszem Błachnio.
Dariusz Błachnio: Jeszcze kilka lat temu wyniki na poziomie 2 godziny 4 minuty, 2 godziny 5 minut były niemożliwe do uzyskania; tak nam się przynajmniej wydawało. W tej chwili wiele maratonów niemal obfituje w 5-6 takich wyników. Wydaje mi się, że będziemy ciągle obserwowali tendencję wzrostową.
Paweł Ulbrych: Wzrostową, czyli spadkową?
DB: Spadkową jeżeli chodzi o uzyskiwany czas, natomiast wzrostową jeżeli chodzi o postrzeganą jakość bieg i wynik. Myślę, że wyniki uzyskiwane na poziomie dwóch godzin i 3 minut albo poniżej może nie tyle staną się codziennością. Jak pozwolą na to warunki atmosferyczne i zbierze się wyjątkowa grupa doskonałych biegaczy, będą możliwe do osiągnięcia.
PU: Biegi maratońskie to - jeśli nie jedyna - to na pewno jedna z nielicznych konkurencji lekkoatletycznych, w których obserwujemy stałe poprawianie wyników; uzyskiwanie coraz większej liczby rezultatów na poziomie, który jeszcze niedawno był rekordem świata.
Rodzi się pytanie, czy rację mają ci, którzy sugerują, że ma to mocny związek ze słabym poziomem kontroli dopingowych, szczególnie w Afryce.
DB: O ile mężczyźni rzeczywiście wspinają się cały czas i uzyskują coraz lepsze wyniki, o tyle nadal kobiecy rekord Pauli Radcliffe jest nietknięty i wydaje mi się, że przez najbliższe 2-3 lata tak pozostanie. Maratończycy są poddawani kontroli antydopingowej. Za lepszymi rezultatami zawodników etiopskich i kenijskich w równej mierze, co trenerzy, stoją ich menadżerowie. To ci ostatni prawdopodobnie sięgają po te talenty, które czasem zupełnie nieznane na przestrzeni 2-3 lat okazują się geniuszami biegów długodystansowych. Ci zawodnicy mogą mieć do dyspozycji cały aparat, który pomaga im w monitoringu treningu; pomaga im w przygotowaniu również od strony medycznej. Nie posądzając nikogo można powiedzieć, że są pewne sygnały, że w biegach maratońskich może się również dziać coś złego.
Są pewne trudności logistyczne z dotarciem do tych zawodników. Są to kraje, gdzie panuje wysoka temperatura, a przy zachowaniu standardów termicznych próbek mogą pojawić się problemy z utrzymaniem stałości ciepła i przechowywania próbek.
PU: Można powiedzieć, że mamy do czynienia z takim wzajemnie napędzającym się mechanizmem: średniej wielkości miasto z maratonem; każdemu zależy na tym, żeby o tej imprezie było głośno - niech będzie dobry wynik; punkt wyjścia to jest rezultat poniżej dwóch godzin i 10 minut - co zrobić, żeby osiągnąć ten cel? - sprowadzić Etiopczyka albo Kenijczyka.
Jest całe mnóstwo ludzi, którzy nie są w wieku ok. 30 lat, ale wręcz nastolatków, którzy ni stad ni zowąd są w stanie przebiec 42 km i 195 m w dwie godziny i 7 minut, czy dwie i sześć minut. Czy to jednak nie jest powód do niepokoju? Spora część biegaczy z Afryki Wschodniej na stałe mieszka nie tylko w Europie, w USA, ale też i w Japonii. We wszystkich tych częściach świata poziom kontroli antydopingowych jest wysoki.
DB: Możliwości finansowe, organizacyjne i czysto logistyczne grup kontrolerskich są ograniczone. Nie da się zawodnika obserwować 24 godziny na dobę z przyczyn oczywistych, ludzkich i nie da się go obserwować przez 365 dni w roku.
Oczywiście w mediach ciągle powtarza się jak mantrę zdanie, że ci, którzy uciekają są dwa kroki przed tymi, którzy gonią. Niezupełnie bym się z tym zgodził na podstawie mojej 22-letniej pracy w komisji antydopingowej. Muszę jednak stwierdzić, że na pewno są osoby w sporcie zawodowym i współpracujące z nimi inne osoby, które tę ucieczkę rzeczywiście wywołują. Szukają nowych, bardziej wyrafinowanych metod dopingowania zawodników. Za tym wszystkim oczywiście stoją korzyści finansowe i czasami bywają problemy z wykrywaniem i ze złapaniem takich osób. Czasami jednak bywa i tak, że te osoby się mylą.
Proszę nie wierzyć w to, że ten dystans między uciekającymi i tymi, którzy gonią jest tak duży.
W ubiegłym roku światowym maratonem wstrząsnęła wpadka dopingowa zwyciężczyni biegu w Bostonie, Kenijki Rity Jeptoo. Biegaczkę zdyskwalifikowano na dwa lata. Teraz światowa organizacja lekkoatletyki wystąpiła o podwojenie tej kary.

W tym roku organizatorzy sześciu najważniejszych biegów na świecie zaostrzają tzw. poza-startowe kontrole wśród ścisłej czołówki maratończyków. W najbliższy weekend odbędą się m.in. wiosenny maraton w Warszawie (Orlen Warsaw Marathon), maraton w Madrycie, a także zaliczany do World Marathon Majors maraton w Londynie.

ah

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej