Ekstraklasa: Legia Warszawa - Lech Poznań. Przełomowy moment sezonu, pytanie tylko dla kogo?

Ten mecz zawsze budzi emocje. Klasyk Ekstraklasy, podsycany wzajemną niechęcią i rywalizacją - Legia Warszawa kontra Lech Poznań. W sobotni wieczór zespoły rozegrają spotkanie, które może być przełomem po rozczarowującym starcie rozgrywek.

2016-10-22, 15:23

Ekstraklasa: Legia Warszawa - Lech Poznań. Przełomowy moment sezonu, pytanie tylko dla kogo?
Piłkarz Legii Warszawa Guilherme walczy z Maciejem Makuszewskim i Tomaszem Kędziorą z Lecha Poznań. Foto: PAP/Bartłomiej Zborowski

Posłuchaj

Jacek Magiera, trener stołecznej drużyny nie może się doczekać tego spotkania i liczy na duże emocje w meczu, który jego zdaniem uchodzi za tzw. klasyk (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Hit 13. kolejki Lotto Ekstraklasy jest tylko jeden i trudno nie doceniać jego wagi. Legia Warszawa i Lech Poznań wyjdą na boisko przy ulicy Łazienkowskiej z nastawieniem, z którym tylko wynik dający komplet punktów będzie zadowalający.

Te zespoły miały dominować na krajowym podwórku, rywalizować o mistrzostwo Polski właściwie sezon po sezonie. W tej rywalizacji nie brakuje historycznych zaszłości, wzajemnej niechęci, uszczypliwości i atmosfery. W ostatnim czasie brakuje jednak najważniejszego - równej formy, która pozwoliłaby mówić o starciu na szczycie ligowej tabeli. 

W sezonach 2012/13 i 2013/14 Legia wygrywała ligę, zostawiając poznaniaków za plecami. W kolejnym nastąpiła zaskakująca końcówka, w której "Kolejorz" na ostatniej prostej odskoczył stołecznej ekipie i zgarnął jej sprzed nosa mistrzowski tytuł. Marsz po mistrzostwo rozpoczął się zresztą na terenie największego wroga, kiedy Lech wygrał przy Łazienkowskiej 2:1 w pierwszym spotkaniu grupy mistrzowskiej. Po porażce z Jagiellonią w następnej kolejce zawodnicy Macieja Skorży wygrywali już wszystko do końca rozgrywek. Jego kibice wpadli w euforię, a fani Legii załamywali ręce, uważając, że ich zespół zafundował sobie tę traumę na własne życzenie. 

Po tym sezonie w Lechu coś pękło. Mówiono głośno o konflikcie trenera z piłkarzami, a fatalnie rozpoczęty sezon szybko pokazał, że obrona mistrzostwa nie będzie możliwa. W pewnym momencie okupujący strefę spadkową "Kolejorz" mógł liczyć się z tym, że nie znajdzie się nawet w grupie mistrzowskiej. Ostatecznie uniknięto kompromitacji, ale zarówno walka o tytuł, jak i o puchary, pozostały w sferze marzeń. Co więcej, trzeba było patrzeć na to, jak w setną rocznicę powstania klubu po najwyższe laury sięga największy rywal.

REKLAMA

Do tego doszła jeszcze klęska w finale Pucharu Polski. Sezon do zapomnienia, po którym musiały przyjść zmiany. Niestety dla fanów z Bułgarskiej, stało się to dopiero w momencie, w którym inne opcje się wyczerpały. Jan Urban był rozwiązaniem tymczasowym, nie potrafił zrobić z drużyną kolejnego kroku. To ma uczynić Chorwat Nenad Bjelica. 

Powiązany Artykuł

bjelica 1200.jpg
Ekstraklasa: Lech Poznań znalazł wymarzonego trenera?

Jego 6 pierwszych spotkań to 3 wygrane, 2 remisy i porażka. Najważniejsze jednak jest to, że "Kolejorz" odżył, gra znacznie bardziej ofensywnie stwarza sobie sytuacje, na murawie zostawia więcej serca. Nie można wyciągać wniosków za wcześnie, ale początek nowego szkoleniowca jest naprawdę obiecujący.

Źródło: TVP

Legia przed startem obecnego sezonu popełniła największy błąd ostatnich lat. Zatrudnienie Besnika Hasiego można rozpatrywać tylko w takich kategoriach. Mistrz Polski prześlizgnął się do wymarzonej Ligi Mistrzów, ale postawa w Ekstraklasie wołała o pomstę do nieba. Skończyło się strefą spadkową, kolejnymi zmarnowanymi szansami Albańczyka. A na końcu jego odejściem z klubu, które jednak powinno nastąpić wcześniej.

REKLAMA

Ratownikiem został Jacek Magiera, który wydaje się być gwarancją nie tyle sukcesu, co normalności. Trener świetnie zna realia, które panują w klubie, ma pełną świadomość tego, jaka presja będzie mu towarzyszyć i o jaką stawkę toczy się gra. A to wszystko jest w tym momencie bardzo potrzebne piłkarzom z Łazienkowskiej.

Mamy więc dwa zespoły, które szukają powrotu na właściwą drogę - na drogę zwycięstw, która pozwoli im wrócić do gry o tytuł. 12 dotychczasowych kolejek nie przesądza jeszcze niczego. Na tym etapie straty do czołówki nie są tak duże, by nie dało się ich odrobić, jednak margines błędu nieubłaganie się kończy.

"

Jacek Magiera Spotkania Legia - Lech to ogromna rywalizacja, nie tylko na boisku, ale i na trybunach. Jest to klasyk, któremu towarzyszy niezwykła atmosfera. Im więcej takich prestiżowych meczów, tym lepiej dla polskiej ligi. Jednak nam w tej chwili potrzebne jest zwycięstwo tak samo, jak z każdym innym rywalem. To buduje morale, nie ma co dzielić przeciwników na lepszych i gorszych

W przypadku zwycięstwa Legii 8. w tabeli Lech i 14. mistrz Polski zrównają się punktami, nie można więc mówić o żadnej przepaści. Kto będzie faworytem? Wydaje się, że trzeba uznać za niego Legię, nawet mimo lania w meczu o Superpuchar Polski, które sprawił jej przeciwnik. Nie przez pryzmat meczu z Realem Madryt, ale przede wszystkim przez to, co działo się w niedawnym spotkaniu z Lechią Gdańsk. To był popis stołecznej ekipy, otwarcie nowego rozdziału. Warszawianie w pełni wytrzymali ciśnienie, grając z liderem i zespołem, który głośno mówi, że chce przechwycić mistrzowski tytuł.

To była Legia, jaką chcieli oglądać kibice, ofensywna, pewna siebie, seryjnie stwarzająca sytuacje i grająca z polotem, fantazją. Będąca w stanie całkowicie zdominować rywala, pokazać mu miejsce w szeregu. Ręce same składały się do oklasków. 

REKLAMA

Zadanie jest jasne - jeśli Legia chce zaufania ze strony trybun, musi powtórzyć tamte zawody i sprawić, by znienawidzony przeciwnik miał bardzo nieprzyjemną podróż powrotną do Poznania. W innymi przypadku grunt zacznie znów palić się pod nogami.

Źródło: TVP

W przypadku Lecha komfort jest odrobinę większy i mimo wszystko "Kolejorz" nie musi, lecz może. O to, że na boisku zobaczymy zaangażowanie, nie musimy się martwić. Wydaje się też, że Bjelica poszuka swojej okazji do tego, by wkupić się w łaski kibiców i spróbować uderzyć Legię w czuły punkt.

Na kim będzie można zawiesić oko? Uwaga będzie się skupiać przede wszystkim na liderach - w Legii w tej roli znów odnalazł się Miroslav Radović, ale coraz lepiej czuje się Vadis Odjidja-Ofoe, jeszcze niedawno wyszydzany, teraz zaś wynoszony do rangi zawodnika, który umiejętnościami jest w stanie zdecydowanie się wybić. W składzie powinien też znaleźć się Nemanja Nikolić, który szuka formy z ubiegłego sezonu. Lepszego momentu na jej znalezienie nie znajdzie.

REKLAMA

Kogo zabraknie? Jacek Magiera prawdopodobnie nie będzie mógł skorzystać z kontuzjowanego Michała Pazdana, na pewno nie zagra pauzujący za kartki Bartosz Bereszyński. 

Nenad Bjelica jest w nieco lepszej sytuacji, może liczyć na wszystkich swoich piłkarzy oprócz Nickiego Bille Nielsena. Do formy wraca najważniejszy zawodnik Lecha - Szymon Pawłowski, którego w ofensywie będą wspierać Maciej Makuszewski i Darko Jevtić, z Marcinem Robakiem na szpicy. Potencjał ofensywny u jednych i drugich jest naprawdę duży, co rodzi nadzieję na świetne widowisko.

Źródło: YouTube/Lech Poznań

"

Nenad Bjelica Wiemy, że to dla klubu ważny mecz. Dlatego musimy być przed tym spotkaniem w jak najlepszej formie. Już przed przyjściem do Polski wiedziałem, że Lech i Legia to dwie czołowe drużyny w tym kraju, a mecze między nimi mają dodatkowy ciężar. Będziemy chcieli pokazać jak najlepszą grę i wygrać. Wiemy, że mamy lepsze statystyki. One pokazują, że jesteśmy w lepszej formie. Przed takimi meczami statystyki nie grają. Decydujące będzie to jak poradzimy sobie z presją

Patrząc na aurę, która panuje w ostatnich dniach w Warszawie, warunki bardziej niż technicznej i pięknej grze mogą sprzyjać twardej walce, której w historii meczów Legii i Lecha nie brakowało nigdy. Piłkarze będą musieli udźwignąć presję i brać poprawkę na gorącą atmosferę. Ale nad tym, by nerwy nie odgrywały kluczowej roli, będzie czuwał najlepszy obecnie polski arbiter.

REKLAMA

Czekamy na mecz, w którym oba zespoły zapomną o swoich problemach i za wszelką cenę będą starały się wrzucić bieg, który umożliwi im pościg za czołówką. Na fajerwerki, i to nie te z trybun (choć na pewno można liczyć na świetną oprawę), tylko boiskowe. Mecz, w którym bramkarze będą mieli dużo do roboty, i który zapamiętamy na długo. Pierwszy gwizdek już o godzinie 20.30.

ps, PolskieRadio.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej