Premier League: Antonio Conte nowym bohaterem Stamford Bridge

8 zwycięstw z rzędu, 22 strzelone bramki i tylko 2 stracone - świetna seria Chelsea w Premier League została przedłużona w arcytrudnym meczu z Manchesterem City. "The Blues" w jasny sposób dali świadectwo, że w tym momencie są najpoważniejszym kandydatem do tytułu mistrza Anglii.

2016-12-04, 16:00

Premier League: Antonio Conte nowym bohaterem Stamford Bridge

Można było zastanawiać się, jak Conte sprawdzi się na Wyspach, w jaki sposób będzie grać jego drużyna. Szkoleniowiec londyńczyków zaczął od mocnego uderzenia, ale w międzyczasie przytrafiły mu się drobne wpadki, których trudno było nie zauważyć. Zremisował ze Swansea, przegrał w prestiżowych starciach z Liverpoolem i Arsenalem.

Wnioski wyciągnął jednak błyskawicznie, przestawił swoją obronę na grę trójką zawodników w środku. Od tego czasu zespół przegrał jedno spotkanie, z West Hamem w Pucharze Anglii - mecz, po którym kibice raczej płakać nie będą. Widać wyraźnie, że zespoły Conte czują się w takim ustawieniu idealnie, a sam menedżer opanował je do perfekcji, dogłębnie poznał wszystkie jego zalety i wady.

Na korzyść londyńczyków na pewno działa też to, że mogą skupić się tylko na lidze. Poprzedni fatalny sezon poskutkował tym, że Chelsea nie ma w Lidze Mistrzów i Lidze Europy. To może nie wpływa pozytywnie na zgranie i wdrażanie taktycznych pomysłów Włocha (które zawodnicy i tak pojęli bardzo szybko), ale daje więcej czasu na regenerację. U piłkarzy gołym okiem widać świeżość i bardzo dobre przygotowanie fizyczne. To, że część z nich zostawiła za sobą oznaki wypalenia, które pojawiły się pod wodzą Mourinho, to osobna historia.

REKLAMA

Sobotni mecz był daleki od oczywistości - tempo było bardzo szybkie, obie jedenastki grały trójką z tyłu, jednak sytuacji bramkowych nie brakowało. Oglądaliśmy akcje zarówno skrzydłami, z atakującymi raz za razem skrzydłowymi, ale też wymiany podań przez środek. Teoretycznie można było spodziewać się, że kibice dostaną porcję piłkarskich szachów, w praktyce jednak oba kluby zafundowały widzom spektakl.

Chelsea nie rozegrała perfekcyjnego meczu, dopuściła rywali do kilku sytuacji, które mogły skończyć się golami. Ostatecznie jednak z wymiany ciosów wyszła zwycięsko, przede wszystkim za sprawą morderczych kontrataków, ale też dzięki charakterowi, ambicji i większej woli walki. Manchester City kończył mecz pełen goryczy i frustracji, co skończyło się dwiema czerwonymi kartkami w momencie, w którym spotkanie było już rozstrzygnięte.

- Jestem dumny z mojego zespołu, piłkarze starali się grać tak, jak sobie to założyliśmy przed meczem. Nie możemy jednak zapominać, z kim się mierzyliśmy. Stworzyliśmy sobie więcej szans niż w wygranych spotkaniach z Burnley i Crystal Palace, ale mimo to przegraliśmy. Będziemy wciąż walczyć i eliminować błędy - powiedział Pep Guardiola.

REKLAMA

Hiszpan musiał robić dobrą minę do złej gry, po bardzo dobrej pierwszej połowie wydawało się, że jego drużyna zmierza po końcowy triumf, a świetna seria Chelsea zostanie przerwana. Nic z tego. Potwierdziło się to, o czym mówiło wielu ekspertów - przybycie do Anglii Conte i Guardioli wzniosło Premier League na wyższy poziom pod względem taktycznym. W końcu kiedy ostatni raz ci, którzy lubią głębiej przyglądać się trenerskiemu warsztatowi mieli takie pole do analizy w jednym tylko spotkaniu? 

Źródło: x-news

Chelsea w ostatnich tygodniach pokazuje, że zmierza w precyzyjnie wytyczonym kierunku w stronę mistrzostwa. Odprawiła z kwitkiem Manchester United (4:0), wygrała derby Londynu z Tottenhamem (2:1), wreszcie pokonała Manchester City. Piłkarze nabierają pewności siebie, kluczowi zawodnicy wrócili do optymalnej dyspozycji po beznadziejnym poprzednim sezonie. 

Eden Hazard znów błyszczy, znów możemy wymieniać go w gronie najlepszych zawodników ligi. Diego Costa w tym momencie strzelił w lidze zaledwie jedną bramkę mniej niż w całym ostatnim sezonie. Sprowadzenie N'Golo Kante okazało się strzałem w dziesiątkę. Kiedy kontuzji doznał Nemanja Matić, lukę po nim w kapitalnym stylu wypełnił Cesc Fabregas. Ten sam, który miał być w tragicznej sytuacji i któremu wielu pokazywało już drzwi.

REKLAMA

Antonio Conte dostał drużynę w rozsypce, ale z niewątpliwym potencjałem. Kilka miesięcy zajęło mu przywracanie jej blasku, teraz jednak jego ekipa przypomina doskonale naoliwioną maszynę, w której wszystkie elementy są na właściwym miejscu i pracują na najwyższych obrotach.

Włoch przeprowadził swoją rewolucję w sposób błyskawiczny i perfekcyjny, potrafił pociągnąć za sobą piłkarzy, korygować wcześniejsze błędy. I, co bardzo ważne dla kibiców ze Stamford Bridge, widać po nim, jak bardzo jest ze swoją drużyną. 

Poprzednie wielkie mecze były testami, co podkreślał menedżer. Wszystkie ostatnie zostały zaliczone na bardzo wysoką ocenę. Chelsea jest w tej chwili w miejscu, w którym chciała być już od bardzo długiego czasu. 

REKLAMA

Niektórzy śmiali się z żywiołowych reakcji Conte, z jego szaleństw przy linii bocznej, które znane były jeszcze we Włoszech. Często wywoływał burze swoimi słowami, można było odnieść wrażenie, że jest po prostu do bólu szczery i niezbyt zastanawia się, jakie reakcje nastąpią po tym, co mówił. Celne, ostre riposty to jego znak firmowy, który stoi na równi z pasją i miłością do piłki. Na kogoś takiego czekali kibice "The Blues".

I jeśli ktoś znajduje jeszcze jakieś powody do śmiechu, wystarczy zerknąć na ostatnie wyniki.

Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej