Premier League: bezduszna decyzja Leicester? Ranieri zwolniony, futbol nie ma serca
"Niewytłumaczalne, niewybaczalne i przyprawiające o mdłości" - to tylko niektóre określenia, które pojawiły się po zwolnieniu Claudio Ranierego z Leicester City. Szkoleniowiec, który w ubiegłym sezonie zdobył tytuł mistrza Anglii, stał się ofiarą swojego sukcesu.
2017-02-24, 16:39
Posłuchaj
Marek Lehnert o reakcjach włoskich mediów na zwolnienie Claudio Ranierego (IAR)
Dodaj do playlisty
"Mistrz Anglii i najlepszy menedżer ubiegłego roku. Zwolniony. To właśnie nowa piłka, Claudio. Nie przestawaj się uśmiechać. Nikt nie wymaże historii, którą napisałeś" - to wiadomość od Jose Mourinho, który skomentował zwolnienie menedżera Leicester.
"Zamiast wyrzucać Ranierego, w Leicester powinni postawić mu pomnik przed stadionem" - tak z kolei napisał Michael Ballack.
"Leicester to zawsze była drużyna, która przypominała jojo. To nie zmieniło się wraz z mistrzostwem. Czego władze spodziewały się, gdy zatrudniały Ranierego? Gdyby przed ubiegłym sezonem ktoś powiedział, że Leicester zdobędzie mistrzostwo, a potem spadnie, fani nie mieliby nic przeciwko takiemu scenariuszowi" - mówił Jamie Carragher.
Źródło: x-news
REKLAMA
Bajka i powrót do normalności
Nie można powiedzieć, by zwolnienie było dla wszystkich szokiem, którego nikt się nie spodziewał. Leicester w niczym nie przypominało mistrza Anglii. Gra zasługiwała tylko i wyłącznie na krytykę, Ranieri dostał co prawda zapewnienie o tym, że ma pełne poparcie władz, ale podskórnie wszyscy czuli, że trzeba liczyć się z tym, że jego czas przy King Power Stadium dobiega końca.
Dokładnie 16 dni - tyle minęło od momentu, w którym włodarze stanęli za nim. Wyrok został wydany, a to było tylko jego odroczenie. Lub, jeśli podejdziemy do tego bardziej pragmatycznie, bardziej próba zbadania tego, na ile szatnia pełna spisujących się fatalnie piłkarzy będzie w stanie określić się przed arcyważnym meczem ze Swansea w Premier League, kiedy dowie się, że Włoch jednak nie odejdzie.
Najwyraźniej nikt nie chciał skakać za nim w ogień, bo nastąpiła kolejna porażka, w której brakowało nie tylko umiejętności, ale też zaangażowania, serca, ambicji. Jak napisał Guardian, to był moment na to, by przeładować broń przed strzałem, który nastąpił w czwartek.
REKLAMA
Wiara w to, że Ranieri utrzyma "Lisy" w elicie nie miała żadnych racjonalnych podstaw. Jak przyznał Gary Lineker, poprzedni sezon był bajką. Ten obecny - powrotem do normalności. A w tym przypadku normalność oznaczała cierpienie, momentami nawet koszmar.
Leicester stało się klubem uwielbianym, "drugą drużyną" większości kibiców. Z bardzo prostego powodu - ten klub urósł do rangi symbolu tego, że w sporcie wszystko jest możliwe. Typowa historia, w której ktoś, na kogo nikt nie stawia, bije mistrza.
Jasne, jest, że to osiągnięcie nie ogranicza się do Ranierego. Czynników, które złożyły się na niewiarygodny sukces, było wiele, ale wszystkie idealnie ze sobą współgrały, tworząc mieszankę wybuchową.
Powiązany Artykuł
Blog - Krótka Piłka
Mistrz Anglii wystawiał przeciwko gwiazdom piłkarzy, którzy dla wielu byli anonimowi, często skreśleni w większych klubach, znający smak niższych lig. Wiemy, że idealnym przykładem jest Jamie Vardy, który w kilka lat przeszedł historię od gry z grosze i łączeniu jej z "prawdziwą" pracą, do bicia rekordu Ruuda van Nistelrooya i debiutu w kadrze Anglii.
REKLAMA
Stąd brała się determinacja, by udowodnić wszystkim, że stać ich na coś więcej niż walka o utrzymanie i przeciętność. Ambicja, której momentami brakuje zespołom bajecznie bogatym, tutaj przebijała się na pierwszy plan.
Pieniądze silniejsze od sentymentu
Kiedy Ranieri zastępował na stanowisku menedżera Nigela Pearsona, nie widziano w tym ruchu większego sensu. Kariera Włocha znalazła się na zakręcie, po przygodzie z reprezentacją Grecji trudno było oczekiwać, że będzie w stanie znaleźć silny klub, który mu zaufa. Kompromitująca porażka z Wyspami Owczymi 0:1 naprawdę mogła odstraszać - po ogłoszeniu decyzji władz Leicester, kursy na ich spadek poszły mocno w dół, zwłaszcza, że kilka miesięcy wcześniej ligowy byt został uratowany czymś, co określano mianem cudu. Ten jednak miał dopiero nadejść.
Oczywiście, to zwolnienie jest brutalne i zwyczajnie smutne. Można powiedzieć więcej. "Niewytłumaczalne, niewybaczalne i przyprawiające o mdłości", jak ujął to Lineker. Po tym wszystkim, co zrobił dla klubu, po miesiącach, w których całe miasto żyło futbolem i drużyną, która odprawiała z kwitkiem kolejnych rywali, po tym, że nazwa stała się znana na cały świat... Tak, może to sentyment, ale też reakcja zwykłych ludzi, którzy po prostu uważali, że mistrzostwo da Ranieremu nieograniczony kredyt zaufania.
Prawda jest jednak taka, że miliony funtów zawsze wygrają z sentymentem i miłością trybun. Interes klubu zawsze zostanie przedłożony ponad jednostkę, bez względu na jej osiągnięcia. Witamy we współczesnym futbolu.
REKLAMA
Irytacja z powodu rozstania z trenerem jest wyjątkowa w Rzymie, skąd pochodzi Ranieri. Potraktowany został w sposób brutalny i bezwzględny. Co gorsza, także przy poparciu przynajmniej części kibiców, którzy także popisali się wyjątkowo krótką pamięcią.
W prasie z Półwyspu Apenińskiego pisano, że najwyraźniej ludziom z małego angielskiego miasteczka przewróciło się w głowie, jeśli wierzyli, że Ranieri dalej wygrywać będzie z Chelsea, Tottenhamem i Arsenalem oraz obu Manchesterami, a potem jeszcze w Lidze Mistrzów wyeliminuje Bayern albo Real Madryt.
Właśnie, miasteczka, które raczej nie przedstawiłoby się światu w inny sposób. Legenda angielskiej futbolu, Brian Clough, powiedział kiedyś, że w Leicester każda osoba, która będzie w stanie zrobić coś więcej niż wydziergać sweter, jest geniuszem.
REKLAMA
Zakładnik własnego sukcesu?
Ranieri odchodzi w atmosferze rozżalenia i niesmaku, ale nie wszyscy się smucą. Guardian jeszcze niedawno donosił, że Włoch stracił szatnię i przynajmniej kilku piłkarzy mocno starało się o to, by doszło do zwolnienia menedżera. Ci, którzy w ubiegłym sezonie błyszczeli najbardziej, zniknęli, prezentowali katastrofalną formę.
Carragher stwierdził, że po sukcesie, który tej grupie graczy się nie powtórzy, jedyną osobą, która się nie zmieniła, jest właśnie Ranieri. Piłkarze zaczęli bywać na pierwszych stronach magazynów, a popularność i wysokie kontrakty uderzyły im do głowy. Gwiazdy, które parę sezonów temu nie mogły być pewne swojej przyszłości w futbolu, także odegrały swoją niechlubną rolę.
- Myślę, że historia oceni Ranierego jako najlepszego szkoleniowca tego klubu i nic tego nie zmieni. Natomiast został pożegnany w sposób moim zdaniem skandaliczny, w momencie, kiedy ta drużyna ma wciąż spore szanse awansu do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Ranieri został zakładnikiem własnego sukcesu - powiedział komentator ligi angielskiej w nc+, Przemysław Pełka.
Źródło: x-news
REKLAMA
Czy gdyby w poprzednim sezonie "Lisy" zajęły miejsce w dolnej części tabeli, Włoch mógłby utrzymać posadę jako ten, który potrafi zarządzać drużyną w kryzysie, będącą tuż nad kreską? To paradoks, ale nie można tego wykluczyć. I tak niestety czasem kończy się robienie wyniku ponad stan.
Kiedy menedżer jest w stanie wyciągnąć z zespołu potencjał, o który nie podejrzewano drużyny, wszyscy nastawiają się na powtórkę w kolejnym sezonie lub nawet na coś więcej. Rosną oczekiwania i następuje wielkie rozczarowanie, zakończone zwolnieniem. Podobne scenariusze oglądamy co kilka miesięcy, w różnych ligach, w przypadku różnych zespołów. Tutaj mamy zaś do czynienia z sytuacją, w której Ranieri wyciągnął ze swoich piłkarzy nie kilka, a kilkaset procent więcej.
Do końca sezonu zostało 13 spotkań, trwają poszukiwania menedżera. Wśród faworytów wymienia się m.in. Roberto Manciniego, Franka de Boera czy Roya Hodgsona. Angielskie media nie wykluczają również, że po raz trzeci w karierze zespół z Leicester obejmie Nigel Pearson, który został zmuszony do rozstania się z klubem po wybuchu afery m.in. z udziałem jego syna, który występował w klubie.
W poniedziałek, w meczu z Liverpoolem, "Lisy" poprowadzi Craig Shakespeare, dotychczas asystent Ranierego. Oczywiście to rozwiązanie tymczasowe, ale nazwisko zobowiązuje, a odpowiednia dawka dramatyzmu lub tragedii wydaje się w tej chwili jak najbardziej na miejscu. Co jest pocieszające? To, że historii nie da się wymazać. I nie sposób nie zgodzić się z Carragherem, który stwierdził, że budowa pomnika pod King Power Stadium powinna rozpocząć się już teraz.
REKLAMA
Można być idolem, można dać kibicom coś, co będą wspominać do końca życia. Można z piłkarzy przeciętnych poprowadzić do triumfu, na który w innych okolicznościach być może nie mieliby szans. Można stać się ikoną, uwielbianą nie tylko na swoim stadionie. Ale koniec końców futbol nie ma serca.
Więcej na blogu autora - Krótka Piłka
Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl
REKLAMA