Liga Mistrzów: powrót do smutnej rzeczywistości. Wielki zawód Legii Warszawa
Marzenia Legii Warszawa o drugim z rzędu awansie do fazy grupowej Ligi Mistrzów zostały brutalnie rozwiane. Przeszkodą nie do przejścia dla mistrza Polski okazał się mistrz Kazachstanu. Gdzie warszawski klub popełnił błędy?
2017-08-03, 10:28
Posłuchaj
Bardzo rozgoryczony był Michał Kucharczyk. Skrzydłowy Legii szukał przyczyny porażki w dwumeczu (IAR)
Dodaj do playlisty
Wydawało się, że dla Legii Warszawa przejście rywala pokroju FK Astany było wręcz obowiązkiem. Kazachowie rozegrali bardzo dobry mecz na własnym boisku, ale nie ma sensu się oszukiwać - to nie był zespół, z którym klub mający aspiracje takie jak stołeczna ekipa powinien odpadać.
Dobitnie pokazał to rewanż, w którym goście byli zainteresowani jedynie obroną korzystnego rezultatu. Problem w tym, że piłkarze Jacka Magiery nie pokazali o wiele więcej. Można mówić o tym, że Legia walczyła, grała do końca i w jakimś stopniu pokazała charakter czy ambicję. To jednak nie wystarcza. Wszystkie te elementy muszą iść w parze z boiskową formą, umiejętnościami, pomysłem na grę, piłkarską jakością i realizowaniem taktycznego planu.
- Nie powinniśmy odpadać z takimi drużynami. Na pewno jesteśmy sfrustrowani, bo radziliśmy sobie z dużo lepszymi zespołami - stwierdził Michał Kopczyński, pomocnik Legii.
Źródło: x-news
REKLAMA
Trudno się z nim nie zgodzić. W teorii, na papierze, Legia ma lepszy skład, piłkarzy, którzy mogą pochwalić się lepszymi CV. Traktowanych jak gwiazdy, zarabiających krocie. Boisko jednak weryfikuje wszystko. Pieniądze nie grają. Nie gra sprzęt, nie grają nazwiska.
Oczywiście nie można odmawiać niczego Kazachom i patrzeć na nich jak na zespół, który przypadkiem znalazł się w tej rundzie eliminacji. Astana nie oszczędza w drodze do budowy solidnej drużyny, którą stać na niespodzianki w europejskich rozgrywkach. Ale jednocześniej nie jest marką, która powinna wzbudzać u mistrza Polski paraliżujący lęk.
Legii brakowało do awansu jednej bramki, ale takie przedstawianie sytuacji pomija zbyt dużo innych aspektów. Mistrz Polski nie był drużyną lepszą, nie stworzył sobie wielu dogodnych sytuacji. Nie przegrał pechowo, nie stracił bramek po błyskotliwych akcjach rywali. Jeśli można mówić o tym, że prowadził grę, to robił to dopiero w rewanżu.
Ale nawet w nim wciąż dominował chaos i przypadek, a koncepcji nie było widać. To nie był futbol, jaki trzeba pokazać na salonach. Brakowało zawodnika, który dałby jakość, potrafił wziąć na siebie ciężar gry i odpowiedzialności. Krótko mówiąc, brakowało Vadisa Odjidji-Ofoe. Jeśli ktoś myślał, że zastąpienie Belga to zadanie, z którym można uporać się w ciągu miesiąca, to słaby start Legii w tym sezonie w pełni pokazuje, że to po prostu niemożliwe.
REKLAMA
Źródło: TVP
Tacy zawodnicy pojawiają się w Ekstraklasie raz na kilka lat, ale znikają równie szybko jak rozkochują w sobie kibiców. I żaden polski klub nie potrafi ich zatrzymać. Nie ma w Warszawie Ofoe, nie ma Nikolicia, który był gwarantem goli, nie ma Dudy, który będąc w formie dawał zespołowi naprawdę dużo.
Odchodzili Bereszyński, Prijović, Dossa Junior, Orlando Sa, Miroslav Radović. Każdy z nich był wyróżniającym się zawodnikiem. Na każdym z nich Legia zarobiła pieniądze.
Można domyślać się, że szukanie zastępców w każdym kolejnym sezonie to zadanie piekielnie trudne, zwłaszcza, że zawsze brakuje czasu na zgranie i spokojne wprowadzanie do zespołu. Wyników i świetnej gry oczekuje się od razu, a presja towarzyszy piłkarzom cały czas. To nie jest łatwe, ale z drugiej strony kibice mają prawo wymagać czegoś więcej niż to, co oglądamy w ostatnich tygodniach w wykonaniu mistrza Polski. Drużyny, która będzie miała solidne fundamenty, której nie będzie trzeba łatać po tym, kiedy za niewielkie pieniądze rozbiorą ją zespoły, na które Legia wciąż patrzy z dołu.
REKLAMA
- Zagraliśmy dobry mecz, który nic nam nie dał. Drużyna walczyła do końca o drugiego gola, ale nie udało się go strzelić. Przy Łazienkowskiej było to, czego zabrakło w Astanie, czyli determinacja, walka i odcinanie od podań. Z tego mogę być zadowolony, ale nie z tego, że odpadliśmy. Dziękuję kibicom, że dopingowali nas od pierwszej do ostatniej minuty. Zgadzam się, że oddaliśmy zbyt mało strzałów. Rywale bardzo zagęścili swoją obronę i nie potrafiliśmy sobie z tym poradzić. Z pewnością zabrakło nam decyzji o oddawaniu większej ilości strzałów. Jestem wściekły, że mimo dobrej gry nie awansowaliśmy. Strata z Astany była do odrobienia - to słowa Jacka Magiery po spotkaniu. Podobnie myśli też właściciel Legii.
Przypomina się Henning Berg, który nawet po kompromitujących porażkach potrafił stwierdzić, że jego drużyna była lepsza i przegrała niezasłużenie. Wracamy do tego, że jeden gol prawdopodobnie zmieniłby nastroje o 180 stopni, sprawiłby, że styl byłby do przełknięcia. Podobnie zresztą było przed rokiem, kiedy droga do Ligi Mistrzów była drogą przez mękę. Wtedy był jednak wynik.
Jeśli chodzi o pozytywy, na pewno warto wymienić Sebastiana Szymańskiego. 18-latek pokazał, że ma bardzo duży potencjał i jeśli jego kariera będzie rozwijać się prawidłowo, już niedługo może stanowić o sile tego zespołu. O ile oczywiście Legia nie da się skusić perspektywą łatwego zarobku, bo już mówi się o tym, że nazwisko zawodnika znalazło się w notesach liczących się skautów.
REKLAMA
Środowy mecz był 26. podejściem polskich klubów do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Dotychczas warszawski zespół dwukrotnie wywalczył awans - w 1995 i 2016 roku, a raz dokonał tego Widzew Łódź (1996). Kilka razy wydawało się, że elita jest na wyciągnięcie ręki, ale nie zmienia to faktu, że bilans ten jest żenujący. I nie bierze się znikąd.
Legia nie chce mówić ostatniego słowa w europejskich pucharach, zostaje jej walka o Ligę Europy. Mistrz Polski może trafić na przykład na Panathinaikos, AEK Ateny, Rosenborg czy Hajduk Split - to rywale z gatunku tych wymagających. Oprócz nich przeciwnikiem piłkarzy Jacka Magiery mogże zostać ktoś z grona Shkëndija Tetowo, Vardar Skopje, Mlada Boleslav, Apollon Limassol, Ostersunds FK, FH Hafnarfjardar, Sheriff Tiraspol i Maritimo Funchal.
Droga do Ligi Europy nie wydaje się przesadnie skomplikowana, jednak nawet w przypadku awansu do fazy grupowej, niedosyt pozosyt po meczu z Astaną pozostanie.
Więcej na blogu autora - Krótka Piłka
REKLAMA
Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl
REKLAMA