Premier League: Diego Costa poszedł na wojnę z Antonio Conte. Wywiad wywołał burzę

Diego Costa wywołał burzę w drużynie mistrza Anglii. Wywiad, którego udzielił napastnik, odbił się szerokim echem w świecie futbolu i na pewno nie pomógł londyńskiemu klubowi. Koniec jego przygody w Premier League jest praktycznie pewny, ale co dalej z Hiszpanem?

2017-08-15, 08:43

Premier League: Diego Costa poszedł na wojnę z Antonio Conte. Wywiad wywołał burzę
Diego Costa. Foto: Oleksandr Osipov / Shutterstock.com

W weekend zespół Antonio Conte rozpoczął nowy sezon od niespodziewanej porażki w meczu z Burnley. To miał być spacerek, jednak do przerwy "The Blues" przegrywali 0:3 i grali w osłabieniu po czerwonej kartce Gary'ego Cahilla. Skończyło się wynikiem 2:3, a włoski szkoleniowiec miał nad czym się zastanawiać.

W tym samym czasie Diego Costa udzielał dziennikarzowi Daily Mail wywiadu w swoim rodzinnym domu w brazylijskim Lagarto, stutysięcznym miasteczku na prowincji, w którym traktowany jest jak bohater. Odsunięty od drużyny, czekający na to, jak rozwiną się sprawy związane z jego piłkarską przyszłością. Podczas chyba najdziwniejszego lata w swoim życiu.

Jego relacje z Conte od początku nie były najlepsze, sam przyznał, że nie pokazywał odpowiedniego nastawienie, do tego doszło kilka incydentów, które sprawiły, że odejście z londyńskiego klubu było już tylko kwestią czasu.

W poprzednim sezonie strzelił dla Chelsea 20 bramek, pojawił się na boisku 42 razy. Ale to nie boiskowa forma zadecydowała o tym, że "The Blues" chcą się go pozbyć.

Costa dostał zakaz trenowania z pierwszym zespołem, Conte oznajmił mu, że nie widzi go w swoich planach na przyszły sezon. Zrobił to w sposób kuriozalny, który dla napastnika na pewno był policzkiem - wysyłając sms-a.

- Nie chcę rozmawiać o zawodnikach, którzy z nami nie zostaną. Dla mnie temat jest zamknięty - oświadczył na jednej z konferencji.

Reprezentant Hiszpanii odmówił trenowania z rezerwami, wyjechał do Brazylii, mieszka z rodzicami. Gra w piłkę na plaży, pływa na skuterze wodnym, bawi się w koszulce Atletico Madryt, do którego wciąż czuje sentyment. Klub nakłada na niego kary finansowe, ale zawodnik niewiele sobie z tego robi. Jeśli na początku była mowa o przedłużonym urlopie, teraz już nikt nie sili się na to, by ukrywać sytuację.

- Zostałem potraktowany jak kryminalista. Każą mi trenować z rezerwami, mam zakaz wejścia do szatni pierwszego zespołu, zakaz kontaktu z kolegami. To niesprawiedliwe po tym, co zrobiłem dla klubu, nie zgadzam się na to. Jeśli chcą, mogą mnie karać co tydzień, ale tu nie chodzi o pieniądze. Jeśli będę musiał, zostanę w Brazylii. Nie chciałem odchodzić z klubu, byłem szczęśliwy. Ale jeśli trener mówi, że cię nie chcę, musisz odejść. W styczniu byłem blisko przedłużenia kontraktu, ale wtedy zaczęły się tarcia z Conte, nagle wszystko wyhamowało. Wydaje mi się, że on tego chciał. Jest osobą, która nigdy nie zmienia swojego zdania. Szanuję go jako trenera, jest wielki, ale nie szanuję go jako osoby. Nie jest blisko z piłkarzami, dystansuje się, nie ma charyzmy - mówił Costa, w pełni zdając sobie sprawę, że tym samym wyrusza na wojnę.

Agenci piłkarza cały czas pracują nad transferem, w grę wchodzi przede wszystkim Atletico, w którym Costa pod wodzą Diego Simeone wypłynął na szerokie wody. Już w styczniu odrzucił propozycje przejścia do Chin, gdzie na pewno mógłby liczyć na większe zarobki.

Problem w tym, że z racji zakazu transferowego hiszpański klub będzie mógł zgłosić napastnika do gry dopiero od stycznia. Opcją jest półroczne wypożyczenie do innego klubu, jak stało się w przypadku Vitolo.

Czas na ruch Hiszpana powoli dobiega końca. Powrót do Londynu można wykluczyć, sprawy zaszły już za daleko, wypowiedzianych słów nie da się cofnąć.

ps, PolskieRadio.pl

Polecane

Wróć do strony głównej