Artur Szpilka może być wielki jak Foreman? "Szpila" robi pierwszy krok, znika
Pokora to jedna z najważniejszych cech każdego sportowca, który marzy o wielkich osiągnięciach. "Pokora to pierwszy krok do wielkości. W sporcie i życiu są dwie opcje wyboru; bycie pokornym lub bycie poniżonym - podkreślał George Foreman. Legendarny bokser wypowiadając te słowa dokładnie wiedział o czym mówi, Artur Szpilka właśnie zorientował się, że coś jest na rzeczy.
2017-08-20, 17:30
George Foreman, legendarny pięściarz, który długo dzierżył tytuł najstarszego w historii boksu zdobywcy tytułu mistrza świata - po pas sięgnął w wieku 45 lat , 10 listopada 1994 roku George znokautował Michaela Moorera, a jego rekord pobił całkiem niedawno o pół roku starszy Bernard Hopkins - to przykład sportowca, który o sile pokory przekonał się dosyć późno.
Andrzej Wasilewski Dopilnuję, żeby Artura poprowadzić podręcznikowo. Po prostu trzeba go odbudować
Na początku kariery, jako młody i utalentowany zawodnik obnosił się ze swoją wielkością, sprytem, nokautował rywali i wypowiadał się o nich z pogardą. Był butny i niepokorny. Nie trenował, nie biegał, nie pracował nad kondycją. Był królem życia, skupiał się na jego urokach. Foreman do czasu porażki z Muhammadem Alim w październiku 1974 roku wydawał się wielu ludziom nie do pokonania.
Po porażce wrócił jednak do boksu, choć stało się to dopiero po wielu latach. Znów został mistrzem, ale wcześniej zmienił osobowość. Zmądrzał i bardzo się uspokoił.
Artur Szpilka nie ma (jeszcze) takich osiągnięć jak George Foreman, znajdą się pewnie też tacy, którzy stwierdzą, że "Szpila” nie ma takiego talentu jakim dysponował mistrz. Jednak jeden i drugi to na pewno sportowcy o wielkich marzeniach, ambicji i planach.
Szpilka może wiele nauczyć się od Foremana i cieszy fakt, że wcześniej niż mistrz zrozumiał, że pokora może być dla jego kariery zbawienna.
REKLAMA
Powiązany Artykuł
Szpilka się jeszcze nie wcisnął, a "stary" Tomasz Adamek znów pcha się na szczyt
Skupienie
Od ponad dwóch lat Artur Szpilka mieszka i trenuje w Stanach Zjednoczonych. Zawsze otwarcie mówił, że marzy o wielkiej bokserskiej karierze. Decydując się na wyjazd do USA wszystko postawił na jedna kartę. Chciał trenować i walczyć z największymi postaciami świata boksu, chciał wygrywać, być w kontakcie z kibicami i mediami, a starszym kolegom po fachu chciał pokazywać jak wygląda prawdziwy boks.
Emigracja nie jest jednak pasmem sukcesów Szpilki. Jego promotor Andrzej Wasilewski nie kontraktuje swojemu podopiecznego walk z wielkimi mistrzami. Jedyny pojedynek mistrzowski, który "Szpila” stoczył to była przegrana walka w styczniu 2016 roku z mistrzem świata federacji WBC Deontayem Wilderem (37-0, 3 KO). Szpilka padł na deski po nokaucie w dziewiątej rundzie. Polak doznał w tej walce kontuzji ręki i musiał poddać się operacji. Walka przeszła do historii boksu, cios Wildera okrzyknięto nokautem 2016 roku.
Na kolejne starcie Szpilka czekał półtora roku. Anonsowano starcia, ale nic z tych zapowiedzi nie wynikało. "Szpila” w mediach opowiadał co myśli na temat swojego promotora. Promotor odpowiadał mu, a opinia dowiadziała się o konflikcie, który narastał. W końcu ustalono, że "Szpila” zmierzy się z Adamem Kownackim, choć wcześniej pięściarz z Wieliczki nie był zainteresowany starciem z rodakiem. Marzył o walce z Dominiciem Breazeale'em.
Powiązany Artykuł
KSW czy ACB? Mamed Khalidov opuści Polskę słysząc gwizdy? Nie balacha, a polityka i religia w oktagonie MMA
- Co mi to da, jak wygram z Kownackim, bo wiadomo, że tak będzie? Do czego mnie wygranie z kimś, kto nie wygrał z nikim poważnym, przybliży? Breazeale był przepustką do walki o tytuł - jeśli nie od razu, to szybko. Walka, może dwie - mówił w jednym z wywiadów rozżalony "Szpilka”.
REKLAMA
Do walki z Adamem Kownackim jednak doszło. Teraz od kilku tygodni Szpilka dochodzi do siebie po przegranej. Od polskiego pojedynku w Nowym Jorku minął już ponad miesiąc, a Szpilka wciąż nie może pogodzić się z porażką po której mówił z niedowierzaniem "nie wiem, co teraz będzie”. Nie zakładał bowiem - ani on, ani fani którzy w mediach społecznościowych przekonywali swojego idola o jego wielkości - że w starciu z Kownackim będzie tak bezradny i, że polegnie już w czwartej rundzie.
A eksperci podpowiadali Szpilce, że sportowiec musi się skupiać na tym, co robi, odciąć od świata, trenować i nie poświęcać zbyt wielu sił na otoczkę wokół pojedynku. Szpilka do momentu przegranej jednak nie słuchał. Brylował w mediach, promował siebie, swoją partnerkę i dwa psy. Klan Szpilki tańczył, śpiewał i stepował, świat wiedział co jedzą psy i jakie są ich ulubione zabawy. Można było odnieść wrażenie, że po otwarciu lodówki wyskoczy z niej Szpilka.
Trochę czasu to zajęło, ale Szpilka zrozumiał i postanowił coś zmienić. Odciął się od kibiców i jak poinformowała jego partnerka "skupia się przede wszystkim na odbudowaniu kariery”. – Mam nadzieję, że Artur szybko się podniesie. Będą was informowała o tym, co u niego słychać, jakie ma plany na przyszłość. Troszkę pokory się przydało – napisała Kamila Wybrańczyk.
REKLAMA
Być może Artur Szpilka dosłownie równo z gongiem podjął decyzję i przeanalizował, co dla jego bokserskiej kariery jest ważne. Lepiej w ostatniej chwili niż w ogóle. Życie celebryty, obrażanie kolegów po fachu, liczenie zer na ewentualnych kontraktach na pewno nie pomagają w postawieniu kolejnego kroku na ścieżce jakiejkolwiek kariery i w realizowaniu marzeń.
Kolejny, czy pierwszy dojrzały krok?
W mediach pojawiły się już informacje, że Szpilka do końca 2017 roku pojawi się w ringu jeszcze dwa razy. W grudniu miałby się zmierzyć z rywalem z czołówki wagi ciężkiej. - Jeszcze nie mamy dogranych szczegółów. Mamy możliwość boksowania w USA, w Niemczech lub w Polsce. Na dniach musimy podjąć jakieś decyzje – wyjaśnia Andrzej Wasilewski i dodaje, że tym razem dopilnuje, żeby Artura poprowadzić podręcznikowo. Po prostu trzeba go odbudować - on potrzebuje walki na przetarcie. Wiem, że kibice nie lubię tego słowa, ale w tym wypadku jest to konieczne.
Inne były czasy i inne okoliczności, inne bokserskie osiągnięcia miał w kieszeni, gdy niepokorny charakter w ringu i poza nim pokazywał mistrz świata wagi ciężkiej, a dzisiaj znany przedsiębiorca, filantrop i duchowny George Foreman. Z czym innym mierzy się Artur Szpilka, ale tak samo jak legendarny bokser "Szpila” zrozumiał znaczenie pokory tyle, że o tym, że coś jest na rzeczy zorientował się dużo wcześniej. Dla Foremana pokonanie własnych słabości i spokornienie zakończyło się mistrzowskim pasem. Jak będzie w przypadku Artura Szpilki czas pokaże.
Aneta Hołówek, PolskieRadio.pl
REKLAMA
Blog autorki O co tutaj biega
REKLAMA