Premier League: Grzegorz Krychowiak wraca do żywych. Polak zbiera pierwsze dobre recenzje

2017-09-17, 13:30

Premier League: Grzegorz Krychowiak wraca do żywych. Polak zbiera pierwsze dobre recenzje
Grzegorz Krychowiak. Foto: MediaPictures.pl/Shutterstock.com

Wypożyczenie do West Bromwich Albion procentuje. Grzegorz Krychowiak w sobotę rozegrał drugie 90 minut z rzędu, a Daily Mail uznało go za najlepszego zawodnika na boisku.

Kilka tygodni temu przejście reprezentanta Polski na wypożyczenie do angielskiego średniaka wywołało dużo zamieszania. Opinie odnośnie tego ruchu były skrajne. Jedni uważali, że to wybór rozsądny, bo zawodnik powinien szybko wskoczyć do składu, będzie miał okazję do gry w bardzo wyrównanej lidze, zmierzy się z kapitalnymi piłkarzami w zespole, któremu niewielu wróży problemy z wywalczeniem utrzymania.

Inni wskazywali na to, że WBA to przeciętna drużyna, Tony Pulis to trener, którego warsztat zatrzymał się w innej epoce, kiedy na boisku dominowała piłka siłowa, bazująca na warunkach fizycznych, waleczności i wybieganiu.

Jest oczywiście za wcześnie, żeby jednoznacznie oceniać, ile zespół z West Bromwich da Polakowi.

Niczego nie ujmując temu klubowi, na pewno jest to krok w tył dla zawodnika, który był na radarze uznanych marek Europy, grających w europejskich pucharach, mających zupełnie inne cele. Czasem jednak, żeby zrobić krok do przodu, trzeba się cofnąć.

Paryż brutalnie zweryfikował ambicje zawodnika. Nie do końca chodziło o to, że Krychowiak odbił się od ściany ze względu na małe umiejętności. PSG to drużyna specyficzna, budowana za setki milionów euro, która ma za zadanie zdominować krajowe podwórko i walczyć o Ligę Mistrzów, co tylko potwierdzają jej ostatnie zakupy. Tam wymaga się posiadania piłki, zapewniania rozrywki, efektowności. Ale też jednocześnie jest gigantyczna presja wyniku. Ubiegły sezon był dla paryżan słaby, a Polak stał się jednym z kozłów ofiarnych. Chybionym transferem, człowiekiem całkowicie zbędnym.

Szanse, które dostał, trudno zaliczyć do wykorzystanych. Zdarzało się też, że popełniał błędy. Unai Emery nie miał większego pomysłu na to, jak zagospodarować tym zawodnikiem, wykorzystać jego umiejętności. To żadne odkrycie, że nie mamy do czynienia z wirtuozem, którego trybuny pokochają za techniczne fajerwerki. Od tego w PSG są piłkarze pokroju Neymara i Mbappe.

Krychowiak może dać tylko tyle, ile dawał w Sevilli. Tylko tyle i aż tyle, bo w Andaluzji był uwielbiany i zbierał świetne recenzje, u tego samego szkoleniowca. Potrafił harować na całym boisku, asekurować partnerów, odbierać piłkę i toczyć pojedynki w środku pola. Za to rzadko kiedy zbiera się najlepsze noty, ale na pewno można zostać docenionym. Jednak nie w PSG, które we Francji niepodzielnie panowało na boisku w starciach z większością rywali.

Krychowiak i atak pozycyjny nie tworzą dobranej pary. Trudno wyjaśnić rok stracony w Paryżu, a właściwie to, dlaczego ten transfer w ogóle miał miejsce. Czy Emery musiał zmienić plany i odejść od swoich pierwotnych założeń? Wątpliwe, żebyśmy się tego dowiedzieli. W rok pomocnik stracił szansę na kolejny krok w karierze, wypadł z reprezentacji Polski, stał się obiektem kpin i szyderstw.

Zamiast trenować, miał kupować futra, zamiast grać w meczach, spełniać zachcianki narzeczonej i liczyć pieniądze na koncie. I tak dalej. Trudno było uwierzyć w to, ile urągających rzeczy można było przeczytać, także ze strony tych, dla których niedawno był liderem kadry, człowiekiem, który dla biało-czerwonych zostawiał na boisku serce.

Także przy okazji przenosin do Anglii pojawiły się szyderstwa. W komentarzach wrzucano zdjęcia West Bromwich, niewiele ponad stutysięcznego miasta, którego metropolią raczej nazwać się nie da, nawet przy najlepszych chęciach. 

Snuto prześmiewcze wizje, w których Krychowiak wchodzi do szatni, w której ulubionym odgłosem większości piłkarzy jest trzeszczenie kości po wślizgach. Z piłką to wszystko nie miało wiele wspólnego.

Krychowiaka łączono z mocniejszymi klubami, ale przez dłuższy czas nic z tego nie wynikało. Także stąd WBA mogło być zaskoczeniem. W angielskich mediach pisano o tym, że Pulis zrobił świetny interes, decydując się sprowadzić do siebie defensywnego pomocnika. Rok temu piłkarz nawet nie spojrzałby na ten zespół, teraz jednak wychodzi na to, że to świetne rozwiązanie dla wszystkich stron. 

Właściwie z miejsca wskoczył do składu, w sobotę podczas meczu z West Hamem drugi raz z rzędu pojawił się w wyjściowej jedenastce, do tego zebrał bardzo dobre oceny, a Daily Mail wybrał go najlepszym graczem tego spotkania.

WBA nie gra porywająco, ale Pulis gwarantuje pewien poziom - nigdy nie spadał z Premier League, choć kilka razy dostał zadania z rodzaju tych niemożliwych. Jego drużyny plasują się w środku tabeli, nie grają widowiskowo i porywająco, przeważnie skupiając się na defensywie, starając się do maksimum wykorzystać swoje atuty.

Pulis starannie dobiera ludzi, którzy pasują do jego koncepcji. A ta była od zawsze daleka od zaawansowanej technicznie gry, w której po koronkowej akcji i rozklepaniu obrony rywali, wbijało się piłkę do pustej bramki. Liczył się efekt. I to się nie zmienia. 

Krychowiak wreszcie gra. Jeszcze nie na maksimum możliwości, bo widać, że jeszcze jest dość zachowawczy, ostrożny, zdarzają mu się wejścia spóźnione. Jeszcze nie czuje gry na takim poziomie, na jakim miało to miejsce w Sevilli, jego najlepszym okresie w karierze. Na razie jednak chodzi o pewność siebie, o to, żeby złapać regularność, pewność siebie i stopniowo z piłkarza, który odbudowuje formę, stać się jednym z liderów "The Baggies".

Jeden z niedawnych filarów reprezentacji stopniowo wraca do świata żywych. Nieco na uboczu, bez fajerwerków, bez nadmiernej presji. I wszystko zmierza w dobrą stronę.

Więcej na blogu autora - Krótka Piłka

Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl

Polecane

Wróć do strony głównej